Chyba odcinek raz na trzy tygodnie zostanie stałą rozkładówką "M jak Mysikróliki".
Dziękuję za wszystkie komentarze i bez przedłużania zapraszam na kolejną relację!
___________________________________________________________________________________________________________________________
Relacja 40
- No, nareszcie wstałaś, śpiąca królewno. Za dwie godziny musimy być w Oazie Zdroju!
- Co?
- Dlaczego mnie nie obudziłaś, Bells?!
- Mówiłaś, że nastawisz sobie budzik.
- Ale ty powiedziałaś, że też nastawisz, więc nie nastawiałam swojego, bo myślałam, że mnie obudzisz!
- Rany, to trzeba było powiedzieć!
- Grr! Idę się wykąpać.
Godzinę później...
- Judka, wyłaź już stamtąd, za pół godziny wychodzimy!
- Tak, tak, już wychodzę! Jeszcze tylko trochę kremu przeciwzmarszczkowego... Jakbym go potrzebowała, hehe.
Tymczasem do Mysikrólikowego Gniazdka zmierzał (jak zwykle nie w porę
) niezapowiedziany gość.
"Tym razem mi się uda! Zaproszę Bellę na randkę! Cukiernia jest dziś zamknięta, więc na pewno będzie w domu. A jak jej nie będzie, to usiądę i będę na nią czekał, choćbym miał czekać cały dzień!"
Puk, puk, puk!
- Hę? Kto to może być w sobotę o takiej porze?
- Bella!
- Darren?
- Tak się cieszę, że wreszcie cię zastałem.
- Ja też się cieszę, ale...
- Wiem, że nasza znajomość zaczęła się od dziwnej strony, ale chciałbym to naprawić i lepiej cię poznać, dlatego chciałbym spytać, czy wyskoczyłabyś ze mną do kawiarni?
- Och... Bardzo chętnie, ale widzisz, wnuczka Judki wychodzi dziś za mąż i właśnie wybieramy się do Oazy... Przykro mi.
- Ach, rozumiem... Cóż...
- Ale zawsze możesz pójść tam jako moja osoba towarzysząca.
- Mówisz poważnie?
- Oczywiście!
- Rewelacja, dziękuję! Skoczę się tylko przebrać i za pół godziny będę z powrotem.
- Obawiam się, że możesz nas już nie zastać. Spotkajmy się na miejscu, znasz adres. Ślub odbędzie się w domu Marzanny i Malcolma.
- Jasne. Do zobaczenia.
Na miejscu również trwały gorączkowe przygotowania.
"Moja mała córeczka, tak szybko dorosła! Pamiętam, jak z Marianną stawiały pierwsze kroki, a dziś stoi przede mną w sukni ślubnej!"
- Co sądzisz, mamo?
- Wyglądasz przepieknie.
- Jedna rzecz nie daje mi spokoju - dlaczego nie przedstawiłaś nam Adama wcześniej?
Ada musiała szybko wymyslić jakieś wiarygodne kłamstwo. Jako gwiazda Simstagrama chwaliła się dosłownie wszystkim całemu Światu, więc jak wytłumaczyć tę sytuację? W co jej matka będzie skłonna najprędzej uwierzyć?
- Ja po prostu... sądziłam, że nie zaakceptujesz mojego związku z takim plebejuszem. Pewnie wolałabyś, żebym wyszła za kogoś o ustalonej pozycji społecznej. Kogoś bogatego.
Marzanna poczuła nagłe ukłucie w sercu. Więc tak myślała o niej córka? Kiedy to się stało? Kiedy zmieniła się w Nancy, której przecież tak bardzo nienawidziła?
- Córeczko, jak mogłaś tak pomyśleć? Sama pochodzę z klasy średniej i nigdy nie stanęłabym na drodze twojego szczęścia. Pieniędzy mamy dość dla siebie i Adama, a nawet dla całej jego rodziny, jeśli będzie trzeba.
- Och. Nie wiedziałam...
Między matką i córką zapadła niezręczna cisza. Dzień ślubu to jednak nie czas na smutek, więc Marzanna wzięła się w garść i przywołała na twarz promienny uśmiech.
- To jak, gotowa na zostanie panią Trzmielojad?
- Haha, chyba żartujesz! W życiu nie przyjęłabym takiego prostackiego nazwiska. Adam dopisze do swojego człon "Landgraab", a ja zrezygnuję z "Mysikrólik".
