Po długiej przerwie wracam z kolejnymi przygodami Beatki i jej niezrównoważonej rodzinki, uprzejmie prosząc Indrę lub Veriona o podesłanie mi zapisu z Bzdetami gdyż swoją głupotą usunąłem go w swojej grze. Z góry dziękuję.
Relacja 110 - Przedślubne Ekscesy
Ślub Benia i Gai zbliżał się wielkimi krokami, a jak wiadomo, każda panna młoda na swoim ślubie chce wyglądać jak najpiękniej. W przypadku Gai było identycznie, więc dziewczyna postanowiła wybrać sobie najładniejszą suknię jaką znajdzie, korzystając z pomocy Bereniki.
- I co sądzisz Berenika? Ta chyba będzie idealna, jest dokładnie taka jaką sobie wyobrażałam zawsze, gdy myślałam o ślubie
- Szczerze? To jak dla mnie suknia jak suknia, nie rozumiem tego całego wow na śluby, wydajesz kupę kasy na to całe wesele, a można by było z tego zrobić drugie projekt X, a przecież bez ślubu można żyć. I weź decyduj się szybciej, bo umówiłam się z Adamem, załatwił niezły towar na dziś.
Niestety, przymierzanie ślubnej sukienki nie mogło trwać długo, bo do pokoju wbiła Wandzia, która postanowiła wtrącić swoje trzy grosze.
- Oj córcia, a co ty masz na sobie! Przecież to sztuczny materiał, jeszcze cię uczuli, popatrz zresztą jaka długa ta sukienka, jeszcze się zahaczysz, wywrócisz, rękę złamiesz... Dobrze, że tu przyjechałam, mam idealną sukienkę dla Ciebie! Naturalny materiał, bezpieczny, nie uczula i sprawdzony osobiście przeze mnie 40 lat temu kiedy brałam ślub z twoją matką.
- Mamo, czy ty zwariowałaś, mam się ubrać w twoją suknię ślubną? Przecież brałaś ślub tyle lat temu, że takie sukienki są totalnie niemodne, będę wyglądała jak jakiś pasztet...
- Oj daj spokój córcia, przymierz chociaż, zobaczysz jaka będziesz zadowolona! A jak ubierzesz tą co masz teraz na sobie to będę się bać, że coś ci się stanie i nie będę czuła się szczęśliwa z twojego zamążpójścia!
Ostatecznie Gaja postanowiła nie sprzeczać się dalej z matką i przymierzyła suknię po matce. Uroczo wygląda, prawda?
- Mamo, wyglądam jak jakaś królowa Elżbieta czterdzieści lat temu, albo inna faraonka Egiptu. Wybij sobie to z głowy, ja w tym do ślubu nie pójdę, wolałabym już pójść nago.
- Oh daj spokój, wyglądasz pięknie przecież. Prawda Berenisiu? Weź jej przetłumacz dziecko, bo mnie nie posłucha
- Ja to się tam nie znam, zresztą mam już dość przymierzania tych keicek, Adam na mnie czeka, nara!
- Wybij sobie mamo z głowy, że to ubiorę. Ja chcę normalnie wziąć ślub, a jak Benio mnie zobaczy w tej szmacie to ucieknie, albo zemdleje, ja nie mam zamiaru narażać go na szwank.
Po sporze z Wandą o suknię ślubną, Gaja postanowiła poprosić Beatkę o pomoc w pofarbowaniu włosów, gdyż swoich matek miała już po dziurki w nosie.
- Nie chcę żadnego blondu, czarnego czy innego burbudnu, taki kolor jak mam, po prostu nie chcę by były widoczne odrosty na ślubie...
- Spoko Gajuś, ja to mam normalnie fach w ręku, kiedyś ściąłem włosy mojemu ojczymowi, normalnie z wrażenia włosy mu powypadały, dosłownie!
Niestety, Beatka zapomniała wspomnieć, że Wieśkowi włosy nie wypadły z zachwytu, tylko sama mu je usunęła, gdy chciał je podciąć dla Enrique. Farbując włosy przyszłej synowej, Becia kolejny raz udowodniła, że ma z fryzjerką tyle wspólnego, co Błażejek ze sportem.
- Hmm, trochę inny kolor mi wyszedł niż miał... Ale jest mega oryginalnie! Na tysiąc placków ziemniaczanych, przyrzekam, że teraz jest moda na takie włosy, a chyba o to chodzi, by na ślubie wyglądać modnie no nie?
- Modnie? Pani chyba sobie jaja robi, nie pójdę przecież do ołtarza z kudłami jak jakiś mangodebil! W ogóle jakim sposobem z brązowej farby zrobiła pani różową? Zaraz wykituję, niech pani natychmiast mi to naprawi!
Bećka uznała, że jedynym sposobem jest lekko przyciąć włosy Gai, twierdząc, że na krótkich włosach farba szybciej schodzi. Niestety, trochę ją poniosła z nożyczkami...
- MIAŁA PANI MI USUNĄĆ TEN RÓŻ, A NIE WSZYSTKIE WŁOSY! JAK JA TERAZ WYGLĄDAM!
- NA SCHAB Z KOŚCIĄ, NIE KRZYCZ TAK, PRZECIEŻ NIE MASZ RÓŻU NO NIE? WIĘC O CO TE PRETENSJE!
