Gniazdko Mysikrólików
Re: Gniazdko Mysikrólików
Łoooo, ale zrobiło się gorąco!!!
Na szczęście dobrze się skończyło i Judka z Bellą są uniewinnione
Na szczęście dobrze się skończyło i Judka z Bellą są uniewinnione
Re: Gniazdko Mysikrólików
A ja mam pytanie a propos poprzednich relacji:
- o co chodzi z tym obsypaniem kosiarza płatkami róż na 3 stronie? W jaki sposób pojawiły mu się nad głową? Nie widziałem tego nigdy
- co to za doniczka dla krowokwiata, nie widziałem takiej?
- o co chodzi z tym obsypaniem kosiarza płatkami róż na 3 stronie? W jaki sposób pojawiły mu się nad głową? Nie widziałem tego nigdy
- co to za doniczka dla krowokwiata, nie widziałem takiej?
We built this city, we built this city on rock an' roll!
Gniazdko Mysikrólików
Dziękuję za liczne komentarze.
Na początek pragnę Was przeprosić za taką długa przerwę w publikowaniu relacji, ale nie miałam czasu na granie, a skończyły mi się zdjęcia w zapasie, więc nie miałam jak napisać nowego odcinka. Przez najbliższe parę tygodni również mogę mieć problem z regularnością wrzucania relacji, ale mam nadzieję, że w październiku wszystko wróci do normy.
Cieszę się, że Zuzia przypadła Wam do gustu - za kilka odcinków pojawi się znowu i wtedy poznacie jej historię.
Levkoni interakcja z płatkami róż to "urocze zapoznanie", jeden z rodzajów powitania nieznajomego sima, które odblokowuje się (chyba) na jednym z wyższych poziomów charyzmy. Wywołuje u witanego flirciarski nastrój. A doniczka pojawia się automatycznie, kiedy w trybie budowania przeniesiesz dorosły krowokwiat z ziemi na podłogę.
W dzisiejszej relacji jedno ze zdjęć może być uznane za kontrowersyjne, więc na wszelki wypadek wrzuciłam je w spoiler.
___________________________________________________________________________________________________________________________
Relacja 28
Po szczęśliwym zakończeniu ostatnich perypetii Kasandra odwiedziła mamę i przyszywaną ciotkę w Mysikrólikowym Gniazdku.
- Więc mówisz, że ten eliksir działa tak samo, jak sok z Muczusia?
- Identycznie, sprawdzałam to na sobie. Tylko nie przesadzajcie z jego stosowaniem, skutki długotrwałego stosowania tego specyfiku mogą być nieprzewidywalne. I proszę, nie zabijajcie już więcej simów. Nie zawsze będę w stanie wam pomóc.
- Jej, słyszałaś, Judka? Będziemy nieśmiertelne!
- Wiesz może, co się stało z Muczusiem? Został zarekwirowany i jako niebezpieczna hybryda miał zostać zutylizowany. Czy on...
- Bez obaw, ciociu, to także udało mi się załatwić. Przekonałam sędzinę, że jest mi niezbędny do dalszych badań, a poza tym, jako gatunek uznany za wymarły, podlega ścisłej ochronie.
- Córeczko, jesteś niesamowita! Widać, że wdałaś się we mnie.
Muczuś zamieszkał w laboratorium, w którym pracowała Kasandra. Z pewnością tęsknił za mieszkankami Mysikrólikowego Gniazdka, ale w nowym domu również miał zapewnione mnóstwo miłości. <3
Następnego dnia Judka i Bella wybrały się do pracy pierwszy raz po przymusowym "urlopie". Od razu po przybyciu do bazy zostały wezwane na dywanik.
- Dzięki, że przyszłyście. Chciałem wam powiedzieć, że Agencja jest wam bardzo wdzięczna za wszystkie dotychczasowe zasługi. Wielokrotnie udawało wam się doprowadzić do końca misję, która innym agentom wydawała się być z góry skazana na porażkę. Niestety z uwagi na ostatnie wydarzenia jestem zmuszony was zwolnić.
- Cooo?! Ale jak to?
- Przecież zostałyśmy uniewinnione!
- Nie może pan nas tak po prostu zwolnić!
- Jesteśmy najlepszymi agentkami!
- Judka została Agentką Roku!
- Przykro mi, moja decyzja jest nieodwołalna. Tajne służby nie mogą być kojarzone z takimi sprawami, to później źle wygląda w papierach. Jesteście wolne.
- Jak on mógł! Wyrzucić nas po tylu latach!
- Malina sprawia problemy nawet po śmierci. Lepiej chodźmy do domu, zanim zaczną się na nas gapić.
Nasze bohaterki szybko spakowały swoje rzeczy i na zawsze pożegnały się z Agencją.
- Jak on mógł nas zwolnić? Przecież byłyśmy najlepsze.
- Wiem. Poza tym w pracy i tak ciągle kogoś mordowałyśmy, nie rozumiem, czemu nagle zaczęło im to przeszkadzać.
- Wiesz co, może to i lepiej. I tak miałam trochę dość tej pracy. Ile można robić w kółko to samo?
- Racja, ciągle tylko szpiegowanie, pościgi, kasyna, zagraniczne wyjazdy, pobyty w luksusowych hotelach na koszt firmy, piękne stroje, supernowoczesne gadżety i uwodzenie przestępców.
- Nuda!
- Mam pomysł, co możemy teraz robić! Jest tylko jedna rzecz, która wychodzi nam lepiej, niż bycie tajnymi agentkami.
- Organizowanie kolonii dla dzieci?
- Nie, Bells, gotowanie! Zawsze chciałam otworzyć własną cukiernię, a nasze wypieki zna już cała Wierzbowa Zatoczka. Co ty na to?
- Brzmi pysznie!
- Tylko nie zjedz całego asortymentu.
Ponieważ dziewczyny są simkami czynu, niezwłocznie zabrały się do realizacji planu. Wzięły udział w licytacji komorniczej małego sklepiku na Promenadzie Magnolii i złożyły wniosek o dofinansowanie przebudowy budynku z funduszu rewitalizacji miasta. Po kilku miesiącach remont wreszcie się skończył i nasze bizneswomen z dumą otworzyły cukiernię "Ptasie Mleczko". <3
Na otwarciu pojawił się nawet ich były szef.
Tymczasem w rodzinie Landgraabów nie działo się najlepiej... Malcolm coraz częściej znikał wieczorami i wracał dopiero nad ranem, zazwyczaj z butelką piwa lub drinkiem w ręce. Nie zawsze udawało mu się bezpiecznie dostać do łóżka i zdarzało się, że żona lub córki zastawały go nieprzytomnego na podłodze w salonie.
W międzyczasie Marianna (po lewej) i Adrianna (po prawej) stały się nastolatkami. Marzanna była tak zajęta pracą i problemami z mężem, że zupełnie zapomniała o urodzinach córek, dlatego teraz, w ramach zadośćuczynienia, postanowiła zabrać je na zakupy.
- Ty jesteś tak brzydka, że nawet nowe ciuchy ci nie pomogą.
- A ty jesteś tak głupia, że pomoże ci co najwyżej przeszczep mózgu.
- Dziewczynki, zachowujcie się! Ludzie patrzą.
Pani Landgraab zaprowadziła swoje pociechy do najdroższego butiku na Promenadzie Magnolii. Nastolatki, a zwłaszcza Ada, były w swoim żywiole.
- I jak wyglądam?
- Cudownie, Adrianko, ślicznie! Też się tak ubierałam, gdy byłam w waszym wieku. Cieszę się, że odziedziczyłaś po mnie doskonały gust.
- Serio, mamo? I w takich ciuchach udało ci się poderwać ojca?
- Wtedy panowała inna moda.
- Chyba moda dla zakonnic...
- ... patrzcie na to!
- Skąd wytrzasnęłaś takie szmaty? Myślałam, że to elegancki sklep.
- Bardzo, hmm... awangardowe, córeczko. Może jednak wybierzesz coś bardziej stonowanego?
- To mi się podoba.
- Moim zdaniem wyglądasz jak szmata.
- Nie obchodzi mnie twoje zdanie. Przynajmniej mam swój styl, a nie ubieram się tak, żeby przypodobać się matce.
Marzanna odeszła na chwilę od córek, gdyż jej uwagę przykuł krzykliwy nagłówek pewnego brukowca. Gdy przyjrzała mu się z bliska, zrozumiała, że spełnia się jej najgorszy koszmar.
- Dziewczynki, natychmiast wracamy do domu! Mam do pogadania z waszym ojcem.
- Ale dopiero przyszłyśmy...
- Rób, co mówię!
Marzanna wtargnęła do domu niczym burza. Bliźniaczki, przeczuwając, że to nie będzie miła pogawędka, czmychnęły do swoich pokoi.
- Idioto! Widziałeś dzisiejszą gazetę?!
- O co ci chodzi, jaką gazetę?
- Patrz!
- No i? Mam swoje potrzeby. Boli cię, że Świat dowiedział się o naszym małym problemie?
- Ty nic nie rozumiesz! Zdajesz sobie sprawę, jak to wpłynie na wizerunek firmy?! Jak to wpłynie na MÓJ wizerunek?! Przez twoją głupotę wyszłam na naiwną, głupią żonkę, która wie, że jest zdradzana przez męża, ale udaje, że wszystko jest w porządku! Żeby to chociaż był prawdziwy romans, ale jesteś tak wielkim nieudacznikiem, że nawet kochankę musiałeś sobie kupić!
