Po miesiącach walki ze studiami i grania w WoW'a wracam do Simsów, forum i relacji
Dziękuję za komentarze, Lion, PoProstuAnia, Galcia, Lenna i Lunon! Cieszę się, żę się podobało i mam nadzieję, że dalej będzie
Postaram się też nadrobić zaległości w czytaniu relacji, bo trochę ich się porobiło...
Miłego czytania!
2.
Lud pracujący Simpaństwa w miarę chętnie wstawał tego pięknego poranka do życia, żywiąc nadzieję na lepsze dzisiaj.
Lecz do niektórych musiała dotrzeć pewna straszliwa prawda...
"TA BESTIA ŚPI W MOIM NAMIOCIE!!!"
"No nie, jak przez tego bachora mi namiot zaśmiardł, to znowu go będę musiał prać w domestosie zmieszanym z Hugo Simssem z ryneczku. Jak po wymiocinach Staśka."
Sponiewierany pan Mietek udał się z duszą na ramieniu do swojego obozu zajętego aktualnie przez wrogie siły. W myślach przypominał sobie wszystkie chwyty z różnych sztuk walki, jakich naoglądał się swego czasu w telewizji.
"Dobra, czas przypuścić atak... Sójka, bądź mężczyzną... Swego czasu udało ci się NAWET przejść przez galerię handlową!"
- Eee, synek, wstawaj, wystarczy tego dobrego.
- Synek, ty zatracony potworze, wstawaj... Synek?
Ale "synka" nigdzie nie było. Nie, żeby pan Mietek jakoś specjalnie to przeżył...
Istniało jednak niebezpieczeństwo, że dziecko wróci, toteż z trwogą posiedział trochę na warcie, wyglądając wroga zza każdego krzaka. Po jakimś czasie stwierdził jednak, że poziom stresu przekroczył dozwoloną granicę, więc poszedł spać.
Dotychczas pan Mietek sądził, że wszystkie dzieci to tak naprawdę świetnie zorganizowana grupa przestępcza dążąca do władzy nad światem i wszystkimi cukierniami, wyposażona w taką broń jak dziki wrzask, załzawione słodkie oczka i poręczny wzrost kurdupla. Dlatego gdy szedł spać zastanawiał się, czy bachor w zemście po powrocie zdecyduje się skakać po namiocie czy prędzej go podpali. No, chyba, że jedno i drugie.
Obudził się w świetnym humorze dopiero pod wieczór, gdyż zdał sobie sprawę, że wciąż żyje. Postanowił odświeżyć się spacerkiem o zmroku.
"O, znajomy widok. Biedna kobiecina!"
Chociaż pierwszym odruchem było wzięcie nóg za pas, Mieczysław postanowił dowiedzieć się, czy wszystko gra.
- Widzę, że znalazłeś sobie kolejną ofiar... ofiarowującą pomoc osobę, młody!
- O nie, to znowu pan...
- Ale, na szczęście, mogę od pana sobie pójść, bo znalazła mnie ciocia! Ciociu, to pan Mietek! Już nie będzie mi potrzebny!
- Dobry wieczór panu!
- Dobry wieczór! Cóż, synek, to najlepsza wiadomość dzisiejszego dnia, uwierz mi na słowo. Zastanawia mnie, czemu jeszcze nie zemdlałem ze szczęścia, ale zaraz chyba to zrobię!
- Bardzo się cieszę, że znalazł pan mojego siostrzeńca, tak się o niego martwiliśmy, pan sobie nie wyobraża!
- Eee, drobiazg?
- Siostrzeńca? Ale, ciociu!...
- Nie pyskuj już, mały, i lepiej ciesz się, że odzyskałeś pamięć i rodzinę!
- KIEDY WY SIĘ WSZYSCY NAUCZYCIE, ŻE NIE JESTEM "MAŁY"! I PAMIĘĆ WCALE MI NIE WRÓCIŁA! I ZNISZCZĘ PANA, ZNISZCZĘ, JAK PAN NIE PRZESTANIE SIĘ WYDURNIAĆ Z TYM "SYNKIEM"!
- Jak to: nie wróciła? To skąd wiesz, że to twoja ciocia?
- Bo mi powiedziała.
- Eeeyyyuuu... Cóż, to chyba znaczy, że raczej cię z nią nie puszczę...
- Ależ pan jest złośliwy, nawet nie mogę spokojnie wrócić do domu!
- Chwileczkę! Proszę się nie wtrącać w sprawy rodzinne! Doceniamy pana wkład w znalezienie małego, ale pańska rola już skończona! Idziemy!
