Dużo spraw do omówienia. Najpierw wyniki ankiety. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, co wygrało. Będę miał problem z wprowadzeniem tego do relacji
Kto powinien zagościć na dłużej w relacji?
Altowie - 2 głosy
Rodzina Wandy i Kingi - 2 głosy
Landgraabowie - 1 głos
Nowy adorator Kingi- 1 głos
Nowa adoratorka Krystiana - 1 głos
Zupełnie nowi bohaterowie
Altowie są w tej relacji i podejrzewam, że zostaną aż do końca skoro tak wam się spodobali. Tak jak obiecywałem w tym odcinku przenosimy się do Granitowych Kaskad.
Widzę też, że jesteście ciekawi zachowania Wandy. Za kilka relacji ujawnię, dlaczego uratowała Krystiana. Mogę jeszcze dodać, że ma to związek z tragiczną miłością z młodzieńczych lat.
Poza tym jestem przeszczęśliwy z powodu waszych komentarzy. Mam nadzieję, że dalej będziecie czytać tą relację i komentować. Nawet nie wiecie ile radości mi sprawiacie.
Relacja 9
Vita zgodziła się jednak na wyjazd, więc następnego dnia cała paczka zebrała się na dworcu kolejowym w Oazie Zdrój.
- Nie mogę uwierzyć Vita, że się zgodziłaś.
- No cóż, Holly mnie zmusiła.
- Patrz, jaki fajny zestaw kupiłam w sklepie. Czuję się, jakbym znowu miała dwadzieścia lat.
- Już sobie wyobrażam moją mamę, która włazi w psi klocek. Ups! Zapomniałam! W The Sims 4 nie ma psów.
- Ha, ha, ha.
Kilka minut później nadjechał pociąg i zabrał nasze towarzystwo do Granitowych Kaskad.
Po przyjeździe do celu, każdy ma inne zdanie na ten temat:
Vita: Mamy mieszkać w takiej dziczy?
Holly: Ach, to górskie powietrze.
Kinga: Jak tu pięknie. Szkoda, że nie przywiozłam sztalugi.
Wanda: O cholera! Znowu mi krzyż strzelił.
Wanda jednak szybko zlokalizowała biuro obsługi klienta i zaczęła swoją litanię:
- Proszę pani, ja zamawiałam nocleg dla pięciu osób, a nie dla pięciu szczurów. Proszę więc o większą kwaterę. Jak to nie ma? A wsadź sobie pani to ognisko w nos. Poza tym nie otrzymałam pięciu krzeseł, tylko dwa. Co z tego, że za dodatkowe się płaci? Jestem wyższą klasą społeczną.
Młodzi zajęli się sobą:
- Jak myślisz? Trafi czy nie?
- Cichaj Holly, próbuję się skupić.
- I tak ci się nie uda!
Vita zajęła się pichceniem obiadu:
- Aaaach, czyli te parówki się obraca. To wyjaśnia, dlaczego są czarne. Już chciałam pisać do producenta.
Tymczasem jakiś wariat próbował przestraszyć Wandę. Chyba cudzoziemiec, bo nikt o zdrowych zmysłach by z nią nie zadzierał.
- I czego chcesz ode mnie, ty zawszawiona maszkaro? WON do swojej zasranej meliny!
Okazało się, że poczciwy misiu umie mówić po "człowiekowemu" więc Wanda szybko poszczuła go strasznym i groźnym panem Mietkiem.
Niedźwiadek postanowił jednak postawić na swoim i zastawił Wandzie drogę, ale to był wielki błąd:
- No chyba cię pos#ało niedźwiadku?! Wracaj do swojej nory, bo jak cię moja kuzynka dopadnie, to cały zasiłek dla bezrobotnych stracisz i miodek się skończy.
Kiełbasy Vity spaliły się na węgielki, więc należałoby zatroszczyć się o żarełko. Krystian rozpalił ognicho.
- No i widzicie, moje panie. Męska ręka się przydaje.
- Ja przecież jestem prezydentem, a nie harcerką. Myślisz, że byłam kiedyś w lesie?
- Ale widzisz, mamo. Nie ma robactwa i nic się nam nie dzieje.
- Co do robactwa, to bym się nie zgodził.
- Kochanie, kiełbasa ci wpadła do ognia.
A oto tradycyjne pieczenie kiełbasek.
Krystian postanowił zaprezentować swoje umiejętności muzyczne
- Vita, ty uznałabyś to za muzykę?
- No, chłopak ma talent.
- A myślałam, że chociaż ty mnie poprzesz.
Wanda i Vita poszły spać z kurami. Młodzi nie wyglądają jednak na smutnych.
- No w końcu. Myślałem, że będą jeszcze pół nocy siedzieć.
- Mnie to mówisz?