- Jak tak ci się to nie podoba, to się ze mną rozwiedź, droga wolna! Ale ty tego nie zrobisz, bo stracisz swój piękny dom, pieniądze i pozycję społeczną, o którą tak zabiegałaś. W zasadzie może sam się z tobą rozwiodę, czemu nie, dostaniesz wreszcie to, na co zasłużyłaś!
- Nie byłabym tego taka pewna. Dużą część naszego obecnego majątku zdobyłam jako dyrektor Landgraab Industries, firmy, którą nie raczyłeś się zainteresować od kilkunastu lat, więc nawet pomimo intercyzy będziesz musiał oddać mi ładnych parę milionów. Nie wydaje mi się również, żeby zarząd zgodził się na zwolnienie mnie z pracy, jako że zostałam ogłoszona najlepszym dyrektorem pięćdziesięciolecia. Jeśli zaś chodzi o pozycję i wyjście z całej tej sytuacji z twarzą... Adrianna z pewnością chętnie opowie przed sądem, jak ją biłeś i zostawiłeś razem z Marianką bez opieki. Na twoim miejscu porządnie przemyślałabym swoją sytuację.
- Jesteś nienormalna! Zobaczysz, kiedyś to wszystko się na tobie zemści!
Malcolm wyszedł z domu. Marzanny nie obchodziło, dokąd się udał - miała ważniejsze sprawy na głowie. Tego wieczoru w Country Clubie w Wierzbowej Zatoczce odbywało się bardzo ważne przyjęcie, na które zaproszona została cała śmietanka towarzyska z okolicznych miast.
Pani Landgraab bawiła się w towarzystwie państwa Buraków - nowobogackich, którzy dorobili się na sprzedaży tanich mebli.
- Malcolm dziś nie przyjdzie?
- Niestety, musiał zostać dłużej w pracy. Jego firma dostała bardzo ważne zlecenie z ISASA* i dosłownie nie wychodzą z biura.
* ISASA - International Sim Aeronautics and Space Administration
Towarzystwo bawiło się doskonale.
- Czytałeś dzisiejsze wydanie Sim Timesa? Malcolm Landgraab był widziany w nocnym klubie z CZTEREMA damami do towarzystwa. Co za skandal!
- Zgadzam się, to absolutnie oburzające!
- Że też jego żona ma odwagę pokazywać się publicznie po takiej kompromitacji. Popatrz tylko, siedzi tutaj i udaje, że nic się nie stało.
Przyjęcie toczyło się swoim spokojnym, eleganckim rytmem. W pewnym momencie rytm ten został jednak zakłócony przez pojawienie się nieproszonego (choć oficjalnie zaproszonego) gościa.
Podszedł do stolika, przy którym siedziała Marzanna, dzierżąc w dłoni swój nieodłączny atrybut, z którego wypił duszkiem całą wysokoprocentową zawartość.
- Malcolm? Co ty tu robisz? Myślałam, że zostałeś na noc w biurze.
- Aaaah, ale mnie suszy. Mogę się poczęstować?
- Kochanie, on właśnie wypił twojego drinka.
- Przecież widzę. Myślisz, że on dobrze się czuje?
- Nie wiem, jesteśmy bogaci od niedawna, może tutaj to normalne.
- (głośnym szeptem) Malcolm! Natychmiast przestań! Co ty wyprawiasz?!
- Bo co, wyrzucisz mnie z łóżka?! I tak już ze sobą nie sypiamy!
- Malcolm, na plumboba, ciszej!
- Co, myślisz, że nie wiedzą? Wszyscy wiedzą, czytali przecież w gazecie! I wiesz, co ci powiem? Dzisiaj robiłem dokładnie to samo! Malcolm Landgraab i cztery wynajęte panienki! Chcecie posłuchać, jak było? Relacja z pierwszej ręki!
(państwo na pierwszym planie:)
- To nieprawdopodobne! Idealny materiał do rubryki towarzyskiej!
- Co za poniżenie.
- Nancy przewraca się teraz w grobie.
- Koniec! Idziemy do domu, jesteś kompletnie pijany!
- Ale ja się świetnie bawię!
Malcolm błyskawicznie odwrócił się i porwał ze stolika drinka.
- Co... co ty robisz?
- Coś, co należy ci się już od dawna!
- Jeszcze tego pożałujesz! Ochrona! Proszę wyprowadzić stąd mojego męża!
Dwóch rosłych panów w garniturach wyprowadziło Malcolma z budynku, zaś Marzanna, zachowując pełną godność, wróciła do swojego stolika.
- Więc, na czym skończyliśmy? Mówili państwo, że kanapy ze skóry ekologicznej świetnie się sprzedają?
- Niebywałe! Co za blamaż!
- Nie wierzę, że to naprawdę się wydarzyło!
- To najbardziej upokarzająca sytuacja, jaką widziałam w życiu! Muszę koniecznie opowiedzieć o tym pani prezydentowej.
Na początek pragnę Was przeprosić za taką długa przerwę w publikowaniu relacji, ale nie miałam czasu na granie, a skończyły mi się zdjęcia w zapasie, więc nie miałam jak napisać nowego odcinka. Przez najbliższe parę tygodni również mogę mieć problem z regularnością wrzucania relacji, ale mam nadzieję, że w październiku wszystko wróci do normy.
Cieszę się, że Zuzia przypadła Wam do gustu - za kilka odcinków pojawi się znowu i wtedy poznacie jej historię.
Najlepsze zdjęcia wychodzą spontanicznie - każę simom rozmawiać i pauzuję, kiedy robią ciekawą minę (poza pojedynczymi przypadkami zawsze gram z włączoną wolną wolą). Kiedy chcę uzyskać konkretny efekt, każę im wykonywać interakcje, które wywołują pożądane animacje. Ale zasadniczo cała rzecz sprowadza się do nieustannego pauzowania i robienia tysiąca zdjęć z różnych ujęć, żeby później wybrać to jedno, które trafi do relacji (do jednego odcinka mam zrobione średnio 150 zdjęć, w przypadku "trudniejszych" scen, jak np. w sądzie, jest to ok. 300 ). Opisy dodaję na samym końcu i często własnie przypadkowo uchwycona mina jest inspiracją dla tekstu.Column15 pisze:Trafiasz na świetne miny Simów, pasujące do opisów. Jak Ty to robisz?
Levkoni interakcja z płatkami róż to "urocze zapoznanie", jeden z rodzajów powitania nieznajomego sima, które odblokowuje się (chyba) na jednym z wyższych poziomów charyzmy. Wywołuje u witanego flirciarski nastrój. A doniczka pojawia się automatycznie, kiedy w trybie budowania przeniesiesz dorosły krowokwiat z ziemi na podłogę.
W dzisiejszej relacji jedno ze zdjęć może być uznane za kontrowersyjne, więc na wszelki wypadek wrzuciłam je w spoiler.
Relacja 28
Po szczęśliwym zakończeniu ostatnich perypetii Kasandra odwiedziła mamę i przyszywaną ciotkę w Mysikrólikowym Gniazdku.
- Więc mówisz, że ten eliksir działa tak samo, jak sok z Muczusia?
- Identycznie, sprawdzałam to na sobie. Tylko nie przesadzajcie z jego stosowaniem, skutki długotrwałego stosowania tego specyfiku mogą być nieprzewidywalne. I proszę, nie zabijajcie już więcej simów. Nie zawsze będę w stanie wam pomóc.
- Jej, słyszałaś, Judka? Będziemy nieśmiertelne!
- Wiesz może, co się stało z Muczusiem? Został zarekwirowany i jako niebezpieczna hybryda miał zostać zutylizowany. Czy on...
- Bez obaw, ciociu, to także udało mi się załatwić. Przekonałam sędzinę, że jest mi niezbędny do dalszych badań, a poza tym, jako gatunek uznany za wymarły, podlega ścisłej ochronie.
- Córeczko, jesteś niesamowita! Widać, że wdałaś się we mnie.
Muczuś zamieszkał w laboratorium, w którym pracowała Kasandra. Z pewnością tęsknił za mieszkankami Mysikrólikowego Gniazdka, ale w nowym domu również miał zapewnione mnóstwo miłości. <3
Następnego dnia Judka i Bella wybrały się do pracy pierwszy raz po przymusowym "urlopie". Od razu po przybyciu do bazy zostały wezwane na dywanik.
- Dzięki, że przyszłyście. Chciałem wam powiedzieć, że Agencja jest wam bardzo wdzięczna za wszystkie dotychczasowe zasługi. Wielokrotnie udawało wam się doprowadzić do końca misję, która innym agentom wydawała się być z góry skazana na porażkę. Niestety z uwagi na ostatnie wydarzenia jestem zmuszony was zwolnić.
- Cooo?! Ale jak to?
- Przecież zostałyśmy uniewinnione!
- Nie może pan nas tak po prostu zwolnić!
- Jesteśmy najlepszymi agentkami!
- Judka została Agentką Roku!
- Przykro mi, moja decyzja jest nieodwołalna. Tajne służby nie mogą być kojarzone z takimi sprawami, to później źle wygląda w papierach. Jesteście wolne.
- Jak on mógł! Wyrzucić nas po tylu latach!