Marzanna poczuła kolejne ukłucie, tym razem żalu. Osobiście przywiązywała wielką wagę do swojego panieńskiego nazwiska - było świadectwem niezależności w świecie Landgraabów, dowodem, że nie-Landgraab tez może coś osiągnąć. Myśl, że jakiś Mysikrólik został obwołany najlepszym dyrektorem ostatniej dekady, była solą w oku wielu blondwłosych Malcolmów. Tymczasem Ada rezygnuje ze swojego dziedzictwa lekką ręką, stając się tym samym kolejną w tłumie jasnowłosych pań Landgraabowych.
- Lepiej już schodźmy, goście pojawią się lada chwila. Raz jeszcze gratuluję, córeczko. Życzę wam z Adamem dużo szczęścia.
Na dole Ada spotkała swojego przyszłego męża i... nie do końca spodobało jej się to, co zobaczyła.
- Ta-daa! I jak ci się podoba? Zawsze chciałem mieć taką haftowaną kamizelkę. Rewelka, nie?
- Idioto, coś ty na siebie włożył?!
- Przecież mówiłam, że jeśli nie umiesz sam dobrać garnituru, wynajmę ci stylistę, ale powiedziałeś, że sobie poradzisz!
- Nie podoba ci się?
- Czy mi się nie podoba? Oczywiście, że mi się nie podoba! Miałeś kupić biały lub kremowy garnitur, GARNITUR, co w tym takiego skomplikowanego?!
- Wiesz co, Ada? Ty się w ogóle nie znasz na męskiej modzie.
- Oboje tak cudownie wyglądamy, że trzeba to uwiecznić. Będziemy najpiękniejszą parą w Internecie! Co ty na to? Małe selfie na zgodę?
- Hmm, no dobra, i tak już nic na ten twój głupi strój nie poradzę, a jakoś trzeba powiadomić fanów o zmianie stanu cywilnego.
- Powiedz "seeeer"!
- Zamknij jadaczkę. I otwórz oczy, mój mąż nie może wyglądać na zdjęciu jak jakiś Quasimodo. Jak ty niewiele wiesz o autoprezentacji.
- Przestań gadać i uśmiechnij się, pokaż Światu, jaka jesteś szczęśliwa, że wychodzisz za mąż, jupi!
- Zaczynasz działać mi na nerwy, a jeszcze nawet nie jesteśmy małżeństwem.
Przed ceremonią Malcolm i Marzanna mieli wreszcie okazję poznać babcię Adama.
- Naprawdę pięknieście to państwo urządzili, wszystko takie eleganckie i w ogóle, jak na jakimś balu!
- Wszelkie pochwały należą sie mojej pięknej żonie, sama wszystko zorganizowała.
- No to ma pan bardzo zdolną żonę!
- Och, daj spokój Malcolm, mama bardzo mi pomogła.
- Mamy do pani jedno pytanie, Adam nie bardzo chciał o tym rozmawiać. Dlaczego nie zaprosił nikogo więcej z rodziny?
- Aaa, stare dzieje. Jego rodzice, mój syn z żoną, zginęli w wypadku samochodowym, jak Adaś byś małym berbeciem.
- Tak mi przykro... Nie mieliśmy pojęcia...
- Nic się nie stało, już dawno pogodziliśmy się z tą stratą. Adaś był tak mały, że ledwie ich pamięta.
- Postaramy się zastąpić mu rodziców najlepiej, jak się da, obiecuję to pani.
- Dziękuję, dziecko, dziękuję. Przestańmy mówić o smutnych rzeczach, dziś jest szczęśliwy dzień! Bardzo się cieszę, że Adaś znalazł sobie wreszcie żonę, już się bałam, że jest jednym z tych TFU! przebrzydłych homoseksualistów.
- Yyy... taak, to by była wielka strata dla nas wszystkich.
[
Malcolm próbuje powstrzymać się od parsknięcia śmiechem.]
Z niewielkim opóźnieniem na miejsce dotarł również Darren. Zatrzymał się przy wejściu, nie wiedząc, co robić dalej. Nigdzie nie mógł wypatrzyć Belli, co sprawiało, że jeszcze bardziej się denerwował. Wreszcie się spotkają... jak to rozegrać? Czy ona czuje to samo, co on? Wtedy, pod jemiołą, wydawało się, że tak...
