Wstyd. Ale wstyd. Znowu trzy tygodnie przerwy.
Wybaczcie, ze tak rzadko coś wstawiam, ale nie mam zbyt często dostępu do "dużego" komputera, a z pustego i Salomon nie naleje. Za to dziś mam dla Was wyjątkowo długą relację (jakby zazwyczaj były krótkie
), w której pobiłam swój rekord liczby zdjęć na jeden odcinek.
Dziękuję za wszystkie komentarze, jak zwykle czytałam je z wielką przyjemnością.
Lion ostatnio dowiedziałam się, że w Polsce kuzyni pierwszego stopnia mogą legalnie wziąć ślub, więc wygląda na to, że Twój ksiądz miał rację.
Shattered lody stawiał Malcolm oczywiście, jak mógłby pozwolić damie przegrać?
A grafika moim zdaniem wygląda o niebo lepiej, od kiedy wyłączyłam to głupawe rozmywanie tła.
Stara-Raszpla Ada jest tak próżna, że poleci na każdy, nawet najbardziej szmirowaty komplement.
diamond5 owszem, szkoła (a właściwie kawałek korytarza i dwie klasy
) jest mojego autorstwa.
Małe wyjaśnienie kwestii Malcolmów Landgraabów.
U mnie wygląda to tak, że każdy pierworodny syn w danej linii dostaje imię Malcolm (I, II, III itd.). Nowe linie rodu powstają za każdym razem, kiedy jeden z synów wyprowadzi się, czy w inny sposób odłączy od rodziny - wtedy jego pierworodny będzie Malcolmem I. Geoffrey był drugim synem, lecz przejął linię po swoim bracie Malcolmie, który został wydziedziczony za małżeństwo z brunetką (o czym wspomniała kiedyś Nancy Landgraab). Dlatego też syn Geoffreya jest Malcolmem I, a kolejny chłopiec urodzony w tej rodzinie będzie Malcolmem II. Jeśli chodzi o tego Malcolma, który przypałętał się z Isla Paradiso, może mieć on z Adrianną i Marianną co najwyżej wspólnego pradziadka, ale jako że to w dalszym ciągu rodzina, jest nazywany kuzynem.
___________________________________________________________________________________________________________________________
Relacja 39
Wkrótce historia z oszczerczymi plakatami odeszła w zapomnienie i Penny znów mogła być beztroską nastolatką. W przeciwieństwie do Enryczka nie miała żadnych pretensji do Bartosza - w dalszym ciągu byli najlepszymi przyjaciółmi i spędzali ze sobą każdą wolną chwilę.
- Hej, Penny, dlaczego Enrique zachowuje się, jakbyśmy byli parą czy coś?
- Hahaha, nie zauważyłeś, że wszyscy tak o nas myślą?
- Kompletnie nie rozumiem, dlaczego.
- Może dlatego, bo cały czas spędzamy razem i zapraszasz mnie do siebie do domu?
- Co się dzieje z tym Światem, czy nikt już nie wierzy w przyjaźń damsko-męską?
- Właśnie, dwóch simów przeciwnej płci nie może się po prostu przyjaźnić?
- Współcześni simowie są beznadziejni.
- Całkowicie się z tobą zgadzam.
- Penny, kochanie, zostaniesz na obiad? Bo nie wiem, ile podgrzać pulpecik-O ŚWIĘTY PLUMBOBIE! Przepraszam, nie chciałam wam przeszkadzać!
- Mamo! Kiedy wreszcie nauczysz się pukać?!
- Przepraszam, Bartusiu, już wychodzę.
- Chciałam tylko powiedzieć, że bardzo się cieszę, że zebrałeś się wreszcie na odwagę. Już z tatą myśleliśmy, że nigdy się na to nie zdobędziesz! Gratulacje, gołąbeczki. No, to zmykam do kuchni. Obiad będzie za pół godziny.
Bartosz i Penny oficjalnie zostali parą i od tej pory nie odstępowali się nawet na krok.
Tymczasem w sąsiedniej dzielnicy inny ciemnoskóry młodzieniec przeżywał miłosne rozterki.
Po ostatnim niepowodzeniu postanowił zebrać się w sobie i zadzwonić do Belli celem zaproszenia jej na randkę.