- Malina sprawia problemy nawet po śmierci. Lepiej chodźmy do domu, zanim zaczną się na nas gapić.
Nasze bohaterki szybko spakowały swoje rzeczy i na zawsze pożegnały się z Agencją.
- Jak on mógł nas zwolnić? Przecież byłyśmy najlepsze.
- Wiem. Poza tym w pracy i tak ciągle kogoś mordowałyśmy, nie rozumiem, czemu nagle zaczęło im to przeszkadzać.
- Wiesz co, może to i lepiej. I tak miałam trochę dość tej pracy. Ile można robić w kółko to samo?
- Racja, ciągle tylko szpiegowanie, pościgi, kasyna, zagraniczne wyjazdy, pobyty w luksusowych hotelach na koszt firmy, piękne stroje, supernowoczesne gadżety i uwodzenie przestępców.
- Nuda!
- Mam pomysł, co możemy teraz robić! Jest tylko jedna rzecz, która wychodzi nam lepiej, niż bycie tajnymi agentkami.
- Organizowanie kolonii dla dzieci?
- Nie, Bells, gotowanie! Zawsze chciałam otworzyć własną cukiernię, a nasze wypieki zna już cała Wierzbowa Zatoczka. Co ty na to?
- Brzmi pysznie!
- Tylko nie zjedz całego asortymentu.
Ponieważ dziewczyny są simkami czynu, niezwłocznie zabrały się do realizacji planu. Wzięły udział w licytacji komorniczej małego sklepiku na Promenadzie Magnolii i złożyły wniosek o dofinansowanie przebudowy budynku z funduszu rewitalizacji miasta. Po kilku miesiącach remont wreszcie się skończył i nasze bizneswomen z dumą otworzyły cukiernię "Ptasie Mleczko". <3
Na otwarciu pojawił się nawet ich były szef.
Tymczasem w rodzinie Landgraabów nie działo się najlepiej... Malcolm coraz częściej znikał wieczorami i wracał dopiero nad ranem, zazwyczaj z butelką piwa lub drinkiem w ręce. Nie zawsze udawało mu się bezpiecznie dostać do łóżka i zdarzało się, że żona lub córki zastawały go nieprzytomnego na podłodze w salonie.
W międzyczasie Marianna (po lewej) i Adrianna (po prawej) stały się nastolatkami. Marzanna była tak zajęta pracą i problemami z mężem, że zupełnie zapomniała o urodzinach córek, dlatego teraz, w ramach zadośćuczynienia, postanowiła zabrać je na zakupy.
- Ty jesteś tak brzydka, że nawet nowe ciuchy ci nie pomogą.
- A ty jesteś tak głupia, że pomoże ci co najwyżej przeszczep mózgu.
- Dziewczynki, zachowujcie się! Ludzie patrzą.
Pani Landgraab zaprowadziła swoje pociechy do najdroższego butiku na Promenadzie Magnolii. Nastolatki, a zwłaszcza Ada, były w swoim żywiole.
- I jak wyglądam?
- Cudownie, Adrianko, ślicznie! Też się tak ubierałam, gdy byłam w waszym wieku. Cieszę się, że odziedziczyłaś po mnie doskonały gust.
- Serio, mamo? I w takich ciuchach udało ci się poderwać ojca?
- Wtedy panowała inna moda.
- Chyba moda dla zakonnic...
- ... patrzcie na to!
- Skąd wytrzasnęłaś takie szmaty? Myślałam, że to elegancki sklep.
- Bardzo, hmm... awangardowe, córeczko. Może jednak wybierzesz coś bardziej stonowanego?
- To mi się podoba.
- Moim zdaniem wyglądasz jak szmata.
- Nie obchodzi mnie twoje zdanie. Przynajmniej mam swój styl, a nie ubieram się tak, żeby przypodobać się matce.
Marzanna odeszła na chwilę od córek, gdyż jej uwagę przykuł krzykliwy nagłówek pewnego brukowca. Gdy przyjrzała mu się z bliska, zrozumiała, że spełnia się jej najgorszy koszmar.
- Dziewczynki, natychmiast wracamy do domu! Mam do pogadania z waszym ojcem.
- Ale dopiero przyszłyśmy...
- Rób, co mówię!
Marzanna wtargnęła do domu niczym burza. Bliźniaczki, przeczuwając, że to nie będzie miła pogawędka, czmychnęły do swoich pokoi.
- Idioto! Widziałeś dzisiejszą gazetę?!
- O co ci chodzi, jaką gazetę?
- Patrz!
Spoiler:
- Ty nic nie rozumiesz! Zdajesz sobie sprawę, jak to wpłynie na wizerunek firmy?! Jak to wpłynie na MÓJ wizerunek?! Przez twoją głupotę wyszłam na naiwną, głupią żonkę, która wie, że jest zdradzana przez męża, ale udaje, że wszystko jest w porządku! Żeby to chociaż był prawdziwy romans, ale jesteś tak wielkim nieudacznikiem, że nawet kochankę musiałeś sobie kupić!
- Jak tak ci się to nie podoba, to się ze mną rozwiedź, droga wolna! Ale ty tego nie zrobisz, bo stracisz swój piękny dom, pieniądze i pozycję społeczną, o którą tak zabiegałaś. W zasadzie może sam się z tobą rozwiodę, czemu nie, dostaniesz wreszcie to, na co zasłużyłaś!
- Nie byłabym tego taka pewna. Dużą część naszego obecnego majątku zdobyłam jako dyrektor Landgraab Industries, firmy, którą nie raczyłeś się zainteresować od kilkunastu lat, więc nawet pomimo intercyzy będziesz musiał oddać mi ładnych parę milionów. Nie wydaje mi się również, żeby zarząd zgodził się na zwolnienie mnie z pracy, jako że zostałam ogłoszona najlepszym dyrektorem pięćdziesięciolecia. Jeśli zaś chodzi o pozycję i wyjście z całej tej sytuacji z twarzą... Adrianna z pewnością chętnie opowie przed sądem, jak ją biłeś i zostawiłeś razem z Marianką bez opieki. Na twoim miejscu porządnie przemyślałabym swoją sytuację.
- Jesteś nienormalna! Zobaczysz, kiedyś to wszystko się na tobie zemści!
Malcolm wyszedł z domu. Marzanny nie obchodziło, dokąd się udał - miała ważniejsze sprawy na głowie. Tego wieczoru w Country Clubie w Wierzbowej Zatoczce odbywało się bardzo ważne przyjęcie, na które zaproszona została cała śmietanka towarzyska z okolicznych miast.
Pani Landgraab bawiła się w towarzystwie państwa Buraków - nowobogackich, którzy dorobili się na sprzedaży tanich mebli.
- Malcolm dziś nie przyjdzie?
- Niestety, musiał zostać dłużej w pracy. Jego firma dostała bardzo ważne zlecenie z ISASA* i dosłownie nie wychodzą z biura.
* ISASA - International Sim Aeronautics and Space Administration
Towarzystwo bawiło się doskonale.
- Czytałeś dzisiejsze wydanie Sim Timesa? Malcolm Landgraab był widziany w nocnym klubie z CZTEREMA damami do towarzystwa. Co za skandal!
- Zgadzam się, to absolutnie oburzające!
- Że też jego żona ma odwagę pokazywać się publicznie po takiej kompromitacji. Popatrz tylko, siedzi tutaj i udaje, że nic się nie stało.
Przyjęcie toczyło się swoim spokojnym, eleganckim rytmem. W pewnym momencie rytm ten został jednak zakłócony przez pojawienie się nieproszonego (choć oficjalnie zaproszonego) gościa.
Podszedł do stolika, przy którym siedziała Marzanna, dzierżąc w dłoni swój nieodłączny atrybut, z którego wypił duszkiem całą wysokoprocentową zawartość.
- Malcolm? Co ty tu robisz? Myślałam, że zostałeś na noc w biurze.
- Aaaah, ale mnie suszy. Mogę się poczęstować?
- Kochanie, on właśnie wypił twojego drinka.
- Przecież widzę. Myślisz, że on dobrze się czuje?
- Nie wiem, jesteśmy bogaci od niedawna, może tutaj to normalne.
- (głośnym szeptem) Malcolm! Natychmiast przestań! Co ty wyprawiasz?!
- Bo co, wyrzucisz mnie z łóżka?! I tak już ze sobą nie sypiamy!
- Malcolm, na plumboba, ciszej!
- Co, myślisz, że nie wiedzą? Wszyscy wiedzą, czytali przecież w gazecie! I wiesz, co ci powiem? Dzisiaj robiłem dokładnie to samo! Malcolm Landgraab i cztery wynajęte panienki! Chcecie posłuchać, jak było? Relacja z pierwszej ręki!
(państwo na pierwszym planie:)
- To nieprawdopodobne! Idealny materiał do rubryki towarzyskiej!
- Co za poniżenie.
- Nancy przewraca się teraz w grobie.
- Koniec! Idziemy do domu, jesteś kompletnie pijany!
- Ale ja się świetnie bawię!
Malcolm błyskawicznie odwrócił się i porwał ze stolika drinka.
- Co... co ty robisz?
- Coś, co należy ci się już od dawna!
- Jeszcze tego pożałujesz! Ochrona! Proszę wyprowadzić stąd mojego męża!
Dwóch rosłych panów w garniturach wyprowadziło Malcolma z budynku, zaś Marzanna, zachowując pełną godność, wróciła do swojego stolika.