- NAJPIERW MATKA UBIERA MNIE JAK ŚREDNIOWIECZNĄ PANNĘ LEKKICH OBYCZAJÓW, TERAZ PANI ŚCINA MNIE NA ŁYSĄ PAŁĘ, JAK JA MAM ŚLUB WZIĄĆ TAK WYGLĄDAJĄC? ZAMIAST ŻYCZYĆ MI SZCZĘŚCIA NA NOWEJ DRODZE, GOŚCIE BĘDĄ ŻYCZYĆ MI WSPÓŁCZUCIA, MYŚLĄC, ŻE MAM RAKA!
No cóż, Beatka kolejny raz udowodniła, że tam gdzie się pojawia rzeczy niemożliwe stają się możliwe.
- WIESZ CO, ZERO WDZIĘCZNOŚCI, CZŁOWIEK CI POMAGA, A TY JESZCZE PRETENSJE MASZ I KRZYCZYSZ, MAM DOŚĆ, RADŹ SOBIE SAMA, JA IDĘ COŚ ZJEŚĆ!
Załamana swoją łysotą, Gaja, postanowiła pożalić się Beniowi.
- Benio, jak ja przecież wyglądam, nie pójdę tak do ołtarza, najlepiej jak odwołamy ten ślub, przecież to będzie katastrofa! Ślub za kilka tygodni, a wszystko jest nie tak.
- Oj daj spokój, Gajuś, wyglądasz przecież pięknie! Z długimi włosami, z krótkimi, czy łysą będę cię kochał całym sercem.
- Benio, ty to umiesz mnie pocieszyć! Na prawdę moja łysota ci nie przeszkadza?
- Nie, ale zrób coś, bo jak jesteś łysa jak kolano to się czuję trochę jakbym był z facetem, strasznie ci łysa glaca nie pasuje.
Nowym wyglądem Gai zachwyciła się jako jedyna Krysia, widząc w niej siebie sprzed lat.
- Nie wierzę, Gaja łysa? Wiedziałam, że kiedyś pójdzie w moje ślady! Ja w jej wieku wyglądałam przecież identycznie! Moja krew, aż normalnie chyba jednak zajaram z Bereniką i Adamem to zioło co mi proponowali, może Wanda nic nie zauważy.
Tymczasem Beatka, zła na postawę Gai, opowiedziała wszystko Błażejkowi, o tym, jak pozbawiła Gaję włosów.
- No i mówię ci pulpeciku, zero wdzięczności, rozumiem, że nie wygląda jak chciała, ale żeby zaraz robić awanturę?
- Już się nie przejmuj, ja się martwię, że ona jest w stresie przed ślubnym.
- No ale nie musi robić awantur na kurczaka z ryżem! Chciała żebym usunęła jej ten róż, to usunęłam, nie rozumiem po kiego ona drąży temat!
- A jak jej usunęłaś tą farbę z włosów, kruszynko?
- No jak to jak, opitaliłam ją na łyso. Eh, idę coś jeszcze zjeść,z tych nerwów jestem cały dzień głodna.
Błażejek wpadł na pomysł jak może pomóc synowej. W pracy pracował ostatnio nad specyfikiem na porost włosów, więc wypożyczył z laboratorium odpowiednią maszynę i składniki i ruszył do pracy.
- Hmm, mam nadzieję, że nikt nie zauważy, że pożyczyłem trochę składników i maszynę z laboratorium... Bez pytania.
Po kilku godzinach ciężkiej pracy (i oddaniu maszyny do laboratorium, by nikt nie zauważył jej zniknięcia), Błażejek zawołał Gaję i dał jej wykonany przez siebie eliksir na porost włosów.
- Musisz to wypić, ale jestem pewny, że powinno zadziałać, tylko się boję, że będą skutki uboczne.
- Walić skutki uboczne, ja chcę odzyskać swoje śliczne brązowe włosy! Pan jest pewny, że to działa tak? Testowaliście to?
- Tak szczerze to nie mieliśmy na kim, więc testuję to pierwszy raz na tobie. Smacznego!
Gaja mimo obaw wypiła specyfik od przyszłego teścia z nadzieją, że pomoże to jej odzyskać stary wygląd.
- Dobra Gaja, raz się żyje, chlup w ten dziub!
Ku uciesze Błażeja specyfik zadziałał i Gaja bez skutków ubocznych odzyskała stary wygląd.
- Pan jest genialny! Nie wiem jak się odwdzięczę, nie spodziewałam się, że to zadziała, prędzej uważałam, że padnę trupem, co by mi chyba różnicy nie zrobiło
- Też się cieszę, że działa, to oznacza, że możemy ruszyć z masową produkcją. Kto wie, może dostanę za to nobla!
Do rozmowy wtrąciła się Beatka, która wkroczyła do salonu niczym PiS do sejmu, zadowolona, że ostatecznie Gaja odzyskała dawny wygląd i nie chce już jej zabić.
- No i widzicie, wszystko skończyło się dobrze, nie wiem po co była ta cała awantura! Ale w sumie to w różowym wyglądałaś ładniej, oryginalnie chociaż... To co, może komuś śledzia w sosie śmietanowym?
Ciesz się, Beatko, Ciesz, z dobrego zakończenia, bo jutro czeka Cię wieczór panieński Twojej przyszłej synowej.