- Halo?
-
Yyy... Bella?
- Nie, z tej strony Judyta, Bella poszła pobiegać i zostawiła komórkę w domu.
-
Ach! Yyy... to ten...
- Mam jej coś przekazać?
-
Yyy... nieee, dzwonię tylko tak... Bella miała mi dać przepis na lukier migdałowy, nic więcej.
- Dwoje mistrzów cukiernictwa wymienia się sekretami, co? Zaraz znajdę notes Bells i podyktuję ci ten przepis.
Po skończonej (i bardzo drętwej
) rozmowie Darren opadł wściekły na kanapę.
- Czy już nigdy nie uda mi się z nią umówić?!
Tego typu problemy z pewnością nie dotyczyły pewnej dwójki mieszkańców Oazy Zdroju.
Malcolm mieszkał u swoich krewniaków już od blisko dwóch miesięcy i jego romans z Adrianną kwitł w najlepsze. Młodzi obściskiwali się na imprezach w ekskluzywnych klubach...
... na publicznym basenie...
... i w parku. Hamowali się jedynie w obecności państwa Landgraabów, ponieważ Ada nie była pewna, jak rodzice zareagowaliby na wieść o jej związku z (dalekim, bo dalekim, ale jednak) kuzynem. Tego dnia jednak wszystko miało się zmienić...
- Adrianno Landgraab, wiem, że znamy się dość krótko i pewnie uznasz mnie za szaleńca, ale muszę cię o coś spytać. Wkrótce wyjadę, aby kontynuować podróż po simowym Świecie, a później wrócę na Isla Paradiso, by przejąć rodzinny interes, ale... nie chcę cię opuszczać. Jesteś światłem mojego życia i nie wyobrażam sobie przyszłości bez ciebie u mego boku. Czy zgodzisz się zostać moją żoną i panią na wyspie Landgraabów?
- Och, Malcolmie! Oczywiście!
- Ten pierścionek należał do mojej babci, założycielki naszej linii rodowej. Wkładając go na twój palec, czuję, że byłaby zadowolona z wyboru, jakiego dokonałem.
- Jest wspaniały!
- Nie mogę się doczekać, aż powiemy o wszystkim rodzicom!
- Dzisiaj wieczorem?
- Dzisiaj wieczorem! Tylko poczekaj z tym na mnie, chcę powiadomić ich osobiście.
- Nie pisnę słowa, najdroższa!
- Muszę biec na balet. Zobaczymy się w domu. Och, Malcolm, tak strasznie się cieszę!
- Ja też, kochanie, ja też...
Sęk w tym, że Adrianna tego dnia wcale nie poszła na lekcję baletu.
Gdy tylko znalazła się poza zasięgiem wzroku i słuchu Malcolma, zadzwoniła do nauczycielki tańca i odwołała zajęcia, tłumacząc się silnym bólem głowy, a następnie udała się do lekarza na umówioną w tajemnicy wizytę. Gdy dwie godziny później wracała do domu, miała dla dla rodziny nie jedną, a dwie radosne nowiny.
Dla zachowania pozorów jak zwykle po lekcji baletu wzięła prysznic, po czym zeszła do salonu. Przez całą drogę do domu wyobrażała sobie dumę matki, gdy ta dowie się, że jej córka nie tylko wyjdzie za innego Landgraaba, ale również dokona największej fuzji kapitału w historii rodu. Po takich rewelacjach Marianna będzie mogła się wypchać swoimi obrazami, matka znów będzie kochać tylko ją - Adriannę Landgraab-Landgraab, panią na rajskiej wyspie.
Była nieźle zaskoczona, gdy po zejściu na dół zauważyła całą rodzinę zebraną jakby w oczekiwaniu na nią.
- Co tu tak siedzicie z minami jak na pogrzebie? Widzieliście gdzieś może Malcolma?
- Lepiej będzie, jeśli usiądziesz, córeczko.