- Więc, na czym skończyliśmy? Mówili państwo, że kanapy ze skóry ekologicznej świetnie się sprzedają?
- Niebywałe! Co za blamaż!
- Nie wierzę, że to naprawdę się wydarzyło!
- To najbardziej upokarzająca sytuacja, jaką widziałam w życiu! Muszę koniecznie opowiedzieć o tym pani prezydentowej.
Ostatnio zmieniony 12 wrz 2015, 12:55 przez Galcia, łącznie zmieniany 2 razy.
Re: Gniazdko Mysikrólików
Bells i Judyta i piekarnia? To w ogóle do nich nie pasuje!
Powinny faktycznie zostać organizatorkami kolonii dla dzieci
Niech Marzanna zabije Malcolma, on jest okropny!
Dziewcyny też dadzą im w kość
Powinny faktycznie zostać organizatorkami kolonii dla dzieci
Niech Marzanna zabije Malcolma, on jest okropny!
Dziewcyny też dadzą im w kość
Re: Gniazdko Mysikrólików
Trzeba uważać, żeby Bella nie zjadła asortymentu piekarni.
Niech Marzanna zabije Malcolma, on jest okropny! [2]
Mina Malcolma <3
Niech Marzanna zabije Malcolma, on jest okropny! [2]
Mina Malcolma <3
Re: Gniazdko Mysikrólików
Ale ładna ta piekarnia
Marianna i Adrianna wyglądają nawet fajnie, tylko te ich nosy XD
Niech Marzanna zabije Malcolma, on jest okropny! [3]
Marianna i Adrianna wyglądają nawet fajnie, tylko te ich nosy XD
Niech Marzanna zabije Malcolma, on jest okropny! [3]
Re: Gniazdko Mysikrólików
Super, że Bella i Judyta mają swój biznes!
Malcolm za to okazał się być strasznym kretynem...
Adrianna i Marianna zaskoczyły mnie jako nastolatki, jakby zamieniły się charakterami z dzieciństwa! Jak widać Ada, która niegdyś była głośna i krzykliwa, teraz może być spokojna (choć może to tylko pozory?), a cicha w dzieciństwie Marianna teraz pragnie być wyzywająca.
Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć, jak zamierzasz dalej pociągnąć losy Landgraabów
Malcolm za to okazał się być strasznym kretynem...
Adrianna i Marianna zaskoczyły mnie jako nastolatki, jakby zamieniły się charakterami z dzieciństwa! Jak widać Ada, która niegdyś była głośna i krzykliwa, teraz może być spokojna (choć może to tylko pozory?), a cicha w dzieciństwie Marianna teraz pragnie być wyzywająca.
Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć, jak zamierzasz dalej pociągnąć losy Landgraabów
Re: Gniazdko Mysikrólików
Ale ty robisz fajne te zdjęcia i jest przy tym faktycznie trochę roboty z tego co opisujesz.
Bardzo ładna cukiernia i dziewczyny mają ładne stroje
Szkoda że jedzenie w czwórce jest takie kanciaste i brzydkie
No to ciekawa jestem jak im się ten biznes rozkręci (zakładając że Bella nie zeżre towaru xD)
Z Marianną chyba będą problemy W ogóle ma taki wredny wyraz twarzy Faktycznie nosy mają nie za ciekawe, ale dzięki temu mają taką interesującą urodę
Malcolma chyba czeka jakiś nieszczęśliwy wypadek
Bardzo ładna cukiernia i dziewczyny mają ładne stroje
Szkoda że jedzenie w czwórce jest takie kanciaste i brzydkie
No to ciekawa jestem jak im się ten biznes rozkręci (zakładając że Bella nie zeżre towaru xD)
Z Marianną chyba będą problemy W ogóle ma taki wredny wyraz twarzy Faktycznie nosy mają nie za ciekawe, ale dzięki temu mają taką interesującą urodę
Malcolma chyba czeka jakiś nieszczęśliwy wypadek
Re: Gniazdko Mysikrólików
Oj, biedne… Judka i Bella zostały zwolnione, buuu…
O, otworzyły cukiernię Wygląda bardzo ładnie
Ale wyrosły bliźniaczki Za ładne to one nie są, ale mają to coś w sobie, hmm…wredotę!
O kurczę Ale jaja z tego Malcolma :/ A to, co zrobił na przyjęciu? O mamo
O, otworzyły cukiernię Wygląda bardzo ładnie
Ale wyrosły bliźniaczki Za ładne to one nie są, ale mają to coś w sobie, hmm…wredotę!
O kurczę Ale jaja z tego Malcolma :/ A to, co zrobił na przyjęciu? O mamo
Re: Gniazdko Mysikrólików
Bliźniaczki są takie brzydkie
Jeju, jak Ty to robisz że wszystko tak do siebie pasuje, zdjęcia, opisy?
No po prostu świetnie! Czytam każdą i z niecierpliwością wyczekuję kolejnej relacji, powinnam się wstydzić że nie zostawiam komentarza.
Zazdroszczę scenerii sądu. Cała rozprawa wyglądała tak realistycznie na Twoich zdjęciach, że aż można pomyśleć, że takie coś jest w grze.. Albo te przyjęcie No jak udało Ci się tak fajnie to wszystko ułożyć?
Aj ten Malcolm, co on sobie wyobraża. Coś mi się wydaje, że zostanie kolejną ofiarą kwiatuszka
Świetny pomysł z cukiernią. Mam nadzieję, że osiągną sukces
Jeju, jak Ty to robisz że wszystko tak do siebie pasuje, zdjęcia, opisy?
No po prostu świetnie! Czytam każdą i z niecierpliwością wyczekuję kolejnej relacji, powinnam się wstydzić że nie zostawiam komentarza.
Zazdroszczę scenerii sądu. Cała rozprawa wyglądała tak realistycznie na Twoich zdjęciach, że aż można pomyśleć, że takie coś jest w grze.. Albo te przyjęcie No jak udało Ci się tak fajnie to wszystko ułożyć?
Aj ten Malcolm, co on sobie wyobraża. Coś mi się wydaje, że zostanie kolejną ofiarą kwiatuszka
Świetny pomysł z cukiernią. Mam nadzieję, że osiągną sukces
Sky Fits Heaven
Re: Gniazdko Mysikrólików
Judyta i Bella to przedsiębiorcze kobiety, nie poddają się łatwo
Ta cukiernia jest urocza.
Bliźniaczki wyrosły na zarozumiałe rozpieszczone nastolatki. Ale co się dziwić, przy takich rodzicach...
Malcolm, nonono To chyba raczej on powinien mieć nazwisko Burak
Ciekawe jakie będą dalsze perypetie
Ta cukiernia jest urocza.
Bliźniaczki wyrosły na zarozumiałe rozpieszczone nastolatki. Ale co się dziwić, przy takich rodzicach...
Malcolm, nonono To chyba raczej on powinien mieć nazwisko Burak
- Kochanie, on właśnie wypił twojego drinka.
- Przecież widzę. Myślisz, że on dobrze się czuje?
- Nie wiem, jesteśmy bogaci od niedawna, może tutaj to normalne.
Ciekawe jakie będą dalsze perypetie
Re: Gniazdko Mysikrólików
Dziękuje wszystkim za komentarze.
Relacja miała się pojawić wczoraj, lecz niestety padł mi serwis hostingowy (i, jak widać, jeszcze nie wstał). W wolnej chwili powgrywam stare zdjęcia gdzie indziej i zamienię linki w poprzednich relacjach (chociaż sama myśl o ogromie pracy do wykonania mnie przeraża >< ).
Naprawdę chcecie, żeby Marzanna zamordowała Malcolma? Widzę, że moi czytelnicy są żądni krwi!
Lenna moim zdaniem Marianna jest paskudna (odziedziczyła najgorsze cechy po rodzicach, czyli brak brody u Malcolma i wielki nochal u Marzanny ), za to Adrianna ma w sobie coś pięknego. Dobra wiadomość jest taka, że nosy się zmniejszyły, więc może po dwóch czy trzech pokoleniach selektywnej hodowli zdejmę z moich simów Klątwę Kinola.
Shattered bardzo dziękuję, otrzymać taki komplement od osoby z rangą Architekta to niemałe wyróżnienie.
___________________________________________________________________________________________________________________________
Relacja 29
Mimo że zagrożenie ze strony Maliny minęło, Darren w dalszym ciągu chętnie nocował u Blanki. Któregoś z takich wspólnych wieczorów postanowił zrobić jej małą niespodziankę.
- Dużo ostatnio przeszłaś i bardzo bym chciał jakoś cię rozweselić. Czy dasz się zaprosić na weekend do Granitowych Kaskad? Tylko ty, ja i rozgwieżdżone niebo nad naszymi głowami.
- Ależ oczywiście! Jesteś taki cudowny i zawsze o mnie myślisz...
- Jak mógłbym myśleć o czymkolwiek innym? Wspominałaś kiedyś, że nigdy nie wyjeżdżałaś z Wierzbowej Zatoczki, więc uznałem, że najwyższy czas to zmienić.
- Jesteś wspaniały!
- Ty też, mała.