- Przykro mi, ale nie mogę na to pozwolić, to dla niego niebezpieczne... Synek, stań za mną.
- O matko, znowu jakieś cyrki pan odwala...
- Nastawia pan mojego siostrzeńca przeciwko mnie?! Chce pan dostać w tę rudą gębę z piąchy?!
- Yyy, właściwie to nie, mam dość, już sobie idę... Nie trzeba się denerwować...
Ale kobieta zagrodziła Mietkowi drogę.
- Zdrowy łomot na przestrogę chyba dobrze ci zrobi, chłopcze!
- Nie, błagam, niech już pani bierze tego bachora czym prędzej, nie chcę go za nic w świecie!
- CO?! Pan mnie NIE CHCE?! TO DOBRZE, BO JA TEŻ NIE CHCĘ PANA! Za nic we WRZECHŚWIECIE, o!
- A MASZ!
- AAAA, NA POOOMOC!
- PRZESTAŃCIE!
- Nie pójdę nigdzie z żadnym z was, słyszycie?! Mam dość i kicham na was z głębi serca!!! I NIE JESTEM MAŁY!
- Uspokójcie się, przestańcie robić mi wiochę, no!
- Teraz rozumiesz, chłoptysiu, gdzie twoje miejsce?! Zmiataj stąd!
Nagle, jak spod ziemi, wyrósł na miejscu zbrodni pan Edek...
- Znowu pan zaczyna jakieś rozróby i dokucza niewinnym turystom?!
- Eee, nie, ja tylko chcę do namiotu... Dajcie mi wszyscy święty spokój...
- Zjawił się pan w samą porę, to dla mnie zaszczyt oglądać tak dzielnego i umięśnionego bohatera w akcji, gdy łobuzy nachodzą bezbronną staruszkę!
- Cóż, hyhy, staram się jak mogę, droga pani, hyhy...
- Idio... panie Edku.. to ta pańcia mnie zaatakowała, do tego chciała porwać to dziecko!
- Co za oszczerstwo, ja tylko pomagałam temu biedactwu jak mogłam z dobroci serca, a ten sflaczały neandertalczyk...
- Cóż, właściwie, jakby się nad tym zastanowić... Pani zdjęcie figuruje na naszej liście poszukiwanych Simów...
- Jak pan śmie! Jestem niewinną emerytką, nie widać?!
- Chwila moment! Yyy... Czy to znaczy, że to nie pan, panie Mietku, jest pedofilem tylko ta staruszka? Naprawdę?!
- Ech, panie Edku, jakby pan mógł myśleć szybciej... Chociaż odrobinę...
- niesamowite! Nigdy nie widziałem na żywo żadnego pedofila! Cóż za emocje!
- Grr! Oszczerstwo!
- A pańcia dokąd?
- Mam dość zawracania mojej poczciwej głowy przez takie głupoty. Dobranoc!
- Pójdzie pani ze mną!
- Ale... ale...
- Nie ze mną te numery, Jadwigo Bajzel, poszukiwana pedofilko!
- To niesamowitwe, ujęliśmy pedofila, panie Mietku!
- Cóż, ja właściwie wcale nie chciałem...
- Jest pan bohaterem! Niech mi pan wybaczy podejrzenia i wszystko!
Tego wieczora pan Mietek zupełnie przypadkowo został ochrzczony pierwszym bohaterem Granitowych Kaskad, dzielnie walczącym z szerzącą się pedofilią, skutkiem czego znalazł się nagle w centrum uwagi, a więc ziściły się jego najgorsze koszmary senne. Jedna osóbka nie brała jednak udziału w zlocie fanów bohaterskiego Mieczysława...
- Młody, chcesz chociaż piankę z ogniska? Jedna mi upadła, i tak jej nie zjem.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że to nie była moja ciocia...
- Ach, jakie piękne są dziś gwiazdy, nieprawdaż?
- O nie, znowu pan zaczyna międlić o jakichś głupotach...
- Źle się czuję. Wydawało mi się, że wreszcie wrócę do domu, a tu nic... No i wciąż nic nie pamiętam. Gdyby nie pan...
- Chcę podziękować za to wszystko.
- Święty Plumbobie, dziecko, ktoś jednak cię kiedyś wychowywał...
- Nie musi pan być zgryźliwy...
- Nie muszę, ale mogę, synek, i będę.
- Co pan tak ciągle z tym "synek"?! Cierpi pan na niedobór dzieci?
- Cóż, obecnie odczuwam raczej nadmiar...
"No i co ja z tobą pocznę, brzdącu? Twoja nieporadność sprowadzi na ciebie więcej niebezpieczeństw. A na to nie mogę przecież pozwolić."