- Od początku wydawało mi się dziwne, że nigdy nie słyszałam o Landgraabach z Isla Paradiso, więc skontaktowałam się z pozostałymi rodzinami, aby zdobyć o nich jakieś informacje. Zajęło mi to bardzo dużo czasu, ale dotarłam do wszystkich linii rodu i okazało się, że nikt nic nie wie o rodzinie zamieszkującej tamte rejony. Nie poddałam się jednak i wynajęłam prywatnego detektywa, aby poleciał na Isla Paradiso i wybadał sprawy na miejscu. Nie istnieje żaden ekskluzywny kurort na wyspie, a Landgraabowie jeżdżą tam co najwyżej na wakacje. Ten młody sim próbował nas oszukać! Pewnie chodziło mu o nasze pieniądze.
- To... to straszne! Chciał nas tylko okraść?
- Wszystko na to wskazuje. Wiem, że może to być dla ciebie szok, zauważyłam, że bardzo się ze sobą zżyliście.
- Nie, nie, my tylko... Ja traktowałam go jak kuzyna, nic więcej... Chciałam być miła...
- W każdym razie nie musisz się już nim przejmować. Gdy powiedziałam mu, że odkryłam jego marną intrygę, sam spakował swoje manatki i uciekł, gdzie pieprz rośnie. Jeśli kiedykolwiek znowu się tu ADRIANNO MYSIKRÓLIK-LANDGRAAB, CZY TO JEST PIERŚCIONEK ZARĘCZYNOWY?!
- Haaahahahaha! Haaahaha!
- Zaręczyłaś się z tym draniem?! Odpowiedz natychmiast!
- Nie! Nie, w życiu! Ja... zaręczyłam się z kimś innym.
- Z kim takim?! Znam go?!
- Yyy... z moim chłopakiem.
- Masz chłopaka i ja nic o tym nie wiem?! Kiedy zamierzałaś mi o tym powiedzieć?!
- Ja... pomyślałam, że może poznacie go na sobotnim obiedzie? Hm?
- Skaranie boskie z wami, tylko was spuścić na chwilę z oka, to jedna się tatuuje, a druga zaręcza z kim popadnie!
- Powiesz mi chociaż, jak ma na imię?
- Yyy... Arek?
- Hm. No dobrze, przyprowadź go na ten obiad, przekonamy się, co to za jeden.
Adrianna musiała działać szybko - miała tylko trzy dni na znalezienie narzeczonego.
Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby jej matka poznała prawdę! Pierwszą osobą, u której młoda Landgraabówna postanowiła szukać pomocy, był Enrique Lotario.
- Co cię sprowadza w moje skromne progi, królowo Simstagrama?
- Powiem wprost. Szukam kogoś, kto ożeni się ze mną i będzie udawał, że jest ojcem mojego dziecka. Zainteresowany?
- Czy ciebie do reszty pogięło?
- Zapłacę!
- Serio, uważasz, że ktoś tak przystojny jak ja, stojący u progu wielkiej kariery, będzie chciał niańczyć twojego bachora? Czemu nie poprosisz o to swojego ślicznego kuzyna?
- Moje relacje z rodziną to nie twoja sprawa. Pomagasz czy nie?
- Czekaj, czekaj, coś zaczyna mi świtać. To on zrobił ci dzieciaka, a gdy mu o tym powiedziałaś, słuch po nim zaginął?
- Zamknij się, to nie tak...
- Hahaha, ja nie mogę, jak można być taką idiotką! Nie wierzę... Jak mogłaś w ogóle pomyśleć, że pójdę na taki układ?
- Dobrze, poradzę sobie bez ciebie! Bądź chociaż na tyle miły i nikomu o tym nie mów, ok?
- Hahaha, postaram się.
Po porażce z Enryczkiem Ada postanowiła zwrócić się o pomoc do siostry.
- ... moim zdaniem zdecydowanie nadużywa w swoich pracach efektu rybiego oka.
- Wiem, straszna tandeta. I on nazywa siebie artystą.
- Ekhym, Marianna, mogę cię prosić na słówko?
- Nie widzisz, że jestem zajęta?
- To ważne.
- To mów.
- Wolałabym porozmawiać z tobą na osobności.
- Nie mam sekretów przed moimi przyjaciółmi, cokolwiek chcesz powiedzieć, możesz to zrobić przy nich.
- Słuchaj, nie mam czasu na głupie gierki, rusz łaskawie zad z kanapy! Czekam na balkonie.