W sobotni poranek nasze gruchające gołąbeczki zapakowały się do autobusu i jeszcze przed południem dotarły na miejsce. Niestety pole namiotowe nie było tym, co spodziewała się zobaczyć Blanka... Do tej pory była przekonana, że jadą z Darrenem na romantyczny wypad do hotelu ze spa, albo przynajmniej wynajętej górskiej chatki ze staromodnym kominkiem. Perspektywa spania na karimacie nie wydawała jej się ani trochę romantyczna.
- No i jak? Podoba ci się?
- Och, yyy... trochę skromnie, ale może być! Bardzo tu ładnie. Tak.
- Strasznie się cieszę, bałem się, że strzelisz focha, bo nie zabrałem cię do jakiegoś luksusowego kurortu. Super, że tak dobrze się dogadujemy i lubimy te same rzeczy! Chodźmy się trochę rozejrzeć.
- Popatrz tylko, jaki piękny widok! Te góry! Te lasy!
- Te komary... Fuj! Właśnie rozpaćkałam sobie jednego na ręce! Chodźmy stąd, zanim mnie zjedzą!
- Dobra, co powiesz na łowienie ryb?
- Hmm, nigdy tego nie robiłam, ale brzmi nieźle.
"Marzanna lubiła kiedyś chodzić na ryby, a moja siostra na pewno nie robiłaby niczego brudnego i obrzydliwego. Może jednak uda mi się jakoś przetrwać ten wyjazd."
Wędkowanie okazało się jednak nie być zbyt przyjemnym zajęciem. Blanka celowo udawała, że obsługa wędki idzie jej fatalnie, żeby tylko nie musieć dotykać oślizgłej ryby i ponownie nakładać na haczyk wijącego się robala. Darrenowi też nie szło najlepiej.
- Meh, strasznie mała. Liczyłem na coś więcej, we wszystkich poradnikach dla wędkarzy piszą, że w Granitowych Kaskadach żyją najlepsze ryby w regionie.
- Hej! Dlaczego schowałeś ją do torby? Wypuść ją do wody!
- A-a-ale...
- Dręczysz to biedne zwierzę! Najpierw przedziurawiłeś jej pyszczek, a teraz zamierzasz ją udusić?! Nie znałam cię od tej strony.
- Proszę, uspokój się! Jak inaczej mamy ją zjeść, skoro nie chcesz jej zabijać?
- Cooo? Zamierzasz ją... ZJEŚĆ?
- Tak, po to właśnie chodzi się na ryby - żeby zdobyć pożywienie. Wszystko w porządku?
- Nie... Ja... O, plumbobie! Chodźmy stąd, nie chcę tego dłużej słuchać.
- Hahaha, nie wiedziałem, że jesteś taka wrażliwa! Haha, gdybyś mogła zobaczyć swoją minę!
- Nie słucham cię, idę sobie!
- Haha! No dobrze, już nie będę.
Po rybnym incydencie Blanka była trochę obrażona, ale zwiedzanie okolicznych atrakcji i relaks na łonie natury sprawiły, że szybko zapomniała o tym drobnym nieporozumieniu.
Po powrocie do obozu Darren rozpalił ognisko. Oboje byli zmęczeni i głodni po dniu wypełnionym przygodami.
- Umieram z głodu! Mam nadzieję, że przygotujesz nam coś pysznego.
- Ależ oczywiście! Może nie będzie tak wykwintnie, jak zazwyczaj, ale świeże dary natury również mają swój niepowtarzalny smak.
To mówiąc Darren wyciągnął z lodówki turystycznej złowioną kilka godzin wcześniej rybę, wypatroszył ją na oczach Blanki i zaczął opiekać nad ogniskiem.
- Chyba nie myślisz, że to zjem! Widziałam, jak to zwierzę jeszcze się ruszało!
- Nie chcesz, to nie. Taka ryba niczym się nie różni od tej kupionej w sklepie. Tamtą też ktoś kiedyś musiał zabić, a chyba nie myślisz o tym w ten sposób, wybierając filety.
- Nigdy więcej nie tknę ryby! Grrr, znowu te paskudne komarzyska! Zostawcie mnie w spokoju!
Ostatecznie Blanka musiała zadowolić się pieczonymi piankami, które Darren przewidział na deser.
"Mam nadzieję, że jutro zjemy coś normalnego. Gorzej niż dziś już być nie może."
Para położyła się spać w milczeniu. Blanka długi czas przekręcała się z boku na bok, nie mogąc zasnąć, lecz w końcu udało jej się opatulić śpiworem na tyle mocno, że nie słyszała cykania świerszczy, bzyczenia komarów oraz szumu pobliskiego wodospadu i zasnęła twardym snem.
Darren również nie mógł spać. W środku nocy postanowił trochę powędkować, by skupić myśli. Nie rozumiał, dlaczego Blanka zachowuje się w taki nieprzyjemny sposób i zastanawiał się, co przez ten jeden dzień zepsuło się w ich idealnym dotąd związku.
O poranku Blankę zbudziła pilna potrzeba udania się tam, gdzie nawet król chadza piechotą.
- Hop, hop! Gdzie tu jest jakaś toaleta?
Mimo wielkich oporów zmuszona była zrobić coś, czego unikała przez całe życie - skorzystać z publicznej toalety.
"Okej, weź głęboki wdech i zrób, co musisz zrobić. Będzie dobrze, powtarzaj, będzie dobrze..."
Będąc wewnątrz nie zaczerpnęła powietrza ani razu, dlatego po załatwieniu swoich spraw czym prędzej wybiegła z obskurnego ustępu. ><
- Fuj! Fuuuj! Ile robactwa! Ekhu, ekhu!
- Święty Plumbobie, co za smród! Cała nim przesiąknęłam, bleh. Z tej toalety korzystają cywilizowani simowie, czy dzikie zwierzęta?!
Gdy wróciła z łazienki, Darren właśnie wychodził z namiotu.
- Stało się coś? Wyglądasz na zdenerwowaną.
- Czy coś się stało?! Ależ nic, poza tym, że własnie przeżyłam najobrzydliwszy koszmar w życiu!
- Ktoś cię zaczepiał? Napadło Cię jakieś zwierzę?
- Nie, byłam w brudnej toalecie, jeśli można tak nazwać dziurę w ziemi obudowaną deskami!
- No już, już, chodź tu do mnie.
- [chlip, chlip]
- Cśś, spokojnie, nie płacz. To tylko wychodek. Nie obraź się, ale strasznie śmierdzisz. Może skoczysz przed śniadaniem pod prysznic?
- Nigdy więcej nie wejdę do tej zarobaczonej łazienki, słyszysz?! Nigdy!
- Dobrze, już dobrze, nie chciałem...
Darren uznał, że być może śniadanie poprawi nastrój jego lubej.
- Mam nadzieję, że to będzie coś pysznego. Umieram z głodu.
- Spokojnie, przygotowałem dla nas ulubione przysmaki każdego obozowicza.
- Yyy... co to jest?
- Liofilizowana owsianka. Jedzą taką himalaiści i astronauci, do jej rozrabiania używając wody wydestylowanej z własnego moczu. Ale nie musisz się obawiać, użyłem przegotowanej wody ze strumienia.
- Spróbuj, jest bardzo smaczna. Z owocami.
- Muchom najwyraźniej smakuje.
- Obawiam się, kochanie, że muchy lecą do ciebie, a nie do owsianki.
Darren najwyraźniej nie miał zamiaru ustąpić i przyrządzić normalnego jedzenia, więc Blanka odważyła się nabrać pierwszą łyżkę tego podejrzanego wynalazku dla astronautów.
- I jak, smakuje ci?
- To najokropniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek jadłam. Myślałam, że jesteś dobrym kucharzem.
- Ale o co ci chodzi?
- O nic.
- Co ma do tego bycie kucharzem? Przecież tylko zalałem owsiankę wodą!
- Jeśli jeszcze nie zrozumiałeś, o co mi chodzi, to chyba nie mamy o czym rozmawiać.
- Nic nie rozumiem! Od początku wyjazdu zachowujesz się, jakby cię coś ugryzło. Ciągłe narzekanie, docinki, co chwilę się o coś na mnie obrażasz! Gdzie się podziała Blanka, którą znam, ta wspaniała dziewczyna, która nikomu by nie powiedziała złego słowa? Powiesz mi wreszcie, co się dzieje?
- Domyśl się.
Blanka wstała od stołu i odeszła w kierunku lasu. Darren ruszył za nią.
- Blanka! Dokąd idziesz? Nie znasz okolicy, zgubisz się!
- Zostaw mnie, chcę być sama.
- Blanka, daj spokój...
Dziewczyna zaczęła biec i szybko zniknęła pośród drzew.
- Gdzie ona jest? Do diaska, co w nią wstąpiło? Blanka! Blanka!
Po blisko godzinie błąkania się po lesie Blanka całkiem ochłonęła i zaczęła żałować swojego postępowania.
"Nie powinnam była być dla niego taka niemiła. Starał się, jak mógł. Skąd miał wiedzieć, że nienawidzę spania pod namiotem i łażenia po chaszczach? Powinnam go przeprosić i powiedzieć prawdę. Tylko jak teraz wrócić do obozu...?"
Mysikrólikówna odnalazła drogę powrotną dopiero o zmierzchu. Po wielu godzinach potykania się o korzenie i przedzierania przez krzaki nie prezentowała się najlepiej.
- Blanka! Wszędzie cię szukałem, powiadomiłem nawet leśniczego, gdzie ty byłaś?
