Wrzuciłem wczoraj całą relację, ale podczas pracy przy skrypcie została usunięta, więc mam nadzieję, że wyjątkowo odpuścicie mi odpowiadanie na Wasze komentarze. Nie mam siły robić tego po raz drugi xD
Relacja 62:
Agata Nosek uchodziła za kobietę nowoczesną. Tak nazywano ją od kiedy, do spółki z dzieciakami z sąsiedztwa, otworzyła firmę sprzedającą ręcznie pieczone ciasteczka. Przez te dwadzieścia siedem lat od tamtego incydentu niewiele się zmieniło. Dalej była bardzo odważna, stanowcza i zorganizowana.
Kiedy tylko przejęła od Sośnickiego dowodzenie firmą, od razu zabrała się do roboty.
Zaczęła od przemeblowania gabinetu. Usunęła wszystko co świadczyło o przerośniętym ego Sośnickiego, a zyskane pieniądze przeznaczyła na lepszy sprzęt dla pracowników.
Następnie wzięła na rozmowę po kolei każdego z pracowników i przepytała ich z podstawowej wiedzy by wyeliminować nieumiejętnych.
Szczególnie uważnie przepytała wszystkich krewnych i znajomych poprzedniego dyrektora.
- Niestety, panu już dziękujemy.
- CO?! Jakim prawem?!
- Odpowiedział pan poprawnie tylko na cztery z dwudziestu pytań. W mojej firmie nie ma miejsca dla leniwych pasożytów z ładnym nazwiskiem. Proszę spakować swoje rzeczy, więcej się nie zobaczymy.
Marcin zaliczył test z najlepszym wynikiem, co dało mu premię i rychłą możliwość awansu. Był bardzo zadowolony z nowej szefowej, która pomimo tego, że była bardzo wymagająca, umiała sprawiedliwie ocenić każdego i nagrodzić tych najlepszych.
Tego piątkowego wieczoru był w wyjątkowo dobrym humorze. Nadchodził weekend, a jutro umówił się z Agą do kina, a wieczorem na kolację w restauracji. Był bardzo podekscytowany, ale ktoś całkiem niespodziewanie mu te plany zniszczył.
- Urban, do mnie!
- Wzywała mnie pani?
- Tak, usiądź proszę.
- Słucham? Mam zostać po godzinach?
- Nie. Dzisiaj mamy poważniejszy problem. Jak wiesz, jutro wieczorem odbywa się bal w willi prezydenta, na który zaproszeni zostali dyrektorzy największych firm w Simpaństwie.
- Tak, wiem o tym.
- Z każdej firmy ma pojawić się dwóch przedstawicieli - sim i simka. Otrzymałam zaproszenie razem z prezesem, ale on, niestety, wczoraj rozchorował się i nie jest w stanie pojawić się na spotkaniu. Jest już zbyt późno by szukać zastępstwa w głównym zarządzie, więc razem uzgodniliśmy, że wybrany zostanie ktoś z moich podwładnych.
- Czyli rozumiem, że to mnie przypadł ten zaszczyt?
- Twoja błyskotliwość mnie zaskakuje.
- Tylko ... eee ... jestem na jutro umówiony i byłoby ciężko ...
- Czy wspominałam ci kiedyś, że w moim słowniku nie występują słowa "ale" oraz "nie"?
- Nie, ale ...
- To teraz wiesz. Jutro o siódmej przed firmą, do widzenia.
- Ale ...
- I mała rada: róże mają być czerwone, a czekolada ma być biała. Rozumiemy się?
- Eee ...
- A spróbuj źle tańczyć to o awansie możesz zapomnieć!
***
Następnego wieczoru razem ze swoją szefową stanął przed Pałacem Prezydenckim.
- Łał. Robi wrażenie.
- Tylko za pierwszym razem, mój drogi. Za duży przepych, jak dla mnie.
Jemu natomiast wydawał się przepiękny. Był tu podobno kiedyś razem z Matim i Vitą, ale niewiele pamiętał
Prezydent jednak nie ugościł ich w żadnej wielkiej jadalni, tylko na skromnym tarasie z kilkoma stolikami.
Chciał sprawdzić jakie drinki można kupić przy barze, ale Agata zaciągnęła go do stolika obok przy którym znalazła znajomą.