- Co się stało?
- Jestem w ciąży z Malcolmem i muszę do soboty znaleźć kolesia, który ożeni się ze mną i będzie udawał, że to jego dziecko.
- Cooo?!
- Zawsze wiedziałam, że jesteś głupia, ale nie sądziłam, ze aż tak! Hahaha, serio dałaś sobie zrobić dzieciaka?
- Ponabijasz się ze mnie później, teraz mam ważniejsze sprawy na głowie. Pomyślałam, że może któryś z tych twoich zniewieściałych kolegów zgodzi się pójść na taki układ. Im i tak jest wszystko jedno, z kim sypiają.
- Jak śmiesz się tak o nich wyrażać! Głosimy prawdę i piękno, żaden z nich nie zgodziłby się na życie w kłamstwie!
- Mówię, jak jest, walnięta hipisko.
- Wiedziałam, że nie zrozumiesz idei wolnej miłości, ograniczona wydmuszko.
Śmiem twierdzić, ze akurat w tej kwestii Adrianna mogła mieć trochę racji...
- Może poproś o pomoc Enrique?
- Myślisz, że nie próbowałam? Wypiął się na mnie tak samo jak ty. Mogłam się domyślić, że nie można na was liczyć. Skoro nawet rodzina nie chce mi pomóc, sama sobie poradzę.
Ada udała się w jedyne miejsce w Oazie Zdroju, gdzie można było spotkać w miarę porządnych simów - do kawiarni znajdującej się na dachu Muzeum Sztuki Współczesnej.
"Co za porażka, same baby i dziwolągi. Czy w tym mieście są w ogóle jacyś normalni faceci?"
Jej uwagę zwrócił młody mężczyzna, siedzący samotnie przy stoliku.
"Hmm, nawet wyględny, a do tego blondyn! Warto spróbować."
- Cześć, mogę się przysiąść?
- Cóż, już to zrobiłaś.
- Wiesz, kim jestem?
- Yyy, nie?
- Bierz telefon i pisz: Adrianna Landgraab. Przez dwa "a".
- Aaa, no tak, widziałem twoje zdjęcia w plotkarskich gazetach, które czyta moja babcia.
- Czym sobie zasłużyłem na zaszczyt poznania takiej sławy?
- Będę szczera. Widzisz, życie stawia nas czasem w różnych dziwnych sytuacjach i właśnie znalazłam się w jednej z nich. W normalnych okolicznościach pewnie dałoby się znaleźć prostsze rozwiązanie, lecz jako osoba publiczna muszę dbać o swój wizerunek, dlatego chcę cię spytać, czy zgodzisz się udawać mojego narzeczonego, a następnie ożenić się ze mną w zamian za nazwisko i dostęp do majątku mojej rodziny?
- Haha, jestem w ukrytej kamerze, prawda? Gdzie ją schowaliście? Pewnie w żywopłocie?
- Nie, mówię śmiertelnie poważnie. Proponuję ci pozycję społeczną i majątek w zamian za małżeństwo.
- Jesteś kompletną wariatką. Nie uciekłaś przypadkiem ze szpitala psychiatrycznego czy coś?
- Sugerujesz, że jestem nienormalna?! W każdej chwili mogę ci przedłożyć dowód tożsamości, zeznanie majątkowe firmy, wyciąg z rodzinnego konta i kontrakt, który dokładnie określa twoje obowiązki i wynagrodzenie. Nadal wątpisz w moją poczytalność?! Powinieneś być wdzięczny, że w ogóle się do ciebie odezwałam, plebsie, a co dopiero za taką propozycję!
- Jej, spokojnie, nie rzucaj się tak!
- Czyli mówisz, że dasz mi hajs za odstawianie szopki przed twoją rodziną i znajomymi?
- Oraz przed fotoreporterami i na oficjalnych imprezach.
- I dostanę to wszystko na papierze?
- Wszystko opisane w najdrobniejszych szczegółach.
- Wszystko fajnie, tylko widzisz... jestem gejem.
- To nawet lepiej, nie będziesz się do mnie dobierał.
- Haha, jesteś ostro walnięta!