- Ja... musiałam, jakby... pospacerować.
- Spacerować? Wyglądasz, jakbyś raczej raczej czołgała się przez całą drogę po ziemi.
- Bo ja musiałam sobie przemyśleć. I chciałabym cię przeprosić.
- Prawda jest taka, że w ogóle mi się tu nie podoba. Jedzenie jest obrzydliwe, nie ma normalnej łazienki, a namiot śmierdzi kocim moczem. Brzydzę się ryb i robaków, boję się dzikich zwierząt, odkleszczowego zapalenia opon mózgowych i boreliozy. Dlatego czy możemy już wracać do domu? Proszę?
- Jasne, dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej? Zrozumiałbym.
- Bałam się, że przestaniesz mnie lubić, bo nie podzielam twojego stylu życia. Nie chciałam wyjść na wymuskaną panienkę z miasta...
- Nigdy bym tak nie pomyślał! Przykro mi, że tak źle mnie oceniasz. Spakujmy się i chodźmy na przystanek, może zdążymy na ostatni autobus. Tylko... może jednak weź szybki prysznic, bo w takim stanie raczej cię do niego nie wpuszczą.
***
Pod nieobecność Blanki w jej dzielnicy dużo się działo. Ponieważ Malina Albatros nie miała żadnej rodziny, po jej śmierci dom przejęło miasto.
Piętrowa willa nie pasowała do nowego planu zagospodarowania przestrzeni, więc zburzono ją, a na jej miejscu, w ramach programu "Rodzina na swoim", wybudowano skromny, parterowy domek.
Zaniepokoiło to mieszkankę bliźniaczej willi po przeciwnej stronie ulicy, Elizę Pancakes. Eliza postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i, jako że w kupie siła, zwołała sąsiedzką naradę.
- Tak nie może dalej być! Te domy mają niemal po sto lat, jeszcze chwila i staną się zabytkami. Nie można ich tak po prostu wyburzać, bo komuś uwidziało się, że w tej dzielnicy mają stać same parterowce. Burmistrz Wierzbowej Zatoczki tak się chwali w mediach rewitalizacją Ratusza czy Magnoliowej Promenady, a w ogóle nie dba o szarych mieszkańców. Musimy się zorganizować i pokazać mu, że nie dostanie cichego przyzwolenia na okaleczanie architektonicznej historii tego miasta!
- Zupełnie cię nie rozumiem, Elizo. Miasto daje ci forsę na przebudowanie i remont domu, a ty jeszcze masz z tym jakiś problem. Kiedy mój dom spłonął, nikt nie dał mi ani grosza, nawet ubezpieczyciel.
- Może jednak nie będzie tak źle. Zawsze możesz zbudować dużą piwnicę.
- Łatwo wam mówić, bo same mieszkacie w domu, który spełnia nowe warunki zabudowy. Poza tym wasze dzieci są już dorosłe i nie musicie się martwić o miejsce dla nich. Żyjecie sobie w swoim wygodnym, lesbijskim układziku i nic was nie obchodzi.
- Słyszałaś, Bells? Zostałyśmy lesbijkami.
- Kurczę, szkoda, że nikt mi nie powiedział wcześniej, nie wychodziłabym za mąż. Elizo, pogięło cię? Nie jesteśmy żadnymi lesbijkami!
- Wszystko jedno! Nie chcecie mi pomóc, to nie. Poradzimy sobie z panem Maliniakiem sami, prawda, panie Maliniak?
- Yyy, tego... W zasadzie w moim domu trzeba zmienić tylko dach, a i tak od jakiegoś czasu planowałem zrobić mały remont...
- Nooo nie, i ty, Brutusie? Bob, powiedz coś!
- [Ghrronk]
- Dobra, jak chcecie, możecie mnie nie słuchać, ale jeszcze się przekonacie, że miałam rację. Tylko nie przychodźcie do mnie z płaczem, jak w domu Maliny, a raczej tym, co z niego zostało, zamieszkają jacyś imigranci!*
* Zbieżność z obecną sytuacją społeczno-polityczną przypadkowa, zaplanowałam tę scenę dawno temu - może mam dar jasnowidzenia. x)
Na przybycie nowych sąsiadów nie trzeba było długo czekać. Dwa tygodnie później działka została sprzedana rodzinie Szczygłów. Nikt nie wiedział, skąd przybyli, a kolor ich skóry wywołał niemałe poruszenie wśród konserwatywnych mieszkańców Wierzbowej Zatoczki, gdzie widok czarnoskórego sima nadal był egzotyczną atrakcją. Sympatycznego Darrena można jeszcze jakoś przeboleć, ale całą rodzinę?
Eliza zorganizowała sąsiedzkie zebranie w trybie pilnym.
- A nie mówiłam? Teraz wszyscy mamy problem. Jeśli pozwolimy na dalsze wyburzanie starych domów i zastępowanie ich tanimi chatkami dla biedoty, niedługo strach będzie wyjść na ulicę! Musimy działać. Judyto, masz tutaj dwie nieruchomości, jeśli się do nas przyłączysz, będziemy mieć całą dzielnicę za sobą.
- Eee... Elizo, chciałem ci właśnie powiedzieć, że, eee... sprzedałem swój dom dwóm sympatycznym młodym paniom, a one i tak chciały go przebudować, więc, yyy... zgodziły się podporządkować nowemu planowi.
- Jak mógł mi pan to zrobić, panie Maliniak!
- Dużo zapłaciły... dzięki temu przeprowadzam się na Kostarykę.
- Judyto! Bello! Teraz musicie mnie poprzeć! Bez waszej pomocy nic nie zdziałam. Chcecie, żeby ta piękna dzielnica zmieniła się w slumsy?
- Przykro mi, Elizo, ale najwyraźniej zostałaś sama. Ja, Judka i Blanka nie mamy nic przeciwko simom o innym kolorze skóry czy statusie społeczno-ekonomicznym, ale jeśli chcesz podążać ścieżką Maliny Albatros - droga wolna. Ja do tego ręki nie przyłożę.
Relacja miała się pojawić wczoraj, lecz niestety padł mi serwis hostingowy (i, jak widać, jeszcze nie wstał). W wolnej chwili powgrywam stare zdjęcia gdzie indziej i zamienię linki w poprzednich relacjach (chociaż sama myśl o ogromie pracy do wykonania mnie przeraża >< ).
Naprawdę chcecie, żeby Marzanna zamordowała Malcolma? Widzę, że moi czytelnicy są żądni krwi!
Lenna moim zdaniem Marianna jest paskudna (odziedziczyła najgorsze cechy po rodzicach, czyli brak brody u Malcolma i wielki nochal u Marzanny ), za to Adrianna ma w sobie coś pięknego. Dobra wiadomość jest taka, że nosy się zmniejszyły, więc może po dwóch czy trzech pokoleniach selektywnej hodowli zdejmę z moich simów Klątwę Kinola.
Shattered bardzo dziękuję, otrzymać taki komplement od osoby z rangą Architekta to niemałe wyróżnienie.
Relacja 29
Mimo że zagrożenie ze strony Maliny minęło, Darren w dalszym ciągu chętnie nocował u Blanki. Któregoś z takich wspólnych wieczorów postanowił zrobić jej małą niespodziankę.
- Dużo ostatnio przeszłaś i bardzo bym chciał jakoś cię rozweselić. Czy dasz się zaprosić na weekend do Granitowych Kaskad? Tylko ty, ja i rozgwieżdżone niebo nad naszymi głowami.
- Ależ oczywiście! Jesteś taki cudowny i zawsze o mnie myślisz...
- Jak mógłbym myśleć o czymkolwiek innym? Wspominałaś kiedyś, że nigdy nie wyjeżdżałaś z Wierzbowej Zatoczki, więc uznałem, że najwyższy czas to zmienić.
- Jesteś wspaniały!
- Ty też, mała.
W sobotni poranek nasze gruchające gołąbeczki zapakowały się do autobusu i jeszcze przed południem dotarły na miejsce. Niestety pole namiotowe nie było tym, co spodziewała się zobaczyć Blanka... Do tej pory była przekonana, że jadą z Darrenem na romantyczny wypad do hotelu ze spa, albo przynajmniej wynajętej górskiej chatki ze staromodnym kominkiem. Perspektywa spania na karimacie nie wydawała jej się ani trochę romantyczna.
- No i jak? Podoba ci się?
- Och, yyy... trochę skromnie, ale może być! Bardzo tu ładnie. Tak.
- Strasznie się cieszę, bałem się, że strzelisz focha, bo nie zabrałem cię do jakiegoś luksusowego kurortu. Super, że tak dobrze się dogadujemy i lubimy te same rzeczy! Chodźmy się trochę rozejrzeć.
- Popatrz tylko, jaki piękny widok! Te góry! Te lasy!
- Te komary... Fuj! Właśnie rozpaćkałam sobie jednego na ręce! Chodźmy stąd, zanim mnie zjedzą!
- Dobra, co powiesz na łowienie ryb?
- Hmm, nigdy tego nie robiłam, ale brzmi nieźle.
"Marzanna lubiła kiedyś chodzić na ryby, a moja siostra na pewno nie robiłaby niczego brudnego i obrzydliwego. Może jednak uda mi się jakoś przetrwać ten wyjazd."