- Cześć, Marzanko! Nie sądziłam, że cię tu spotkam.
- Ja też nie. W sumie dobrze, że się spotkałyśmy, bo musisz w końcu porozmawiać ze swoim dyrektorem. Od dwóch tygodni, dzień w dzień, męczę go by podpisał tę umowę, a ten dalej się upiera przy swoim.
- Rozmawiałam z nim, powiedział, że jeszcze to przemyśli. Teraz leży w łóżku z trzydziestoma dziewięcioma stopniami gorączki. A gdzie masz swojego partnera?
- Nawet mi o nim nie wspominaj! To smutne, że jako jedyna w rodzinie Landgraabów mam mózg. Teraz pewnie gzi się z jakąś panienką w toalecie. Już przywykłam.
- A kim jest twój książę?
- Marcin Urban, jestem ... eee.
- Mój zastępca.
- Naprawdę?
- A więc to jest ten Urban, o którym tak wiele słyszałam.
- O mnie?
- Tak, o tobie, mój kochany. Twoja ciotka nieźle dała się Landgraabom we znaki. W końcu też jesteśmy jakąś tam rodziną.
Marcin udał, że chciałby sprawdzić ceny drinków i czmychnął, gdy tylko Marzanna zaczęła przydługą opowieść o swoich przygodach z Altami i Urbanami. Nie sądził jednak, że natknie się na kogoś znajomego.
- Marcin! Co ty tu robisz?
- Wujek?! Nie sądziłem, że cię tu spotkam.
W skrócie wyjaśnił mu historię z chorobą prezesa i niespodziewanym zastępstwem.
- Nieźle się urządziłeś. Twoja szefowa to niezła laska.
- Weź przestań. Nic między nami nie ma.
- Na pewno? Dobra, żartowałem, wiem że ty taki nie jesteś co by się do niej przystawiał. A właśnie, jak tam z Matyldą?
- Koniec. Nie wyszło nam za bardzo.
- No proszę, kogo tu mamy? Dwie plamy na honorze rodziny dostały zaproszenie na tak wystawne przyjęcie?
- Marietiusz! Chodź, napijesz się z nami!
- Nie sądzę. Mówiłem ci, Eligiuszu, żebyś się nie zadawał z tymi zdrajcami. Pff!
- Jakimi zdrajcami?
- No cóż, gdyby moja matka prowadziła cukiernię to zapadłbym się pod ziemię ze wstydu. A ty, jak gdyby nigdy nic pokazujesz się tutaj.
- Masz jakiś problem, stary dziadu?
- Szanuj starszych, gówniarzu! Przez twoje cyrki, jeden z moich przyjaciół, stracił stanowisko w twojej firmie i na jego miejsce wzięli tą blond idiotkę.
- Mówisz o Sośnickim?
- Nie dorastasz mu do pięt, mały gnojku! Ty, twoja siostrzyczka i mamusia jesteście siebie warci. Nasi przodkowie przewracają się w grobie!
- Ojej, jak się boję. Za skradzione pieniądze, kup sobie chociaż imitator mózgu, bo tego prawdziwego chyba od dawna już nie ma z nami.
- Powiedział ten, którego matka jest tłustą swinią, pracującą za grosze w zwykłej cukierni.
***
- I co ja mam z panem zrobić, panie Urban? Poszalał pan.
- Ja poszalałem?
- Pobił pan ministra, notabene swojego krewnego, a to jest wykroczenie karalne. W świetle prawa może być pan skazany na karę pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do nawet dziesięciu lat.
- Przepraszam, a coś mu się stało? Zmiażdżyłem mu kręgosłup? Z tego co pamiętam, to tylko rozbiłem mu nos.
- Pan minister miał za dwa dni mieć wystąpienie w Parlamencie Simropejskim. Ma się pokazać ze stłuczonym nosem? Pomyślał pan o tym jak nasz kraj wypadnie? Obywatele tłuką na kwaśne jabłka posłów!
- Wie pan dlaczego doszło do bójki? Obraził moją rodzinę! Obraził moją matkę, moją siostrę i mnie! Nie wiem czy pan pamięta jak sześć lat temu Julietta Urban próbowała przejąć władzę? On ją popierał i dalej jest na wolności. Mogę zapytać dlaczego?
