Re: Rodzina Punkcik - Landgraab od samego początku ^^
: 20 lut 2014, 23:08
Hmm,mało zostało, muszę więcej ugrać... ostatnio Punkcikami nie gram...ale... Guuki, specjalnie dla ciebie <3
Henryk po powrocie wieczorem odebrał pocztę.
Henryk: - Błu, błu, błu...znowu cały stos bzdurnych reklam...
Potem zagonił Glendę do czytania lektury na lekcję simlish (widać, jakie dziecko jest wkurzone, patrzy na tę książkę z byka, nie chce jej się tego czytać )...
...a sam zajął się wieczorną gazetką i sprawdzeniem wyników ostatniego meczu przede wszystkim...
Lucky Mama plotkowała z przyjaciółką, Anne, przez telefon.
Anne: - Dokładnie, pijesz ten eliksir... cuchnie paskudnie, a smakuje jeszcze gorzej, ale jakie potem są efekty...
Lucky Mama: - No OK, ale po jakim czasie są widoczne te efekty? I nie ma żadnych skutków ubocznych?
Anne: - No co ty, będziesz młoda bardzo długo!
Lucky Mama: - Dobrze, zaryzykuję i kupię.
Lucky Mama zagoniła Henryka do naprawy umywalki w jednej z łazienek. Widać, że pan Punkcik nie jest zbyt z tego powodu szczęśliwy
Henryk: - BZDWŚ... nie dość, że się w pracy nareperuję tego i owego, to jeszcze i tutaj...grrr!
Potem jeszcze od razu posprzątał, żeby mieć święty spokój...
Henryk: - Cholera, do tego wygląda, jakby tu ktoś nasikał... Łapa? Bo chyba nie Glenda...
Ojciec naprawia kran w łazience, matka robi kolację... Glenda cichaczem zakradła się do ich sypialni, bo widziała, że tatuś chowa coś w komodzie... a nuż to prezent dla niej na zbliżające się urodziny?
Glenda, szeptem: - No otwórz się, ty durne pudło...
Okazało się jednak, że przezorny Henryk zamknął komodę na klucz... Glenda tak się siłowała, że aż klapnęła na podłogę i stłukła sobie zadek...
Glenda: - Auu! No żesz w pyszczek jeża!
I oczywiście niczego w komodzie nie znalazła... poza złożonymi elegancko w kosteczkę galotami ojca
Henryk po powrocie wieczorem odebrał pocztę.
Henryk: - Błu, błu, błu...znowu cały stos bzdurnych reklam...
Potem zagonił Glendę do czytania lektury na lekcję simlish (widać, jakie dziecko jest wkurzone, patrzy na tę książkę z byka, nie chce jej się tego czytać )...
...a sam zajął się wieczorną gazetką i sprawdzeniem wyników ostatniego meczu przede wszystkim...
Lucky Mama plotkowała z przyjaciółką, Anne, przez telefon.
Anne: - Dokładnie, pijesz ten eliksir... cuchnie paskudnie, a smakuje jeszcze gorzej, ale jakie potem są efekty...
Lucky Mama: - No OK, ale po jakim czasie są widoczne te efekty? I nie ma żadnych skutków ubocznych?
Anne: - No co ty, będziesz młoda bardzo długo!
Lucky Mama: - Dobrze, zaryzykuję i kupię.
Lucky Mama zagoniła Henryka do naprawy umywalki w jednej z łazienek. Widać, że pan Punkcik nie jest zbyt z tego powodu szczęśliwy
Henryk: - BZDWŚ... nie dość, że się w pracy nareperuję tego i owego, to jeszcze i tutaj...grrr!
Potem jeszcze od razu posprzątał, żeby mieć święty spokój...
Henryk: - Cholera, do tego wygląda, jakby tu ktoś nasikał... Łapa? Bo chyba nie Glenda...
Ojciec naprawia kran w łazience, matka robi kolację... Glenda cichaczem zakradła się do ich sypialni, bo widziała, że tatuś chowa coś w komodzie... a nuż to prezent dla niej na zbliżające się urodziny?
Glenda, szeptem: - No otwórz się, ty durne pudło...
Okazało się jednak, że przezorny Henryk zamknął komodę na klucz... Glenda tak się siłowała, że aż klapnęła na podłogę i stłukła sobie zadek...
Glenda: - Auu! No żesz w pyszczek jeża!
I oczywiście niczego w komodzie nie znalazła... poza złożonymi elegancko w kosteczkę galotami ojca