Na szczęście Bella szybko zauważyła jego przybycie (wcale nie zerkała nerwowo co chwilę w stronę furtki...
).
- Bella! Tak się cieszę... Możemy chwilę porozmawiać?
- Tak, ale nie tutaj. Chodźmy na górę.
- Nie sądziłam, że będziesz chciał się jeszcze ze mną spotkać. Od naszego... incydentu minęły prawie cztery miesiące.
- Próbowałem się z tobą skontaktować przez cały czas! Dzwoniłem do ciebie, przychodziłem do cukierni, ale nigdy nie mogłem na ciebie trafić. Byłem na siebie wściekły, bałem się, że w końcu będzie za późno... Bello, to, co wtedy między nami zaszło, było magiczne! Takie rzeczy nie zdarzają się co dzień. Przeszkody, które rzucał mi pod nogi los, tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że warto o to zawalczyć. Bello, zakochałem się w tobie na zabój.
- Ja... ja nie wiedziałam...
- To wszystko, co powiedziałeś... Ja czuję to samo, ale czy zastanowiłeś się nad tym poważnie? Jesteś taki młody, masz całe życie przed sobą, a ja... mam dzieci, które są starsze od ciebie! Wiem, że nie wyglądam na swoje lata, ale czy nie uważasz, że jestem dla ciebie za stara?
- Bello, jesteś najcudowniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem. Nie pozwól nikomu wmówić sobie, że jesteś na coś za stara.
Bellę chyba odrobinę poniosło...
... a Darren nie protestował.
- Bells, jesteś tu? Bells! Ceremonia zaraz się zacznie!
- Ups! Chyba młodzi nie wytrzymali do nocy poślubnej, hihi! Lepiej się stąd zmyję, zanim mnie zauważą.
Gdy udało się wreszcie zebrać wszystkich gości w komplecie, Adrianna i Adam stanęli przed
sztucznym wodospadem ołtarzem, by złożyć sobie przysięgi małżeńskie. <3
Dlaczego nie chcecie usiąść? Dlaczego?! ;_;
Marianna została poproszona o bycie świadkiem dla młodej pary.
- Adamie, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności.
- Ty także, Adrianno, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, póki śmierć nas nie rozłączy.
- Jej, jesteśmy małżeństwem! Chodź do mnie, moja żoneczko!
- Haha, też nie moge się temu nadziwić...
Gdy tłum gości zaczął skandować "gorzko, gorzko!", młodzi ograniczyli się do skromnego pocałunku w policzek.
Na szczęście nie wzbudzili tym w nikim podejrzeń, gdyż zostało to uznane za skromny i stonowany gest, godny osób poruszających się w elitarnym kręgu towarzyskim.
Niektórym z gości jak widać udzieliła się romantyczna atmosfera, lecz przy jednym stoliku panowała dość niezręczna cisza. Kolejny ślub w rodzinie sprawił, że Aleksander i Blanka zaczęli myśleć, że już najwyższy czas, aby i oni sformalizowali swój związek. Problem w tym, że żadne nie przyznało się temu drugiemu do takich myśli i w ten sposób Blanka zadręczała się, że Aleks nie zamierza jej się nigdy oświadczyć, a Aleks pocił się, próbując wybrać między pragnieniem małżeństwa z Blanką a lękiem przed kolejną matrymonialną porażką.
W tym czasie Pan Młody szalał na parkiecie z prateściową i szwagierką...
... a jego świeżo upieczona żona zabawiała gości przy barze.
- Wspaniałe wesele, Adrianno. Życzę wam wiele szczęścia i... nie chcę wyjść na zgorzkniałego piernika, ale mam nadzieję, że dobrze przemyśleliście tę decyzję.
- Och, daj spokój, nie każde szybko zawarte małżeństwo źle się kończy. Spójrz tylko na moich rodziców! Tyle lat, a oni nadal są razem.
- Yy, tak, rzeczywiście. To chyba u was rodzinne, haha!
- Daję słowo, jak tylko go zobaczyłam, od razu pomyślałam, że jest gejem! Mam niezawodny gej-radar, wyczuję takiego w dwie sekundy.
- Cóż, najwyraźniej twój gej-radar tym razem zawiódł.
- Nie wierzę, jeszcze nigdy się nie pomyliłam. Poza tym heterycy się tak nie ubierają.
- Hej hej, uważajcie, mówicie o moim mężu!
- Hahaha!
- Penny, pamiętasz, jak ci mówiłem, że nie mogę się doczekać twojego ślubu?
