Dzisiaj mam dla was ważną wiadomość. Niniejsza relacja jest nieco dłuższa od innych (chyba nie macie nic przeciwko
). Jest to również ostatnia relacja w sezonie 1. Następna powinna ukazać się już niebawem, na pewno jeszcze w tym miesiącu. Spytacie zapewne po co taka zmiana. Chodzi głównie o duży przeskok czasowy jaki będzie dzielił te dwa sezony
).
Na podsumowanie tych dwudziestu jeden relacji napiszcie proszę komentarz, co was najbardziej rozbawiło, co wam się najbardziej podobało, nawet jeśli nie jesteście na bieżąco. Bardzo dziękuję wam za każdy komentarz, każde miłe słowo i każde przeczytanie. Mam nadzieję, że sezon 2 również przypadnie wam do gustu.
Relacja 21
Tajemnicza postać wkradła się do domu Altów niczym cień.
Była dobrze zamaskowana, jednak ktoś ją rozpoznał.
- Co ty tu, kurde, robisz?
- Skończyliśmy. Udało nam się.
- Ciszej, na Boga! Holly i Sergiusz nie mogą się dowiedzieć o ich śmierci. A zwłaszcza o tym, że to przez nas.
- Wyluzuj trochę, braciszku. Vanderburg i Vasquez zginęli. Bez nich cała opozycja się rozsypie. Obudź Vitę, bo znowu się mi oberwie, że jej nie powiedziałem.
Nie był to jednak najlepszy pomysł.
- I coś ty najlepszego zrobił, Bert? Teraz może i nie mam przeciwników, ale jeśli dalej będziesz ich tak likwidował to może się okazać, że ludzie nas oskarżą.
- I co z tego? Niech wiedzą, że rządzisz silną ręką.
- Nick, ja się boję, że w końcu nas dopadną.
- Też mi to chodzi po głowie, kochanie.
- Dobra, Bert, zrobimy tak. Ty skończysz z tymi masowymi likwidacjami, a ja zrobię coś z policją. Wróć po cichu na miejsce zbrodni, spróbuj zasymulować wypadek i po cichu się oddalić. Załatw sobie alibi, ja mogę za ciebie poświadczyć. A teraz zmykaj.
Po chwili obudziła się Holly, ale na szczęście nie usłyszała tej rozmowy.
- Cześć, wujku. Zostaniesz na śniadaniu?
- Nie mogę. Wpadłem tylko na chwilę do Nicka.
- Ale masz naprawdę duży brzuszek. Kiedy termin?
- Chyba dopiero za miesiąc. Ale nie jestem pewna.
***
Kinga też nie była pewna kiedy będzie rodzić. Któregoś dnia postanowiła odwiedzić ciotkę w Wierzbowej Zatoczce i napić się z nią herbaty.
- Ciociu, ta herbata jest pyszna. Jaka to marka?
- Illuminatea firmy Aesthetea. Lenna Lennowicz wystąpiła w jej reklamie i postanowiłam ją kupić.
- Wiesz ciociu, jak mi niewygodnie. Tam chyba mam całą kolonię dzieci bo czuję jakby więcej kopania. I brzuch mam większy.
- No wiesz. Ja zawsze ci mówiłam, że jesteś gruba.
- A cicho siedź, anorektyczko jedna.
- I wiesz co, Kinga? Mam naprawdę fajne wnuki. Adrian interesuje się nauką i dzięki mnie stać go na studia w Simcity. Robert to naprawdę wesoły i przystojny chłopak, a Krzysiek jest po prostu uroczy.
DING-DONG! DING-DONG!
- Chyba ktoś dzwoni.
- Pójdę otworzyć. Siedź i odpoczywaj.
- Witaj Wandziu, wejdę do środka.
- Po coś tu przychodził?! Wynocha! Moja siostrzenica może urodzić w każdej chwili!
- Będziesz rodzić, łaskawa pani?
- Nie wiem kiedy, ale już czuję to kopanie.
- No bo wiesz, my na wojnie zapłodniliśmy pielęgniarkę i później odbieraliśmy poród na polu bitwy.
- Dokoła strzelają karabiny, a my wsadzamy ją do czołgu i tniemy, i tniemy.
- Zabijcie mnie!
- No ale chyba wiesz Wandziu, że gdy ty rodziłaś to wtedy...
- Nie kończ! Po prostu się wynoś!