- No dobra, raz się żyje! Nie będę musiał się martwić brakiem pracy, a babcia ucieszy się, że mam żonę i nie będę jej musiał mówić, że jestem homo. Wchodzę w to!
- Naprawdę?!
- No a jak! Dawaj tę umowę, przyszła żono!
- Już się robi!
- Jej, będę bogaty!
- Tyko pamiętaj, jeśli piśniesz komukolwiek choćby słówko... Zniszczę cię!
- Tak, jasne, ani słowa, obiecuję. Zawsze jesteś taka nerwowa?
Nadeszła wyczekiwana przez wszystkich sobota. Zgodnie z zapowiedzią narzeczony Adrianny miał zjawić się na uroczystym obiedzie, na który zaproszono również Judytę, głowę rodu Mysikrólików.
Wszyscy wyczekiwali gościa w nerwowym podnieceniu.
"Oby tylko ten palant się nie spóźnił."
"Wow, niezła hacjenda! To chyba była najlepsza decyzja, jaką podjąłem w życiu."
- Kochanie! Nareszcie jesteś!
- Yy, tak, spóźniłem się?
- Tylko dwie minuty, nic się nie stało.
(Judyta): "Ale przystojniak!"
(Marzanna): "Wygląda na porządnego sima. Może Ada wreszcie trochę zmądrzała?"
(Marianna): "Jeny, skąd ona wytrzasnęła tego błazna?"
[szeptem]
- Coś ty na siebie włożył?
- Powiedziałaś, że to będzie eleganckie przyjęcie.
- No właśnie, której części zdania nie zrozumiałeś?
- Pan Landgraab, miło mi pana poznać... tato. Czy mogę mówić do pana "tato"?
- Hehe, myślę, że jeszcze na to trochę za wcześnie.
- A pani... pani musi być mamą Adrianny! Od razu widać, po kim odziedziczyła zniewalającą urodę.
- Eee...
- Ekhym, przepraszam, to ja jestem mamą Adrianny.
- Na Świętego Plumboba, co za gafa! Najmocniej przepraszam, obie panie tak młodo wyglądacie...
- Hehe, a jednak ja młodziej. Punkt dla babci!
- Zapomnijmy o tym drobnym nieporozumieniu! Bardzo miło cię wreszcie poznać, Arku.
- Mnie również jest bardzo miło, ale mam na imię Adam.
- Adam? Najmocniej przepraszam, wydawało mi się, że Ada mówiła, że nazywasz się Arkadiusz.
- Yyy...
- Och, wybacz, mamo, powiedziałam tak z przyzwyczajenia. Adam to jego prawdziwe imię, ale ja mówię na niego Arek. To taka nasza ksywka. Wszystkie pary nadają sobie jakieś ksywki, prawda? To zupełnie normalne.
- Tak, rzeczywiście, przypomniałem sobie, że ciągle nazywasz mnie Arkiem. Strasznie tego nie lubię.
- Haha, mój mały żartowniś! Może przejdźmy już do jadalni.
- Więc, Adasiu, jak się poznaliście?
- Och, to bardzo zwyczajna i nudna historia.
- Poznaliśmy się w kawiarni - wyobrażacie sobie bardziej sztampowe miejsce? Siedziałem przy stoliku, pijąc beztłuszczową latte i czytając "Wyspy na Golfsztromie" Hemingwaya, kiedy przysiadła się do mnie najpiękniejsza dziewczyna, jaką kiedykolwiek widziałem. Nie byłem w stanie oderwać od niej wzroku. Spojrzała na mnie i spytała, czemu się tak gapię, czy jestem jednych z tych amatorskich paparazzi, którzy robią celebrytom zdjęcia z ukrycia, a potem wysyłają je do plotkarskich gazetek. Odpowiedziałem, że nie jestem żadnym paparazzo, lecz Mistrzem, który właśnie odnalazł swoją Małgorzatę. Wtedy, jakby na potwierdzenie moich słów, wiatr przywiał żółty kwiat, który zaplątał się w jej włosy... I tak to się zaczęło.
- Hmm, tego ostatniego sobie nie przypominam.
- A ja pamiętam doskonale, zupełnie jakby to było trzy dni temu.