Kinga szybko złapała gitarę i zaczęła nieco mniej poważny repertuar
Następnego ranka Holly postanowiła zastąpić matkę przy grillu i dla odmiany upiec coś, co da się zjeść. Vita przekonana przez Wandę postanowiła przepytać Krystiana o życiową historię:
- Jak ja nienawidzę takich bezczelnych młodziaków, którzy ryją się wszędzie.
- Spokojnie, pani Alto. Ja jestem pokojowo nastawiony do świata.
- Mmm, chyba zaryzykuję.
- Mamo. Nie bądź bezczelna.
- Widział ktoś Kingę?
- Śpi jeszcze. Zaraz zrobię jej psikusa, bo przez ostatni tydzień to ona mnie codziennie budziła :
Kinga postanowiła sprawdzić czystość toalet. Błąd.
- Boże drogi, czemu ten klocek leżał w samym środku umywalki? Bleh!
Kinga. Ty i twoje łazienkowe przygody. Ciesz się, że Pawła nie znalazłaś
Tymczasem przy stole:
- No dobrze Holly. Co teraz robimy?
- Idziemy na spacer do Parku Narodowego. Wrócimy gdzieś koło czwartej, zjemy obiad i porżniemy w karciochy. Muszę po raz kolejny ograć mamę.
- Ej, słyszałam to.
W Parku Narodowym czają się różne demony. Oto jeden z nich.
- A co pani tu robi?
- E, nic takiego. Poprosiłam szefa restauracji, którą krytykowałam, żeby mnie podwiózł do domu. Wywiózł mnie tutaj, zakneblował usta, związał ręce i wrzucił do rzeki.
- I jak pani przeżyła?
- A skąd niby mam k...a wiedzieć. Spałam.
"Dlaczego nie przebrałam butów? Dlaczego poszłam sama do tej dziczy? Jestem zgubiona."
- Przesuń się, córeczko! Muszę uciekać z tej dziczy!
- Mamo, właśnie biegniesz w przeciwną stronę!
Niestety Vita już nie słyszała.
Tymczasem Krystian odnalazł Wandę, która zawędrowała do niedźwiedziej nory. Szybko odprowadził ją do schroniska.
- Daleko jeszcze?
- Już widać schronisko.
- Ale ja się pytam, czy daleko jeszcze, a nie czy widać schronisko! A ja cię miałam za inteligentnego.
Holly postanowiła poszukać żab.
- Chyba coś mam. Chyba coś mam. Czemu to coś jest ciepłe i się klei?
Vita zgubiła się i desperacko poszukiwała drogi powrotnej.
- Mam nadzieję, że tędy wrócę do schroniska.
Przez prawie godzinę przedzierała się przez krzaki i w końcu znalazła TO.
- Hmm. A cóż ta za chałupa dla plebsu?
W środku nie zastała nikogo, więc postanowiła ogrzać się trochę by nabrać sił na drogę powrotną.
Ale wtopa. Jakaś starsza pani siedziała na fotelu obok, a Vita tego nie zauważyła.
- Przepraszam, kim pani jest i co pani robi w moim domu.
- Jestem Vita Alto, prezydent Simpaństwa. Żądam, żeby wyprowadziła mnie pani z tej dziczy, albo wezwę policję.
Staruszka okazała się dobrą gawędziarką.
- Była u mnie jakiś czas temu jakaś kobieta. Była ruda i młodsza od pani. Nazywała się chyba Justyna czy Judyta Mysiskoczek. Wyznawała chyba satanizm, bo gadała o jakiś diabelskich internetach.
- Jestem oburzona tym, że pani tutaj głoduje, a taka Milewska kradnie pieniądze z podatków. Wystartuje pani w mojej kampanii wyborczej.
Tak, tak Vita. Te trzydzieści milionów, które nakradłaś spadło z nieba.
- Proszę pani, ja muszę zostać tutaj. Kto zaopiekuje się leśnymi skrzatami?
- Za moich czasów, to rządził Piłsudski i był spokój. Demokracja to przeżytek.
- Całkowicie się zgadzam. Systemy autorytarne są dużo lepsze.
- Chciałaby pani, żebym przedstawiła panią leśnym skrzatom.
- Nie dziękuję. Muszę wracać. Moja córka na pewno zdycha z tęsknoty.
Vita jak najprędzej dała nogę od tej upiornej wiedźmy i po kilkunastu minutach znalazła przejście.
- Dzięki Bogu! Myślałam już, że będę musiała zostać tu, razem z tą wariatką.
Zaraz po powrocie, Vita opowiedziała córce o dzisiejszych wydarzeniach.
Ejże, ejże. A gdzie Kinga i Krystian?
Dlaczego on ją wyciągnął nad pobliskie jeziorko. Jak myślicie?