- Wiesz, synku, kim ja jestem? Za obrazę funkcjonariusza mogę ci dopisać kilka kolejnych latek w więzieniu, więc lepiej siedź grzecznie.
- Ale ...
- Mogę też dopiąć ci kilka nierozwiązanych spraw, będziemy mieli lepszy wynik.
Marcin zamilkł i tylko słuchał o konsekwencjach jego "haniebnego czynu". Następnie dwóch funkcjonariuszy odprowadziło go do tymczasowego więzienia, w którym ma zostać aż do czasu przesłuchania.
Czuł się wyjątkowo podle. Coś w nim pękło i po prostu nie mógł wytrzymać tego jak ten zgred bezkarnie obrażał jego rodzinę (chociaż sam nią był).
Kilka godzin później do celi wprowadzono jakąś młodą dziewczynę, w jego wieku.
- Cześć, co tam?
- Cz-cześć.
- Jak się nazywasz?
- Marcin. A ty?
- Emma. Sama nie wiem czemu tu jestem, ale przynajmniej dają jedzenie za darmo.
- Czekaj, czekaj. Czy to nie ty pojawiłaś się w tej Randce w Ciemno?
- Tak, to ja. Chcesz mój autograf?
Z braku towarzystwa Marcin zajął się rozmową z Emmą by jakoś zabić czas. Nie za bardzo rozumiał to, co mówiła, ale wydawała się być całkiem sympatyczna.
***
- Szefie, mamy problem!
- Co się znowu stało?
- Eee ... jakby to powiedzieć. Agata Nosek złożyła do sądu pozew o składanie przez ministra fałszywych zeznań przeciw temu młodemu Urbanowi. Oskarżyła również pana o niewłaściwe postępowanie śledcze i zamiatanie spraw pod dywan.
- Co mnie obchodzi jakaś Nochalowa? To ktoś ważny? Nie!
- No właśnie tak. Dyrektorka całkiem sporej firmy i jednocześnie szefowa młodego.
- Świerkowski wysłał panu kopię pozwu na pana skrzynkę mailową. Sporo wysoko postawionych osób ją poparło.
- Taa ... chce oczyścić swojego pracownika z zarzutów.
- Radziłbym nieco się pospieszyć, bo czeka w holu. Zawołać ją?
- CO?! Powiedz jej, że mnie nie ma!
- Niestety, Świerkowski już powiedział, że pan jest.
- Nie dam mu urlopu, obiecuję! A matka mówiła, żebym został lekarzem, to ja, idiota, wybrałem szkołę policyjną! Ech!
Komendant otworzył skrzynkę mailową i zdębiał. Pod pozwem widniało około czterdziestu podpisów znanych i szanowanych biznesmenów i polityków. Co ciekawe, większość podpisanych polityków to byli członkowie opozycji, którzy szybko wyczuli skandal.
- Dzień dobry, pani Nosek.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry.
- Jakim prawem aresztowaliście mojego zastępcę?!
- Pobił ministra polityki wew ...
- Który wcześniej obraził go prosto w twarz.
- To nie moja ...
- Poza tym mój pracownik tylko go spoliczkował, a tamten rzucił się na niego z pięściami. A teraz jeden z nich siedzi na dołku, a drugi w swoim mieszkaniu w wieżowcu i liczy kasę na prawników.
- Macie dwadzieścia cztery godziny na wypuszczenie mojego zastępcy z aresztu albo złożę na pana doniesienie u ministra sprawiedliwości, a uprzedzam, mam z nim dosyć dobre relacje.
- Ale proces sądowy ...!
- Pan Marietiusz w ciągu dwudziestu czterech godzin wycofa swój pozew, gwarantuję. W tym czasie mój pracownik ma zostać wypuszczony. Może pan nas przesłuchiwać w nieskończoność, każdy uczciwy uczestnik przyjęcia potwierdzi moją wersję.
Agata była bardzo zadowolona z siebie. Wystarczyło tylko znalezienie haka na tego starego goblina, mały szantażyk i Marcin już jest na wolności. No i dzięki małemu skandalikowi, jej przyjaciel jest coraz bliżej fotelu prezydenta.