- Ciociu, głowa mnie boli i czuję takie kopanie w brzuchu. Ja chyba...
- Boże drogi! Ty rodzisz?!
- No widzisz, Roman! To twoje wibracje ego struktur sprawiły że Kinga rodzi! I jak my wszyscy się tam dostaniemy?
- Mam samochód, możemy pojechać!
- Ale co to są te ego struktury? Zmieszczą się z nami? Bo chyba do bagażnika trzeba będzie je upchać.
***
Krystian tymczasem dostał płatny urlop od swojej szefowej i zastępował Kingę w cukierni.
Okazało się jednak, że dzisiaj będzie miał wyjątkowego gościa.
- Co tu k...a ma być?! Nie ma czerwonego dywanu, nie ma wiwatów. Czuć tylko smród starej kozy.
- Może dlatego, że pani tu weszła.
- Jak śmiesz, ty buraku spleśniały. Jak się odzywasz do proroka Tefałenizmu?!
Pani Gessler szybko zabrała się do oceniania cukierni:
- Panie! Ten dach wygląda jakby miał się zaraz zawalić!
- Czemu wkładacie jajka do lodówki? Jeszcze zmarzną i nie wyklują się małe kurczaki, które dają nam mleko.
- Ponadto w waszej kuchni nie widzę telewizora, na którym leciałby TeFałEn i Kuchenne Rewolucje. I jak wy chcecie prowadzić cukiernię?
- I jeszcze nie ma tutaj żadnej mojej książki.
- A to pani napisała jakieś książki?
- Oczywiście.
"Jak szybko otruć swojego szefa?", "Woda z kibla, czyli skąd wziąć napoje dla gości" oraz moje nowe dzieło
"Papier, kamień i odchody, czyli gotuj ze wszystkiego".
Wykłady Gesslerowej przerwał telefon od Kingi:
- Cześć kochanie, co tam? Jestem na skraju wytrzymałości
- Ale jak to, że rodzisz?! Gdzie? W którym szpitalu? Okej, okej, będę za chwilę. Tylko zanim zamknę to...
- Może mi pan zostawić cukiernię. Popilnuję i zrobię małe przemeblowanie.
- Naprawdę? Dziękuję pani z całego serca.
Krystian błyskawicznie zrzucił z siebie fartuch i pobiegł w stronę najbliższego postoju taksówek.
***
Wandy i Romana nie wpuszczono do szpitala więc Kinga musiała iść tam sama. Na szczęście Krystian przybył w porę
Ehm, gdzie lekarze?
- Nie martw się kochanie, wszystko będzie dobrze.
Okazało się, że operację będzie prowadził mąż Kasandry Król. Co ciekawe, jest on szalonym naukowcem i powierzenie mu porodu może nie być dobrym pomysłem.
- A pan na pewno wie co robi?
- Oczywiście. Do tej pory odebrałem już dwanaście porodów. Ponadto trzem pacjentkom wyciąłem śledzionę, a jednej przypadkowo usunąłem wątrobę.
Możliwe, że to poprzedni pacjent.
- Eee, panie doktorze. Jakieś iskierki strzelają.
- Ups. Coś się pokićkało.
Położna Położnik chyba był na "leciutkim haju"
Ups. Czyżby zamiast śledziony doktor tym razem wyciął Kindze serducho.
Jednak udało się. Oto słodziutka Patrycja Urban.
A zaraz potem na świat przyszedł Marcin - młodszy o cztery minuty i właśnie męczony przez ojca.
***
Po powrocie do domu, Wanda postanowiła załatwić jeszcze jedną sprawę.
- Dziękuję ci, Roman, że pomogłeś nam. Gdyby nie ty, Kinga pewnie rodziłaby w rowie.
- Nie ma problemu
- Przepraszam, że byłam taką...
- Niemiłą, wredną jędzą.
- No właśnie. Naprawdę chyba wydaje mi się, że przekonałeś mnie do siebie.
- To miło, ale chyba zmieniłem zdanie.
- Czyli...?
- Spotkałem wczoraj takiego przystojniaka i teraz wiem, że jestem gejem!
- Hahahaha!
- Dzisiaj miałem ci to powiedzieć, ale zaczęłaś na mnie się drzeć
I tym sposobem Wanda i Roman zostali dobrymi przyjaciółmi. Kolejny hepi end!
Do zobaczenia już niedługo w kolejnych przygodach Urbanów i Altów...