- Tak?
- Chciałem ci tylko powiedzieć, że nie musisz się AŻ TAK spieszyć.
- Hahaha!
- Spokojnie, tato, możesz być pewny, że nie wezmę przykładu z Ady.
- Więc, słyszałam, że jesteś malarzem?
- Chciałbym nim być. Na razie maluję do szuflady, ciągle się uczę. W przyszłym roku będę zdawał do Akademii Sztuk Pięknych.
- To wspaniale! W naszej rodzinie nie było do tej pory żadnych artystów, z wyjątkiem mnie oczywiście.
Tak, tak, Bells, tylko że dekorowanie ciastek to nie sztuka...
- Gratuluję wydania za mąż pierwszej córki. Wesele jest rewelacyjne.
- Dziękuję, z drugą nie pójdzie mi tak łatwo. A ty pilnuj swojego Alana, bo ani sie obejrzysz, a on też będzie stał na ślubnym kobiercu.
- To prawda, dzieci tak szybko rosną...
Gdy Blanka odeszła, Malcolm postanowił porwać swoją żonę.
- Zatańczymy?
- Nie, dziękuję.
- Proszę, tylko jeden taniec.
- Nie, Malcolm...
- Wiesz, dzisiejszy dzień przypomniał mi nasz ślub. Pamiętasz? Wyglądałaś tak pięknie... zupełnie jak teraz.
- Malcolm, puść mnie.
- Nie przypominasz sobie? Byliśmy tacy młodzi, tacy szczęśliwi... Cieszylismy się jak głupi i nie moglimy oderwać od siebie wzroku.
- Malcolm, przestań, proszę!
- O co ci chodzi?!
- Nic nie rozumiem! Najpierw przez kilkanaście lat prawie ze sobą nie rozmawiamy, a teraz nagle wyskakujesz z tymi wspomnieniami! A ta rozmowa w Gwiazdkę? Malcolm, co my robimy?
- Nie wiem, Marzanno, ale radziłbym ci się uspokoić. Twoja siostra na nas patrzy. Idę porozmawiać z gośćmi.
- Dałabym sobie rękę uciąć, że jesteś gejem!
- Bo byłem! Ale potem poznałem Adriannę i zmieniłem zdanie.
- Hahahaha! Jesteś przezabawny,
- Barman, tej pani prosze już nie nalewać, jest w zdecydowanie zbyt dobrym humorze!
- Hahaha! Na Plumboba, popłakałam się ze śmiechu! Jak się kiedyś rozwiedziecie, sama za ciebie wyjdę.
[
Pełna napięcia cisza.]
- Yyy, panie Ćwir, dlaczego pan tak na mnie patrzy?
- Coco? Że ja? Niee, nie patrzyłem, wcale. To ty jesteś tym młodzieńcem, który skradł serce mojej córki?
- Yyy, tak, to chyba ja.
- Wspaniale, wspaniale. Mógłbym ci teraz wygłosić kazanie o postępowaniu z młodymi damami, ale wyglądasz na porządnego chłopaka, więc nie będę cię zamęczał tymi oklepanymi tekstami, jakimi zwykle raczą ojcowie chłopaków swoich córek.
- Dziękuję, panie Ćwir.
- Po prostu jeśli mojej księżniczce stanie się jakakolwiek krzywda, urwę ci głowę, jasne?
- Jak słońce, panie Ćwir.
- Jak się bawisz, szwagrze?
- Rewelacyjnie. Fantastyczna impreza. No i ożeniłem się z najpiękniejszą kobieta na Świecie, jak mógłbym narzekać?
- Daruj sobie te cienkie kłamstwa, ze mną możesz być szczery. Wiem o wszystkim.
- O wszystkim, to znaczy o czym?
- Noo o tej całej sprawie z ciążą i zaręczynami. Ada chciała podstawić na swojego męża jednego z moich kumpli, ale wszyscy są gejami.
- Naprawdę? To bardzo interesujące, co mówisz...
- Wstań na chwilę, to coś ci pokażę.
- Widzisz tego rudego chłopaka przy wieży stereo?
- Widzę, niezłe ciasteczko.
-
To Enrique Lotario. Jego Ada też prosiła o pomoc, więc wie o wszystkim. Straszny z niego plotkarz, więc skoro on wie, to jego dziewczyna, Paulina, pewnie też.
-
Ta blondynka?
-
Tak. Penny też jest wtajemniczona. Ona i Enrique mieszkają w jednym domu, więc było to tylko kwestią czasu.
- Penny?
- Brunetka, która tańczy z Murzynem.
- Też ładny.
- Stanowimy twój krąg zaufania. Jeśli będziesz potrzebował pomocy albo kogoś, żeby się wygadać, wal śmiało. Z moją siostrą długo sam nie wytrzymasz.
- Dzięki za ostrzeżenie.
Przyjęcie powoli dobiegało końca, a Adrianna zorientowała się, że przez cały dzień prawie nie rozmawiała ze swoimi przyjaciółmi. Znalazła ich wszystkich razem na kanapie koło basenu. Wyglądali tak beztrosko...
- Uff, co za dzień! Jak się bawiliście? Kto by pomyślał, że w swoje osiemnaste urodziny, zamiast bawić się na jakiejś szalonej imprezie, będę brać ślub!
- No, zwłaszcza z przekupionym gejem, którego zwerbowałaś w kawiarni.
- Z przekupionym gejem i do tego będąc w ciąży z innym. Masz rację, tego nikt się nie spodziewał.
- Enrique! Miałeś nikomu nie mówić! To była tajemnica!
- Ej, ej, spokój! Powiedziałem tylko Paulinie, to Marianna wszystkim rozgadała!
- No co, mi nie mówiłas, że mam nikomu nie mówić.
- Hahaha!
Gdy muzyka umilkła, a goście porozchodzili się do domów, świeżo upieczeni małżonkowie udali się do wspólnej sypialni.
- Haha, odstawiliśmy niezłe przedstawienie!
- Tak, przyznaję, było nieźle. Myślałam, że zawalisz sprawę, ale jednak można na tobie polegać.
- Tylko nie mysl sobie, że teraz, kiedy jesteśmy małżeństwem, masz do mnie jakieś prawa. Śpimy w jednym łóżku, ale nic więcej. Łapy przy sobie, zrozumiano?
- Spokojnie, złotowłosa, nie tknąłbym cię kijem od miotły, nawet jakbym nie był gejem.
- Sugerujesz, że jestem odrażająca? Lepiej spójrz w lustro, klaunie.
- Ale haftowaną kamizelkę to ty szanuj.
Aby nie pogorszyć swych stosunków, młodzi simowie nie odzywali się siebie więcej tego wieczoru i grzecznie poszli spać, zachowując odpowiedni dystans.
Spokój nie trwał jednak długo.
- Nie no, nie wytrzymam tego dłużej!
- Adam! Wstawaj, natychmiast! Wynocha z mojego łóżka.
- Co? Już, tak jest, generale!
- Co się stało, rozpychałem się czy co?
- Przedstawiłam cię rodzinie jako swojego ukochanego, wzięłam z tobą ślub i pozwoliłam ci się dotykać podczas wesela, ale tego już za wiele! Nie zamierzam do konca życia spać z tobą w jednym łóżku! To obrzydliwe! Będziesz spał w pokoju gościnnym. Pierwszy po lewej, zielone ściany, na pewno trafisz.
- Raaany, dobra, już sobie idę. Straszna z ciebie schizolka.
- Dobranoc!
- Jeśli kogoś spotkasz, powiedz, że chrapałeś i nie mogłam przez to spać.
- Oczywiście, kochanie.
- Dziękuję.
Tak oto Adam Trzmielojad-Landgraab został w swoją noc poślubną wyrzucony z wlasnego łóżka.
Jakie było jego zaskoczenie, gdy rano w drodze do łazienki spotkał teścia, wychodzącego w piżamie z drugiego pokoju dla gości.
- Pan Landgraab?
- Adam? Co ty tu robisz?
- Aaa, wie pan, strasznie chrapię i Ada nie mogła przeze mnie spać. Na razie przeniosę się tutaj, nie chcę, żeby z mojej winy była nieszczęśliwa. A co pan tu robi?
- Ja, yy, mam ten sam problem. Straszliwie chrapię i mojej żonie też to przeszkadza, więc śpię tutaj.
- Ach, te kobiety, wiecznie z czegoś niezadowolone, haha!
- Haha, właśnie! Proszę, idź pierwszy, skorzystam z łazienki na parterze.
W tym momencie między mężczyznami nawiązało się ciche porozumienie, żaden z nich bowiem nie słyszał chrapania drugiego...