***
Marcin wrócił do domu i poczuł lekkie ukłucie żalu w sercu. Był sam. Mati pojechał do Lenny, Charlie wyjechał na kilka dni do znajomych, a do Matyldy nie chciał dzwonić.
Została mu tylko jedna osoba.
- Halo, Aga? Nie przeszkadzam? Może miałabyś ochotę na wyjście gdzieś na miasto na obiad, bo wtedy ... Jasne ... Okej, tylko się przebiorę i wskakuję w metro.
Ubrał się najlepiej jak potrafił i stanął przed lustrem. Zapomniał o wszystkich smutkach i poczuł w sercu coś, czego nie czuł od paru ładnych lat.
Miał już wyjść z domu gdy sobie o czymś przypomniał. Randka z Matyldą dziesięć lat temu. Zmienił szybko garnitur i ruszył na spotkanie z przyjaciółką. Na razie przyjaciółką.
Gdy tylko ją ujrzał, poczuł, że wpadł się po uszy.
- Czeeeeść! Nie masz pojęcia jak się martwiłam.
- Nie było o co, moja szefowa mnie szybko z tego wyciągnęła.
- Wiem, dzwoniła do mnie. Naprawdę spoko babka.
- Ślicznie wyglądasz.
- E tam, przesadzasz! Jedyna suknia, którą mam. Pamiątka po mamie.
- Ja nigdy nie przesadzam.
- Ej, to chyba ja, jako kobieta, powinnam to powiedzieć.
- Haha, w sumie racja.
- Dzień dobry, poproszę stolik dla mnie i mojej damy.
- Jakiej damy, czy naprawdę wyglądam tak staro?
- No dobra, dla mnie i mojej panienki.
- Młodej i ślicznej panienki!
- No dobra, poproszę stolik dla mnie i mojej najśliczniejszej i najpiękniejszej panienki.
- Ojej, jakie ceny. Ja może tylko sałatkę.
- Ja stawiam.
- Nie musisz.
- Nie rób dramy. Następnym razem zapłacisz.
- Naprawdę nie musisz.
- Słuchaj, ja chcę. Gdybym nie chciał tobym cię nie zapraszał.
- Następnym razem ja stawiam. Chociaż na nic poza SimDonaldem mnie nie stać, więc możesz już od razu wybrać, który zestaw bierzesz.
- Następnym razem możesz ugotować mi obiad. Wyjdzie taniej.
- Radzę ci, nigdy nie jedz niczego co ja robię. Gdy siadam do garów, potrafię nawet parówki ugotować na węgiel.
- Zobaczysz, za dziesięć lat już będę prezesem i będę cię co tydzień zapraszał na obiad do restauracji.
- Tylko raz w tygodniu? Taką damę jak ja trzeba zapraszać codziennie, hi hi hi.
- Czyli jednak damę?
- Wtedy będę stara, gruba i brzydka, więc będziesz mógł mnie nazywać damą.
Marcin z taką miną mógłby zostać akwizytorem.
- Ojej, wygląda bardzo smacznie.
Z cyklu "Agnieszka vs pałeczki"
- Który dekiel wymyślił jedzenie tymi cholernymi pałami?! Czemu te chińczory są takie powalone?!
- Niespadnijniespadnijniespadnijniespadnij. Szlag! I to akurat między cyce, ech!
- Naprawdę bardzo ci dziękuję. To był wspaniały wieczór.
- Nie ma za co. Chętnie bym to powtórzył.
/niezręczna cisza/
- Eee ... może wpadłabyś na chwilę do mnie. Oglądnęlibyśmy jakiś film i pogadalibyśmy.
- Jasne, czemu nie? Tylko moglibyśmy wpaść na chwilkę do mnie, przebrałabym się tylko w coś wygodniejszego.
W nieco mniej odświętnych strojach spędzili dwie kolejne godziny, oglądając obsypany Simcarami film
"Mama Lenny 2: Reinkarnacja" z Lenną w roli głównej.
pomimo tego, że film do nudnych nie należał, po krótkim czasie stracili zainteresowanie na rzecz ... czegoś innego.
A przy napisach końcowych to w ogóle ...
Aż w końcu stało się to, co się stać musiało.