- Jakie to romantyczne! A jak się oświadczyłeś?
- Yyy...
- Nie ma się czego wstydzić, to nic strasznego, że nasze zaręczyny były zupełnie zwyczajne. Adam zabrał mnie w to samo miejsce, w którym się poznaliśmy, wyciągnął pierścionek i po prostu mi się oświadczył. Zgodziłam się bez wahania.
- Tak... Wyglądałaś dokładnie tak samo, jak tego pierwszego dnia. Uznałem to za dobry znak.
- Ooo, jak słodko!
- Wybaczcie, że poruszę bardziej przyziemny temat, ale jako głowa rodziny (
przyp. aut. hahaha xD) muszę spytać, czym się zajmujesz?
- Aktualnie jestem bezrobotny, ale wierzę, że któregoś dnia Świat dostrzeże mój talent i zostanę znanym pisarzem.
- Słyszałaś, Marzanno? Jest pisarzem, zupełnie jak twój ojciec!
- To dziadek Ady był pisarzem? Jest szansa, że o nim słyszałem?
- Bardzo prawdopodobne. To Tomasz Czajka, ten znany podróżnik.
- Naprawdę?! To jeden z moich ulubionych autorów!
- Zastanawialiście się już nad datą ślubu? Powinny być jeszcze miejsca w salach weselnych na lato przyszłego roku.
- Myślałam o nieco bliższym terminie. Chcielibyśmy się pobrać w moje osiemnaste urodziny.
- Przecież to już za miesiąc, skąd ten pośpiech?
- To ty nie masz osiemnastu lat?
- Jestem w ciąży!
- Cooo?!
- Cooo?!
- Aaaaahahaha!
- Czy możemy zamienić słówko na osobności?
- Tak, oczywiście. Przepraszamy was na chwilkę.
[szeptem]
- Co ty wyczyniasz?! Najpierw te dwuznaczne teksty, a teraz to! Chcesz, żeby wszystko się wydało?
- W kontrakcie nie było mowy o żadnym dziecku.
- Ale był zapis, że jeśli jakieś się pojawi, masz je uznać za swoje. Nie mogłam powiedzieć ci wcześniej, bo matka by pomyślała, że oświadczyłeś się tylko z powodu ciąży.
- Mogłaś mnie jakoś uprzedzić, udawałbym, że nic nie wiedziałem.
- Nie wiem, czy można ci na tyle zaufać.
- Dobra, kontynuujmy to przedstawienie. Mam tylko nadzieję, że nie puściłaś się z jakimś Murzynem, bo wpadlibyśmy w niezły kompot.
- Sugerujesz, że jestem jakąś idiotką?
- A jak inaczej określiłabyś kogoś, kto dał się wrobić w dzieciaka, a potem wynajął przypadkowo spotkanego w kawiarni geja, żeby udawał jego ojca?
- Och, zamknij się i udawaj szczęśliwego, matka idzie.
- Wszystko w porządku?
- Tak, Adam był w lekkim szoku, bo nie mówiłam mu wcześniej o ciąży, ale już jest dobrze. Bardzo się ucieszył, prawda kochanie?
- Tak, zawsze marzyłem, żeby w wieku dwudziestu trzech lat zostać ojcem.
- W takim razie bardzo się cieszę i gratuluję wam obojgu. Możemy porozmawiać na osobności, córeczko?
- Może po mojej reakcji nie było tego widać, ale bardzo się cieszę, że zostanę babcią. Adam wydaje się być porządnym chłopcem i wyglądacie na szczęśliwych razem, a jeśli ty jesteś szczęśliwa, to ja również.
- Dziękuję, mamo. Nie sądziłam, że tak dobrze to przyjmiesz.
- Moja kochana córeczka, chodź tu do mnie! Musimy szybko zorganizować ci wesele, zanim jacyś wścibscy fotoreporterzy wypatrzą twój rosnący brzuszek.
- Hahaha, dziewczyny, wracajcie do nas natychmiast, musicie koniecznie usłyszeć historię Adama o bankiecie dyplomatycznym, popłakałam się ze śmiechu! Hahaha! Ten chłopak jest niesamowity!
- Babcia ma rację, wracajmy do stołu.