Wędkowanie okazało się jednak nie być zbyt przyjemnym zajęciem. Blanka celowo udawała, że obsługa wędki idzie jej fatalnie, żeby tylko nie musieć dotykać oślizgłej ryby i ponownie nakładać na haczyk wijącego się robala. Darrenowi też nie szło najlepiej.
- Meh, strasznie mała. Liczyłem na coś więcej, we wszystkich poradnikach dla wędkarzy piszą, że w Granitowych Kaskadach żyją najlepsze ryby w regionie.
- Hej! Dlaczego schowałeś ją do torby? Wypuść ją do wody!
- A-a-ale...
- Dręczysz to biedne zwierzę! Najpierw przedziurawiłeś jej pyszczek, a teraz zamierzasz ją udusić?! Nie znałam cię od tej strony.
- Proszę, uspokój się! Jak inaczej mamy ją zjeść, skoro nie chcesz jej zabijać?
- Cooo? Zamierzasz ją... ZJEŚĆ?
- Tak, po to właśnie chodzi się na ryby - żeby zdobyć pożywienie. Wszystko w porządku?
- Nie... Ja... O, plumbobie! Chodźmy stąd, nie chcę tego dłużej słuchać.
- Hahaha, nie wiedziałem, że jesteś taka wrażliwa! Haha, gdybyś mogła zobaczyć swoją minę!
- Nie słucham cię, idę sobie!
- Haha! No dobrze, już nie będę.
Po rybnym incydencie Blanka była trochę obrażona, ale zwiedzanie okolicznych atrakcji i relaks na łonie natury sprawiły, że szybko zapomniała o tym drobnym nieporozumieniu.
Po powrocie do obozu Darren rozpalił ognisko. Oboje byli zmęczeni i głodni po dniu wypełnionym przygodami.
- Umieram z głodu! Mam nadzieję, że przygotujesz nam coś pysznego.
- Ależ oczywiście! Może nie będzie tak wykwintnie, jak zazwyczaj, ale świeże dary natury również mają swój niepowtarzalny smak.
To mówiąc Darren wyciągnął z lodówki turystycznej złowioną kilka godzin wcześniej rybę, wypatroszył ją na oczach Blanki i zaczął opiekać nad ogniskiem.
- Chyba nie myślisz, że to zjem! Widziałam, jak to zwierzę jeszcze się ruszało!
- Nie chcesz, to nie. Taka ryba niczym się nie różni od tej kupionej w sklepie. Tamtą też ktoś kiedyś musiał zabić, a chyba nie myślisz o tym w ten sposób, wybierając filety.
- Nigdy więcej nie tknę ryby! Grrr, znowu te paskudne komarzyska! Zostawcie mnie w spokoju!
Ostatecznie Blanka musiała zadowolić się pieczonymi piankami, które Darren przewidział na deser.
"Mam nadzieję, że jutro zjemy coś normalnego. Gorzej niż dziś już być nie może."
Para położyła się spać w milczeniu. Blanka długi czas przekręcała się z boku na bok, nie mogąc zasnąć, lecz w końcu udało jej się opatulić śpiworem na tyle mocno, że nie słyszała cykania świerszczy, bzyczenia komarów oraz szumu pobliskiego wodospadu i zasnęła twardym snem.
Darren również nie mógł spać. W środku nocy postanowił trochę powędkować, by skupić myśli. Nie rozumiał, dlaczego Blanka zachowuje się w taki nieprzyjemny sposób i zastanawiał się, co przez ten jeden dzień zepsuło się w ich idealnym dotąd związku.
O poranku Blankę zbudziła pilna potrzeba udania się tam, gdzie nawet król chadza piechotą.
- Hop, hop! Gdzie tu jest jakaś toaleta?
Mimo wielkich oporów zmuszona była zrobić coś, czego unikała przez całe życie - skorzystać z publicznej toalety.
"Okej, weź głęboki wdech i zrób, co musisz zrobić. Będzie dobrze, powtarzaj, będzie dobrze..."
Będąc wewnątrz nie zaczerpnęła powietrza ani razu, dlatego po załatwieniu swoich spraw czym prędzej wybiegła z obskurnego ustępu. ><
- Fuj! Fuuuj! Ile robactwa! Ekhu, ekhu!
- Święty Plumbobie, co za smród! Cała nim przesiąknęłam, bleh. Z tej toalety korzystają cywilizowani simowie, czy dzikie zwierzęta?!
Gdy wróciła z łazienki, Darren właśnie wychodził z namiotu.
- Stało się coś? Wyglądasz na zdenerwowaną.
- Czy coś się stało?! Ależ nic, poza tym, że własnie przeżyłam najobrzydliwszy koszmar w życiu!
- Ktoś cię zaczepiał? Napadło Cię jakieś zwierzę?
- Nie, byłam w brudnej toalecie, jeśli można tak nazwać dziurę w ziemi obudowaną deskami!
- No już, już, chodź tu do mnie.
- [chlip, chlip]
- Cśś, spokojnie, nie płacz. To tylko wychodek. Nie obraź się, ale strasznie śmierdzisz. Może skoczysz przed śniadaniem pod prysznic?
- Nigdy więcej nie wejdę do tej zarobaczonej łazienki, słyszysz?! Nigdy!
- Dobrze, już dobrze, nie chciałem...
Darren uznał, że być może śniadanie poprawi nastrój jego lubej.
- Mam nadzieję, że to będzie coś pysznego. Umieram z głodu.
- Spokojnie, przygotowałem dla nas ulubione przysmaki każdego obozowicza.
- Yyy... co to jest?
- Liofilizowana owsianka. Jedzą taką himalaiści i astronauci, do jej rozrabiania używając wody wydestylowanej z własnego moczu. Ale nie musisz się obawiać, użyłem przegotowanej wody ze strumienia.
- Spróbuj, jest bardzo smaczna. Z owocami.
- Muchom najwyraźniej smakuje.
- Obawiam się, kochanie, że muchy lecą do ciebie, a nie do owsianki.
Darren najwyraźniej nie miał zamiaru ustąpić i przyrządzić normalnego jedzenia, więc Blanka odważyła się nabrać pierwszą łyżkę tego podejrzanego wynalazku dla astronautów.
- I jak, smakuje ci?
- To najokropniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek jadłam. Myślałam, że jesteś dobrym kucharzem.
- Ale o co ci chodzi?
- O nic.
- Co ma do tego bycie kucharzem? Przecież tylko zalałem owsiankę wodą!
- Jeśli jeszcze nie zrozumiałeś, o co mi chodzi, to chyba nie mamy o czym rozmawiać.
- Nic nie rozumiem! Od początku wyjazdu zachowujesz się, jakby cię coś ugryzło. Ciągłe narzekanie, docinki, co chwilę się o coś na mnie obrażasz! Gdzie się podziała Blanka, którą znam, ta wspaniała dziewczyna, która nikomu by nie powiedziała złego słowa? Powiesz mi wreszcie, co się dzieje?
- Domyśl się.
Blanka wstała od stołu i odeszła w kierunku lasu. Darren ruszył za nią.
- Blanka! Dokąd idziesz? Nie znasz okolicy, zgubisz się!
- Zostaw mnie, chcę być sama.
- Blanka, daj spokój...
Dziewczyna zaczęła biec i szybko zniknęła pośród drzew.
- Gdzie ona jest? Do diaska, co w nią wstąpiło? Blanka! Blanka!
Po blisko godzinie błąkania się po lesie Blanka całkiem ochłonęła i zaczęła żałować swojego postępowania.
"Nie powinnam była być dla niego taka niemiła. Starał się, jak mógł. Skąd miał wiedzieć, że nienawidzę spania pod namiotem i łażenia po chaszczach? Powinnam go przeprosić i powiedzieć prawdę. Tylko jak teraz wrócić do obozu...?"
Mysikrólikówna odnalazła drogę powrotną dopiero o zmierzchu. Po wielu godzinach potykania się o korzenie i przedzierania przez krzaki nie prezentowała się najlepiej.
- Blanka! Wszędzie cię szukałem, powiadomiłem nawet leśniczego, gdzie ty byłaś?
- Ja... musiałam, jakby... pospacerować.
- Spacerować? Wyglądasz, jakbyś raczej raczej czołgała się przez całą drogę po ziemi.
- Bo ja musiałam sobie przemyśleć. I chciałabym cię przeprosić.
- Prawda jest taka, że w ogóle mi się tu nie podoba. Jedzenie jest obrzydliwe, nie ma normalnej łazienki, a namiot śmierdzi kocim moczem. Brzydzę się ryb i robaków, boję się dzikich zwierząt, odkleszczowego zapalenia opon mózgowych i boreliozy. Dlatego czy możemy już wracać do domu? Proszę?
- Jasne, dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej? Zrozumiałbym.
- Bałam się, że przestaniesz mnie lubić, bo nie podzielam twojego stylu życia. Nie chciałam wyjść na wymuskaną panienkę z miasta...
- Nigdy bym tak nie pomyślał! Przykro mi, że tak źle mnie oceniasz. Spakujmy się i chodźmy na przystanek, może zdążymy na ostatni autobus. Tylko... może jednak weź szybki prysznic, bo w takim stanie raczej cię do niego nie wpuszczą.
Pod nieobecność Blanki w jej dzielnicy dużo się działo. Ponieważ Malina Albatros nie miała żadnej rodziny, po jej śmierci dom przejęło miasto.
Piętrowa willa nie pasowała do nowego planu zagospodarowania przestrzeni, więc zburzono ją, a na jej miejscu, w ramach programu "Rodzina na swoim", wybudowano skromny, parterowy domek.
Zaniepokoiło to mieszkankę bliźniaczej willi po przeciwnej stronie ulicy, Elizę Pancakes. Eliza postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i, jako że w kupie siła, zwołała sąsiedzką naradę.
- Tak nie może dalej być! Te domy mają niemal po sto lat, jeszcze chwila i staną się zabytkami. Nie można ich tak po prostu wyburzać, bo komuś uwidziało się, że w tej dzielnicy mają stać same parterowce. Burmistrz Wierzbowej Zatoczki tak się chwali w mediach rewitalizacją Ratusza czy Magnoliowej Promenady, a w ogóle nie dba o szarych mieszkańców. Musimy się zorganizować i pokazać mu, że nie dostanie cichego przyzwolenia na okaleczanie architektonicznej historii tego miasta!
- Zupełnie cię nie rozumiem, Elizo. Miasto daje ci forsę na przebudowanie i remont domu, a ty jeszcze masz z tym jakiś problem. Kiedy mój dom spłonął, nikt nie dał mi ani grosza, nawet ubezpieczyciel.
- Może jednak nie będzie tak źle. Zawsze możesz zbudować dużą piwnicę.
- Łatwo wam mówić, bo same mieszkacie w domu, który spełnia nowe warunki zabudowy. Poza tym wasze dzieci są już dorosłe i nie musicie się martwić o miejsce dla nich. Żyjecie sobie w swoim wygodnym, lesbijskim układziku i nic was nie obchodzi.
- Słyszałaś, Bells? Zostałyśmy lesbijkami.
- Kurczę, szkoda, że nikt mi nie powiedział wcześniej, nie wychodziłabym za mąż. Elizo, pogięło cię? Nie jesteśmy żadnymi lesbijkami!
- Wszystko jedno! Nie chcecie mi pomóc, to nie. Poradzimy sobie z panem Maliniakiem sami, prawda, panie Maliniak?
- Yyy, tego... W zasadzie w moim domu trzeba zmienić tylko dach, a i tak od jakiegoś czasu planowałem zrobić mały remont...
- Nooo nie, i ty, Brutusie? Bob, powiedz coś!
- [Ghrronk]
- Dobra, jak chcecie, możecie mnie nie słuchać, ale jeszcze się przekonacie, że miałam rację. Tylko nie przychodźcie do mnie z płaczem, jak w domu Maliny, a raczej tym, co z niego zostało, zamieszkają jacyś imigranci!*
* Zbieżność z obecną sytuacją społeczno-polityczną przypadkowa, zaplanowałam tę scenę dawno temu - może mam dar jasnowidzenia. x)
Na przybycie nowych sąsiadów nie trzeba było długo czekać. Dwa tygodnie później działka została sprzedana rodzinie Szczygłów. Nikt nie wiedział, skąd przybyli, a kolor ich skóry wywołał niemałe poruszenie wśród konserwatywnych mieszkańców Wierzbowej Zatoczki, gdzie widok czarnoskórego sima nadal był egzotyczną atrakcją. Sympatycznego Darrena można jeszcze jakoś przeboleć, ale całą rodzinę?
Eliza zorganizowała sąsiedzkie zebranie w trybie pilnym.
- A nie mówiłam? Teraz wszyscy mamy problem. Jeśli pozwolimy na dalsze wyburzanie starych domów i zastępowanie ich tanimi chatkami dla biedoty, niedługo strach będzie wyjść na ulicę! Musimy działać. Judyto, masz tutaj dwie nieruchomości, jeśli się do nas przyłączysz, będziemy mieć całą dzielnicę za sobą.
- Eee... Elizo, chciałem ci właśnie powiedzieć, że, eee... sprzedałem swój dom dwóm sympatycznym młodym paniom, a one i tak chciały go przebudować, więc, yyy... zgodziły się podporządkować nowemu planowi.
- Jak mógł mi pan to zrobić, panie Maliniak!
- Dużo zapłaciły... dzięki temu przeprowadzam się na Kostarykę.
- Judyto! Bello! Teraz musicie mnie poprzeć! Bez waszej pomocy nic nie zdziałam. Chcecie, żeby ta piękna dzielnica zmieniła się w slumsy?
- Przykro mi, Elizo, ale najwyraźniej zostałaś sama. Ja, Judka i Blanka nie mamy nic przeciwko simom o innym kolorze skóry czy statusie społeczno-ekonomicznym, ale jeśli chcesz podążać ścieżką Maliny Albatros - droga wolna. Ja do tego ręki nie przyłożę.
Re: Gniazdko Mysikrólików
O matko ale ta Blanka jest beznadziejna. I jeszcze to kretyńskie "domyśl się" Myślałam że ona w przeciwieństwie do Marzanny jest normalna. Wiem że potem przeprosiła, ale i tak...następna wielka dama
Fajnie że włączyłaś do historii tych Pancake'sów czy jak oni się tam nazywają No i pan Maliniak zabawny xD
Fajnie że włączyłaś do historii tych Pancake'sów czy jak oni się tam nazywają No i pan Maliniak zabawny xD
Re: Gniazdko Mysikrólików
Niestety, znam ten bólRelacja miała się pojawić wczoraj, lecz niestety padł mi serwis hostingowy (i, jak widać, jeszcze nie wstał). W wolnej chwili powgrywam stare zdjęcia gdzie indziej i zamienię linki w poprzednich relacjach (chociaż sama myśl o ogromie pracy do wykonania mnie przeraża >< ).
A co do relacji:
Blanka taka paniusia Brzydzi się robali, brud ją przeraża i "domyśl się!" xD Fochy strzela Te jej miny
Dobrze, że w końcu przeprosiła Darrena i powiedziała mu o co chodzi Szkoda by było żeby związek się rozpadł przez głupoty
O nie, ta willa była taka ładna Trochę rozumiem panią Naleśnikową. Chociaż z drugiej strony fajnie że pojawili się nowi mieszkańcy, czuję że będzie ciekawie Ciekawe czy ciemnoskóra rodzina ma jakieś tajemnice albo coś
Pan Maliniak wydaje się sympatyczny, szkoda że się wyprowadza na Kostarykę.
- Słyszałaś, Bells? Zostałyśmy lesbijkami.
- Kurczę, szkoda, że nikt mi nie powiedział wcześniej, nie wychodziłabym za mąż.
Re: Gniazdko Mysikrólików
Blanka jaka wybredna!
Gorzej niż z Marzanną i Judką
Szkoda Darrena, tak się stara, a ona tego nie docenia
Wypady w plener zawsze okej!
Eliza wyolbrzymia, fajnie, że są nowi sądziedzi!
Myślałem z początku, że to rodzinka Darrena
Gorzej niż z Marzanną i Judką
Szkoda Darrena, tak się stara, a ona tego nie docenia
Wypady w plener zawsze okej!
Eliza wyolbrzymia, fajnie, że są nowi sądziedzi!
Myślałem z początku, że to rodzinka Darrena
Re: Gniazdko Mysikrólików
Chciałam już wczoraj pytać o relację
Nosy okropne, ale z drugiej strony bynajmniej Twoi Simowie się czymś różnią
Ups, chyba się jednak nie dogadali Nie ma jak mówić prawdę
No to się zgrałaś z relacją
Nosy okropne, ale z drugiej strony bynajmniej Twoi Simowie się czymś różnią
Ups, chyba się jednak nie dogadali Nie ma jak mówić prawdę
No to się zgrałaś z relacją
Re: Gniazdko Mysikrólików
Ale z Blanki dama się zrobiła XD Szkoda, bo Darren tak się starał dla niej Ale całe szczęście, że się pogodzili, bo już się bałam o ich związek
Bella i Judka jako lesbijki W sumie, to patrząc na nie można by dojść do takich wniosków
Eliza ma trochę racji, szkoda tych willi i w ogóle Ale nowi mieszkańcy są zawsze ciekawi
Bella i Judka jako lesbijki W sumie, to patrząc na nie można by dojść do takich wniosków
Eliza ma trochę racji, szkoda tych willi i w ogóle Ale nowi mieszkańcy są zawsze ciekawi
Re: Gniazdko Mysikrólików
Blanka ma dziwną urodę, taki niemiecki nos
Romantycznie z tym patroszeniem ryb Darrena
Romantycznie z tym patroszeniem ryb Darrena
Re: Gniazdko Mysikrólików
Blanka strasznie głupio się zachowała, niemniej stwierdzam, że Darren do niej nie pasuje... Nie to co Aleksander
Eliza jest strasznie wkurzająca, odrobina tolerancji by jej nie zabiła!
Uwielbiam bezpośredniość Belli, ale w tej relacji to Bob był dla mnie numerem jeden - czasem wystarczy wydać z siebie jeden dźwięk, żeby być zapamiętanym
Eliza jest strasznie wkurzająca, odrobina tolerancji by jej nie zabiła!
Uwielbiam bezpośredniość Belli, ale w tej relacji to Bob był dla mnie numerem jeden - czasem wystarczy wydać z siebie jeden dźwięk, żeby być zapamiętanym
Re: Gniazdko Mysikrólików
Nie wyświetlają mi się zdjęcia z 28 relacji.. Wy też macie taki problem?
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość