Rodzina Punkcik-Landgraab - Żegnaj, studenckie życie!
Żegnaj, studenckie życie!
- Kasim Hazim
- Renciści
- Posty: 2133
- Rejestracja: 14 gru 2013, 23:53
Re: Rodzina Punkcik - Landgraab od samego początku ^^
Glenda nieźle dowaliła Nadji! xD I bardzo dobrze, taka matka z niej, jak z koziej trąby majtki...
Ogólnie się zgadzam z Guukim. Fajnie, że wprowadziłaś taką historię z Nadją do swoich relacji.
Ogólnie się zgadzam z Guukim. Fajnie, że wprowadziłaś taką historię z Nadją do swoich relacji.
- Kapitan Indra
- Główni Administratorzy
- Scenarzysta
- Konserwator
- Posty: 3280
- Rejestracja: 30 paź 2013, 19:17
Re: Rodzina Punkcik - Landgraab od samego początku ^^
Dziękuję za miłe słowa. Po prostu stwierdziłam, że trzeba trochę historię rozruszać I że może się pojawić biologiczna mamunia Glendy, która zjeży Ewunię i namiesza trochę
Ogólnie to plan był jeszcze taki, żeby Glenda na sam koniec potraktowała wyrodną mamuśkę kubłem wody z domku na drzewie, ale, niestety, nastolatki nie mają opcji zabawy w domku, więc pomysł upadł. Chciałam jeszcze, by na pożegnanie Nadję obszczekała i obsiusiała jaśnie Łapa, ale tu z kolei pojawił się jakiś błąd - było dużo miejsca, a Łapa kręciła łebkiem i pokazywała tę chmurkę, że brak jej miejsca i interakcja się anulowała Więc te dwie scenki ostatecznie się nie pojawiły...
Ogólnie to plan był jeszcze taki, żeby Glenda na sam koniec potraktowała wyrodną mamuśkę kubłem wody z domku na drzewie, ale, niestety, nastolatki nie mają opcji zabawy w domku, więc pomysł upadł. Chciałam jeszcze, by na pożegnanie Nadję obszczekała i obsiusiała jaśnie Łapa, ale tu z kolei pojawił się jakiś błąd - było dużo miejsca, a Łapa kręciła łebkiem i pokazywała tę chmurkę, że brak jej miejsca i interakcja się anulowała Więc te dwie scenki ostatecznie się nie pojawiły...
JOANNA CHMIELEWSKA - 2.04.1932 - 7.10.2013
MARGIT SANDEMO - 23.04.1924 - 1.09.2018
MACIEJ PAROWSKI - 27.12.1946 - 02.06.2019
MAJA LIDIA KOSSAKOWSKA - 27.02.1972 - 23.05.2022
Re: Rodzina Punkcik - Landgraab od samego początku ^^
No nareszcie relacja, super Zgadzam się z resztą, bardzo fajny wątek wprowadziłaś. Nadji się należało, takiego gościa nikt by nie chciał xD
- Kapitan Indra
- Główni Administratorzy
- Scenarzysta
- Konserwator
- Posty: 3280
- Rejestracja: 30 paź 2013, 19:17
Re: Rodzina Punkcik - Landgraab od samego początku ^^
Ciekawostka: na pomysł z Nadją wpadłam, słuchając starej piosenki Urszuli Za twoje zdrowie, mała. Tam jest mowa o dziewczynie z nieciekawą przeszłością, która porzuciła swojego synka. Wtedy pomyślałam, że mogłaby się pojawić biologiczna matka Glendy... pozbawiona uczuć młoda kobieta, która we wczesnej młodości urodziła córkę i oddała ją do adopcji, a potem udało jej się zrobić karierę piosenkarki. A że potem okazało się, iż jej córkę zaadoptowała jej dawna przyjaciółka z mężem, uznała, że może spróbować ją odzyskać
Obiecuję, że na następną relację nie będziecie musieli czekać długo.
Aktualne drzewo genealogiczne - na pierwszej stronie tematu
Obiecuję, że na następną relację nie będziecie musieli czekać długo.
Aktualne drzewo genealogiczne - na pierwszej stronie tematu
JOANNA CHMIELEWSKA - 2.04.1932 - 7.10.2013
MARGIT SANDEMO - 23.04.1924 - 1.09.2018
MACIEJ PAROWSKI - 27.12.1946 - 02.06.2019
MAJA LIDIA KOSSAKOWSKA - 27.02.1972 - 23.05.2022
Re: Rodzina Punkcik - Landgraab od samego początku ^^
Drzewka to ja uwielbiam, a Twoje jest duże, wiele się zmieniło!
We built this city, we built this city on rock an' roll!
- Kapitan Indra
- Główni Administratorzy
- Scenarzysta
- Konserwator
- Posty: 3280
- Rejestracja: 30 paź 2013, 19:17
Re: Rodzina Punkcik - Landgraab od samego początku ^^
No w sumie minął prawie rok, odkąd aktualizowałam po raz ostatni.
Aha, małe wyjaśnienie: Ofelia Grayling, córeczka Taralda i Bailey, nie ma na razie zdjęcia, bo jest póki co malutkim tłumoczkiem w różowym kocyku Jak będzie miała urodziny, wtedy wstawię jej zdjęcie
Aha, małe wyjaśnienie: Ofelia Grayling, córeczka Taralda i Bailey, nie ma na razie zdjęcia, bo jest póki co malutkim tłumoczkiem w różowym kocyku Jak będzie miała urodziny, wtedy wstawię jej zdjęcie
JOANNA CHMIELEWSKA - 2.04.1932 - 7.10.2013
MARGIT SANDEMO - 23.04.1924 - 1.09.2018
MACIEJ PAROWSKI - 27.12.1946 - 02.06.2019
MAJA LIDIA KOSSAKOWSKA - 27.02.1972 - 23.05.2022
Re: Rodzina Punkcik - Landgraab od samego początku ^^
Kawał świetnej roboty z tym drzewkiem. Zdążyło mi się już pozapominać kto z kim, teraz mogę sobie wszystko ładnie zobaczyć i przypomnieć.
- Kapitan Indra
- Główni Administratorzy
- Scenarzysta
- Konserwator
- Posty: 3280
- Rejestracja: 30 paź 2013, 19:17
Re: Rodzina Punkcik - Landgraab od samego początku ^^
Ktoś obserwuje dom Punkcików... jakaś tajemnicza, dziwnie wyglądająca kobieta... te oczy, które błyszczą, ta blada skóra... to znamię na szyi... te ostre zęby... to lśnienie w słońcu... te tatuaże...
Oczywiście dziwna obserwatorka wzbudziła zainteresowanie pierwszej strażniczki spokoju tego domu - Łapy... nasza dzielna psina rusza na rozpoznanie. Jako że jest dobrze wychowana, nie chce od razu wyskakiwać z zębiskami, próbuje tylko kulturalnie wyniuchać sprawę. No i po Nadji ma dość intruzów...
Na szczęście ta pani wie, jak podejść do obcego psa - i dała powąchać Łapie swoją dłoń. Oczywiście kochane psisko skorzystało z okazji...
Przybyszka: - Masz, Łapa, obwąchaj mnie, poznaj...
Łapa, nieco zdziwiona, myśli sobie: - Ona pachnie jak Glenda...
Gość: - Dobry pies, dobra Łapa! Ja jestem Helga.
Łapa pomerdała ogonem, bo po wstępnym rozpoznaniu uznała, że ta Helga groźna nie jest, nie cuchnie perfumami jak Nadja, nie drze się, nie hałasuje, nie denerwuje państwa i wie, jak pies ma na imię...
Dlatego kochane psisko uznało, że lubi tę lsniącą przybyszkę i okazało uczucia, liżąc ją po twarzy... w końcu ktoś, kto pachnie tak samo, jak jej ukochana pańcia, nie może być zły, prawda?
Pora na dalsze czułości - całe 25 kilo psa dało się przytulić...
Łapa, w myślach: - Przytul Łapę, no przytul... i pomiziaj...
Helga: - Dobra Łapa, dobra, kochana psinka... ależ ty miło witasz wnuczkę swojej pani... nie dziwię ci się, że cię wszyscy kochają...
Łapa, w myślach: - Ja też cię już kocham. Umiesz psa pomiziać.
Lucky Mama, po odprawieniu Glendy do szkoły, w samym szlafroczku udała się na inspekcję kurnika. Odkryła w nim świeżo wyklute kurczęta.
Ewa: - No, super, nowe pokolenie kurek nam rośnie... może jakiś normalny kogut się trafi, to wtedy ten szurnięty Karol powędruje do gara.
Tymczasem psimi odgłosami szczęścia sprzed domu zainteresował się Henryk. Zobaczywszy kobietę, która bawiła się z Łapą, zaintrygowany tym, że psisko nie obszczekało jej, tylko dało się miziać, drapać po brzuchu itd, postanowił wybadać, kto zacz, zanim zadzwoni na policję. Bo kto wie, może to jakaś włamywaczka, która umie zahipnotyzować pilnujące dobytku zwierzę a potem dokonać napadu?
Henryk: - Przepraszam, kim pani jest? I co pani robi na moim trawniku, narowiąc mojego psa, który nie lubi obcych?
Helga: - Nazywam się Helga Landgraab. Wiem, że będzie wam trudno w to uwierzyć, Henryku, tobie i Lucky Mamie, ale przybywam z przyszłości. Jestem wnuczką waszej Glendy, czyli waszą prawnuczką...
Ewunia tymczasem, o niczym jeszcze nie wiedząc, pozbyła się szlafroczka i grabi spokojnie liście za domem.
Zszokowany Henryk aż zeza zrobił po tym, co usłyszał. Uznał, że po ostatnich wydarzeniach sam tego nie zniesie, i zaczął wołać żonę.
Henryk: - Ewa! Ewuniu! Pozwól no do furtki, kochana!
Lucky Mama: - Idę już, idę! Co sie stało, Heniu?!
Tymczasem rozwrzeszczał się alarm, który informuje Henryka o tym, że jest potrzebny w pracy. Jak zawsze, w nieodpowiednim momencie. Cóż więc miał zrobić pan Punkcik? Chcał nie chciał, musiał jechać...
Henryk: - Ta pani wszystko ci wyjaśni, Ewuniu! Ja muszę jechać do pracy. Nagłe wezwanie, na Wszechwidzącego, ciekawe, co tym razem i dlaczego oni sami nie mogą tego załatwić, dwudziestu ich jest, do licha!
I pojechał do kolejnego pożaru, trzęsienia ziemi, spięcia urzadzeń ekektrycznych gdzieś tam albo kotka, który wlazł na drzewo i nie umiał z niego zleźć...
Ewa: - Ale... zaraz, Heniu! Poczekaj... oż no kurczę...
Ewa: - No dobrze... mąż musiał pojechać do pracy w trybie pilnym, ja nie wiem, o co tu chodzi, proszę więc od początku: kim pani jest, skąd się pani wzięła w moim domu i dlaczego jest pani podobna do mojej córki?
Helga: - Byłam właśnie w trakcie wyjaśniania tego wszystkiego, ale zadzwonił ten alarm i Henryk...
Lucky Mama: - Co? Henryk? Już jesteście po imieniu? Skąd go pani zna?
Helga: - Ewuniu, proszę cię, bez nerwów. Nazywam się Helga Landgraab i... jakby ci tu... jestem wnuczką Glendy. Dlatego jestem do niej podobna, chociaż kolory mam po mojej matce.
W tle pokojówka Punkcików bezczelnie udając, że grabi liście przed domem, podsłuchuje, aż jej uszy rosną.
Ewa: - Zaraz, zaraz, chwilunia, stop! Jak to: wnuczką? Glenda jest przecież jeszcze prawie dzieckiem, to jak: wnuczką? Rozumiem już! Jesteś z zespołu od Nadji i chcecie nam wykraść Glendę, posługując się jakimiś głupimi historyjkami, tak?
Helga: - Nie, nie, nic z tego, jaka Nadja? Chyba nie chodzi o biologiczną matkę bab... to znaczy Glendy? Ewuniu, zrozum. Znam was bardzo dobrze i nie chcę wam Glendy zabierać, bo inaczej coś się pokałapućka w strumieniu czasu i po prostu zniknę... przybyłam z przyszłości na krótką wizytę, bo po części jestem wynalazcą i naukowcem i eksperymentuję z podróżami w czasie. U swoich potomków już kilka razy byłam, teraz pora nadeszła na was... czyli przeszłość.
Ewa: - Zaraz zaraz, bo coś tu mnie nie gra w tej maszynie... jak to z przyszłości? Jak to podróże w czasie? Słyszałam coś o tym, że to możliwe, gdy byłam nastolatką mój ojciec nawet raz niby udał się w przyszłość, bo też był naukowcem, ale mówił, że chyba błędnie trafił, bo ponoć ci, którzy przedstawili mu się jako potomkowie byli biali, jeden, jakiś... Marcel chyba był wampirem i miał córkę Hel...O żesz ty w pyszczek - czyli tatuś się nie pomylił i dobrze trafił? W końcu Glenda to moje adoptowane dziecko i jest biała, to i jej dzieci muszą być białe...
Helga: - No właśnie, Marcel to był mój tatuś, teraz już nie żyje, a ja sama mam wnuki, chociaż młodo wyglądam, ale to inna para kapci. Babcia Glenda miała... to znaczy będzie miała troje dzieci, z czego mój tata był... będzie, w tych czasach to przyszłość, najmłodszy.
Ewunia: - W sumie powinnam ci nie uwierzyć, drogie dziecko, ale dobrze ci z tych błyszczących oczu patrzy. Poza tym sama eksperymentuję z eliksirem młodości, więc czemu by nie miały istnieć podróże w czasie... Ale czemu my stoimy przed domem? Chodźmy do środka, wypijemy herbatkę, jakieś ciasto się znajdzie, ta bezczelna pokojówka, która udaje, że grabi liście, a uszy to już ma od tego podsłuchiwania jak słoń, nie będzie już nas podsłuchiwać, a niedługo Glenda wróci ze szkoły, z pewnością chętnie cię pozna.
Helga: - Jesteś bardzo miła, prababciu, chętnie z toba pójdę, ale za herbatkę i ciasto podziękuję, bo ja... hm... jakby ci to powiedzieć... jestem na specjalnej diecie...
Panie rozsiadły się w salonie. Ewa nie mogła powstrzymac ciekawości - któż by mógł, każdy by chciał poznać przyszłość swojej rodziny...
Zdjęcie, na którym Helga bardzo mnie się podoba
Lucky Mama: - A powiedz, dziecko, jak wam się wiedzie w tej przyszłości, co?
Helga: - A, w porządku, dziękuję, Ewuniu... mieszkamy w Isla Paradiso, mamy dom na wyspie, druga część rodziny z kolei ma dom nad brzegiem morza...
W tle znudzona Łapa ziewa sobie szeroko... no bo jak ta nowa, pachnąca jej kochaną Glendą pani może ją ignorować i gadać z panią Ewą? Ludzie to dziwne istoty, myśli Łapa, tylko gadają, gadają i gadają, a można przecież pobiegać za piłką, pogonić kota jakiemuś kotu albo wiewiórce, poprzeciągać zębami linę...
Ewa: - Zaraz, zaraz, Helgo... jak to: "druga część rodziny?"...
Helga: - A, bo jest nas całkiem sporo... W skrócie losy rodu przedstawiają się tak: Glenda miała troje dzieci - Antośkę, Rebę i Marcela. Ciotka Antośka, najstarsza, miała jedną córkę, Tobianę. Ciotka Reba dwa razy wychodziła za mąż i z każdego małżeństwa miała po jednym synu: z pierwszego nazywał się Tammo, z drugiego - Nesmuth. Ja jestem córką Marcela, najmłodszego, który też dwa razy się żenił. Mam młodszą siostrę, Lottę... na razie jeszcze się nie pogubiłaś?
Ewa: - Póki co, nie, to bardzo ciekawe... mów dalej, drogie dziecko...
Helga: - Okej... to teraz zaczyna być ciekawie. Ciotka Antośka była klonem Glendy, to sama rozumiesz, miała nietypowy charakter, znasz swoją córkę, to wiesz, że tu w grę wchodzi odrobinka szaleństwa. No i ciocia zaczęła eksperymenty z głodówką i umarła w końcu z tego. Jej mąż, wujcio Hayden, po jej śmierci też poszedł się sklonować i tak oto pojawiła się siostra Tobiany, Luna... z Luną ożenił się mój kuzyn Tammo, starszy syn ciotki Reby, i mieli syna Taralda...
Helga: - Ogólnie to jest tak: Tarald już, niestety, nie żyje, wypadek z meteorytem. W domu na wyspie mieszkam ja z mężem, Hugonem, moja wnuczka Julie i wnuk Martin, moja siostra Lotta z mężem Severusem i z synem z pierwszego małżeństwa, Jethro oraz syn Taralda, Tristan. To jedna część rodziny. W drugim domu mieszkają moje dzieci, Murray i Cera, wdowa po Nesmucie Nourri z córką Smer... ekhm, Sarabi, wdowa po Taraldzie, Bailey z córką Ofelią, i osierocona córeczka siostry Taralda, Ruth...
Ewunia, jak to ona, bystra jest, toteż coś ją zastanowiło...
Ewa: - A co tak dużo tych wdów, drogie dziecko? Co to za jakiś pomór w rodzinie?
Helga: - A... bo ostatnio w ten drugi dom walnął meteoryt i zginął Tarald oraz jego siostra, Alrauna... a Nesmuth pojechał z żoną w podróż poślubną do Egiptu i wrócił stamtąd przeklęty przez mumię. Jak zwykle nie uważał, on był strasznym ryzykantem... dopiero po jego śmierci dowiedzieliśmy się, że był szefem lokalnej szajki przestępczej i tylko dlatego nasza rodzina uniknęła włamań, kradzieży, napadów i podpaleń. Wracając do tematu: Agnes, moja synowa i zarazem serdeczna przyjaciółka też oberwała meteorytem...
Ewunia: - No dobrze, ale jeszcze jedno mnie zastanawia: mówiłaś, że masz dwoje wnuków i jesteś córką Marcela... a bardzo młodo wyglądasz... a skoro jesteś wnuczką mojej Glendy i znasz historię rodu to pewnie wiesz, że ja zażywam eliksir młodości... ty też?
Helga: - Nie... ja... no, kurczę, nie wiem, jak tam u ciebie z wiarą w istoty nadprzyrodzone, prababciu, ale...
Ewunia: - Oj, daj spokój, Helga! Jak znasz historię rodu, to wiesz, że urodziłam się w Moonlight Falls, za sąsiadów miałam rodzinkę wróżek, w szkole siedziałam w ławce najpierw z wilkołakiem, a potem z najprawdziwszą pijawką emocjonalną o imieniu Nadja, a czasami za oknami czarownice na miotłach latały... to co ty jesteś za stwora, bo skrzydeł u ciebie nie widzę, sierści też... chociaż za jedzenie podziekowałaś...
Helga: - Nie... nie dotarłam w historii rodu aż tak daleko... tylko do waszego z Henrykiem pobytu na Uniwerku, gdzie się poznaliście... No dobrze, prababciu... jestem wampirem... babcia Glenda w pierwszych latach małżeństwa została wynalazcą i bawiła się eliksirami. Wypróbowała na sobie eliksir wampirów, potem przemieniła dziadka i potem urodził się mój ojciec, też wampir... a potem oboje z dziadkiem zażyli odtrutkę...
Helga: - Jeśli teraz poprosisz mnie, żebym wyszła, to sobie pójdę, bo wiadomo, wszyscy się wampira boją... ale my z Landgraabów to nie jak Dracula. Nie gryziemy bez pozwolenia, nie gryziemy w szyję, nie wypijamy do ostatniej kropelki i nie przemieniamy bez pytania. I potrafimy wyżyć na soczku z owoców plazmowych... Mam sobie iść, Ewuniu?
Ewa: - Siedź! I nie opowiadaj tu prababci takich głupot. Powiedziałam ci już, że widzę, iż dobrze ci z oczu patrzy. Poza tym gdybyś była jak Dracula, to nie chodziłbyś w pełnym słońcu i mogłabyś się rzucić na mnie jeszcze przed powitaniem... albo na Henryka czy Łapę. Posiedź tutaj, pobaw się z Łapą, poczekaj na Glendę, zaraz wróci ze szkoły... a właśnie, jak długo możesz tu zostać?
Helga: - Do północy, Ewuniu... Potem muszę wywołać portal i wracać do siebie, tak powiedział Emit Relevart, facet, co jest strażnikiem czasu... Dziękuję. A na Glendę chętnie poczekam. A tak w ogóle przez ten twój eliksir młodości to się kiedyś spotkamy jeszcze raz. W Słonecznych Wybrzeżach. To moja przeszłość, a twoja przyszłość...
Dzielny strażak Henryk wraca do domu. Tym razem to nie był kot, co nie potrafił zejść z drzewa, a staruszka, jego właścicielka, która wlazła, żeby kotka zdjąć, i sama utknęła w listowiu.
Glenda wyszła ze szkoły po zajęciach dodatkowych. Nie ma pojęcia, jaka niespodzianka czeka na nią w domu...
Nie bardzo coś zadowolona nasza Glenda z dzisiejszego dnia w szkole... Przymierzyła z tej okazji swoją "firmową" minę...
Glenda: - Błu, błu, błu... jutro test z simgielskiego, czyli słówka muszę powtórzyć, do tego fura zadań z matmy i jeszcze ten zielnik na biologię dokończyć... no ja się zarąbię po prostu...
Glenda sobie zasuwa do domku na rowerku, a Henryk ją goni w swoim wozie strażackim...
Glenda: - Mamoo! Wróciłaam!
Glenda: - Mamoo, jestem głodna jak wil... jak Łapa!!!
Łapa oczywiście musiała przywitać swoją ukochaną pańcię... Jęzor poszedł w ruch...
Glenda: - Cześć, Łapa! No już, już, nie obśliniaj pańci!
Porcja pieszczot na powitanie
Łapa, w myślach: - Glenda, Glenda! Chodź szybko do domu, tam jest taka fajna babka, co pachnie jak ty i umie świetnie drapać po brzuszku!
Glenda, drapiąc Łapę po brzuszku: - No co ty, Łapa, ADHD masz?
Nie nacieszy się Henio prawnuczką z przyszłości... ledwo przekroczył próg, znowu musiał jechać, bo alarm zawył...
Glenda, wchodząc do domu: - Mamo, minęłam się z tatą, wszedł i zaraz musiał jechać z powrotem... o, masz gościa? Dzień dobry, jestem Glen...
Helga: - Bab... to znaczy Glenda! Cześć, jestem Helga Landgraab! Czekałam na ciebie.
Glenda: - Czekała pani? A po jaki gwizdek? Mamo, czy ta pani to jakiś nowy podstęp Nadji?
Lucky Mama: - Spokojnie, córeczko. Nie ma mowy o żadnej Nadji. Za próg domu bym jej już nie wpuściła, Łapa zresztą też nie. Helga jest... jest... jest twoją...
Glenda: - Zaraz, zaraz, zaraz... Helga, tak? Zdaje się, że jesteś do kogoś podobna... do kogoś, kogo znam...
Helga: - No pewnie, że znasz! Jestem podobna do ciebie... bo przybyłam z przyszłości i jestem twoją wnuczką... uff, wreszcie to powiedziałam.
Glenda: - Że jak? O, jakie ładne hologramy... Moja wnusia z przyszłości? Landgraab? Z TYCH Landgraabów?
Helga: - No tak, czułam, że może być ciężko. Bab... tfu, Glenda, twoja matka uwierzyła, a ty?
Glenda: - Dziwisz się? Widzę jakąs obcą babkę, która mnie informuje, że jest moją wnuczką... to ma niby być normalne i do uwierzenia? Ja nawet jeszcze dzieci nie mam, do szkoły dopiero chodzę, a ty mnie tu o wnukach!
Helga: - Poczekaj! Zaraz ci wszystko wyjaśnię..
Glenda, z uśmiechem politowania (podobna w ogóle, mnie się wydaje, na tej fotce do Fiony ze Shreka, wersja ludzka): - No, słucham, tylko szybko, proszę, bo mam jutro test z simgielskiego, muszę słówka powtórzyć...
Helga: - O, może w to uwierzysz... mam tu kilka zdjęć... to twoje zdjęcie w sukni ślubnej... a to twoje córki, Antośka i Reba...
Glenda: - Hahaha, ładne zdjęcia... to jest przyszłość?
Glenda, do siebie: - Ej, Glenda, co byś zrobiła, gdyby przyszła do ciebie babka i powiedziała: "Cześć, Glenda, jestem twoją wnuczką, przybyłam z przyszłości."? No wiesz, Glenda, ja chyba bym nic nie powiedziała, tylko...
(Wybaczcie, proszę, kiepską jakość powyższego zdjęcia, pochodzi z thesims3.com, bo okazało się, że go w grze nie zrobiłam, i musiałam kombinować. Mniejsza rozdzielczość, piksele itd.).
Glenda: - Matko bosa, moja głowa... to po tych zajęciach dodatkowych, na pewno, przemęczyłam się...
Glenda: - Muszę się po prostu położyć, odpocząć, ja jestem przecież szalona, to tylko jakieś moje halucynacje...
Zemdleć nie zemdlała... ale położyła się na kanapie, bo poczuła się cosik słabo...
Ewa: - Za bardzo się tym wszystkim przejęła... myślisz, Helgo, że nic jej nie będzie? Może zadzwonię do lekarza...
Helga: - Da sobie radę, młoda jest, prześpi się z problemem, to i zaraz jej siły wrócą... nie denerwuj się, Ewuniu, znam swoją babcię, nic jej nie będzie...
Glenda zdrzemnęła się godzinkę i jakoś potem łatwiej jej było uwierzyć we wszystko, co opowiadała Helga.
Glenda: - Dwie córki i syn, mówisz? A jedna to mój klon?
Helga: - Tak. Ciotka Antośka była kropka kropkę jak ty... tylko trochę głupio skończyła...
Te kilka godzin, które zostały do północy i odejścia Helgi, Glenda i jej przyszłościowa wnuczka spędziły bardzo wesoło.
I zdjęcie...
Łapa tymczasem poszła spać... zadowolona, że ma w domu teraz dwie panie, które pachną tak samo...
...i trochę rozczarowana, że nie bawią się z nią, tylko gadają i gadają we trzy z panią Ewą...
Henio wrócił z pracy i po posiłku okraszonym skróconą wersją opowieści Helgi o przyszłych losach rodu znowu zaczął katować bieżnię. On ma siły za dwóch...
Helga z Glendą w klasy też zagrały... Glenda chciała sprawdzić, jak tam jej wnuczka stoi ze sprawnością fizyczną i znajomością zabaw dziecięcych.
A Ewunia, jak zwykle, wzięła się za robienie kolacji dla całej gromadki.
Helga: - Brawo, Glenda! Dajesz!
Glenda: - Helga, dziecko kochane, posłuchaj babci i bądź cicho, bo babcia skusi...
Nadszedł czas powrotu Helgi do swojego czasu. Pojawił się nawet portal...
Helga: - Trzymaj się, Glenda! Kiedy następnym razem mnie zobaczysz, w swojej przyszłości, będę noworodkiem w Lunar Lakes...
Glenda: - Ty też się trzymaj... wnusiu.
Ewa: - Dobrej podróży, Helguniu. I pozdrów od nas swoją rodzinkę.
Helga: - Dziękuję, prababciu. Pozdrowię... Trzymaj się mocno... obie z Glendą się trzymajcie...
Helga: - Żegnaj, pradziadku Heniu. Uważaj na siebie przy tych pożarach...
Henryk: - Ty też na siebie uważaj, dziecko... miłej i bezpiecznej podróży!
Helga: - Dobra, kochana Łapa! Pilnuj ich, psinko ty kochana! Pilnuj Glendy, żeby jej nic złego nie spotkało. I żegnaj, najmilszy sierściuchu.
Łapa, w myślach: - Żegnaj? To co ty, druga moja pańciu, zostawiasz nas? Przecież możesz zostać, oddam ci swoje posłanie, nie będę cię rano budzić lizaniem po twarzy i nie będę cię ciągnąć na smyczy podczas spacerów, obiecuję. Tylko zostań, zostań!
Helga uruchomiła portal: - Dochodzi północ, moi kochani. Lepiej nie ryzykować zawirowań w czasie, tak mnie powiedział Emit Relevart... Żegnaj, Glenda, pa, Ewuniu, cześć, Henryk, cześć, Łapa!
Helga; - No... to... raz... dwa... trzy...
Kiedy drzwi się zamykały, Helga pomyślała tylko: - I przepraszam, prababciu Ewo, że nie mogłam was ostrzec. Nie mogłam wam powiedzieć, że pradziadek Henryk niedługo umrze...
A potem portal zniknął...
Glenda poszła spać. W kostiumie kąpielowym, jak to szalone dziecko... rozmyślała jeszcze przed zaśnięciem o wizycie Helgi...
I tylko jedna rzecz utrzymywała ją w przekonaniu, że to wszystko się zdarzyło naprawdę i nie zwariowała: zdjęcie, które Helga zrobiła im razem swoim smartfonem z przyszłości. Glenda powiesiła je sobie nad łóżkiem. Babcia nastolatka i jej wnuczka, wampir z przyszłości...
Trochę długa mnie ta relacja wyszła Ale mam nadzieję, że wytrwacie do końca
Oczywiście dziwna obserwatorka wzbudziła zainteresowanie pierwszej strażniczki spokoju tego domu - Łapy... nasza dzielna psina rusza na rozpoznanie. Jako że jest dobrze wychowana, nie chce od razu wyskakiwać z zębiskami, próbuje tylko kulturalnie wyniuchać sprawę. No i po Nadji ma dość intruzów...
Na szczęście ta pani wie, jak podejść do obcego psa - i dała powąchać Łapie swoją dłoń. Oczywiście kochane psisko skorzystało z okazji...
Przybyszka: - Masz, Łapa, obwąchaj mnie, poznaj...
Łapa, nieco zdziwiona, myśli sobie: - Ona pachnie jak Glenda...
Gość: - Dobry pies, dobra Łapa! Ja jestem Helga.
Łapa pomerdała ogonem, bo po wstępnym rozpoznaniu uznała, że ta Helga groźna nie jest, nie cuchnie perfumami jak Nadja, nie drze się, nie hałasuje, nie denerwuje państwa i wie, jak pies ma na imię...
Dlatego kochane psisko uznało, że lubi tę lsniącą przybyszkę i okazało uczucia, liżąc ją po twarzy... w końcu ktoś, kto pachnie tak samo, jak jej ukochana pańcia, nie może być zły, prawda?
Pora na dalsze czułości - całe 25 kilo psa dało się przytulić...
Łapa, w myślach: - Przytul Łapę, no przytul... i pomiziaj...
Helga: - Dobra Łapa, dobra, kochana psinka... ależ ty miło witasz wnuczkę swojej pani... nie dziwię ci się, że cię wszyscy kochają...
Łapa, w myślach: - Ja też cię już kocham. Umiesz psa pomiziać.
Lucky Mama, po odprawieniu Glendy do szkoły, w samym szlafroczku udała się na inspekcję kurnika. Odkryła w nim świeżo wyklute kurczęta.
Ewa: - No, super, nowe pokolenie kurek nam rośnie... może jakiś normalny kogut się trafi, to wtedy ten szurnięty Karol powędruje do gara.
Tymczasem psimi odgłosami szczęścia sprzed domu zainteresował się Henryk. Zobaczywszy kobietę, która bawiła się z Łapą, zaintrygowany tym, że psisko nie obszczekało jej, tylko dało się miziać, drapać po brzuchu itd, postanowił wybadać, kto zacz, zanim zadzwoni na policję. Bo kto wie, może to jakaś włamywaczka, która umie zahipnotyzować pilnujące dobytku zwierzę a potem dokonać napadu?
Henryk: - Przepraszam, kim pani jest? I co pani robi na moim trawniku, narowiąc mojego psa, który nie lubi obcych?
Helga: - Nazywam się Helga Landgraab. Wiem, że będzie wam trudno w to uwierzyć, Henryku, tobie i Lucky Mamie, ale przybywam z przyszłości. Jestem wnuczką waszej Glendy, czyli waszą prawnuczką...
Ewunia tymczasem, o niczym jeszcze nie wiedząc, pozbyła się szlafroczka i grabi spokojnie liście za domem.
Zszokowany Henryk aż zeza zrobił po tym, co usłyszał. Uznał, że po ostatnich wydarzeniach sam tego nie zniesie, i zaczął wołać żonę.
Henryk: - Ewa! Ewuniu! Pozwól no do furtki, kochana!
Lucky Mama: - Idę już, idę! Co sie stało, Heniu?!
Tymczasem rozwrzeszczał się alarm, który informuje Henryka o tym, że jest potrzebny w pracy. Jak zawsze, w nieodpowiednim momencie. Cóż więc miał zrobić pan Punkcik? Chcał nie chciał, musiał jechać...
Henryk: - Ta pani wszystko ci wyjaśni, Ewuniu! Ja muszę jechać do pracy. Nagłe wezwanie, na Wszechwidzącego, ciekawe, co tym razem i dlaczego oni sami nie mogą tego załatwić, dwudziestu ich jest, do licha!
I pojechał do kolejnego pożaru, trzęsienia ziemi, spięcia urzadzeń ekektrycznych gdzieś tam albo kotka, który wlazł na drzewo i nie umiał z niego zleźć...
Ewa: - Ale... zaraz, Heniu! Poczekaj... oż no kurczę...
Ewa: - No dobrze... mąż musiał pojechać do pracy w trybie pilnym, ja nie wiem, o co tu chodzi, proszę więc od początku: kim pani jest, skąd się pani wzięła w moim domu i dlaczego jest pani podobna do mojej córki?
Helga: - Byłam właśnie w trakcie wyjaśniania tego wszystkiego, ale zadzwonił ten alarm i Henryk...
Lucky Mama: - Co? Henryk? Już jesteście po imieniu? Skąd go pani zna?
Helga: - Ewuniu, proszę cię, bez nerwów. Nazywam się Helga Landgraab i... jakby ci tu... jestem wnuczką Glendy. Dlatego jestem do niej podobna, chociaż kolory mam po mojej matce.
W tle pokojówka Punkcików bezczelnie udając, że grabi liście przed domem, podsłuchuje, aż jej uszy rosną.
Ewa: - Zaraz, zaraz, chwilunia, stop! Jak to: wnuczką? Glenda jest przecież jeszcze prawie dzieckiem, to jak: wnuczką? Rozumiem już! Jesteś z zespołu od Nadji i chcecie nam wykraść Glendę, posługując się jakimiś głupimi historyjkami, tak?
Helga: - Nie, nie, nic z tego, jaka Nadja? Chyba nie chodzi o biologiczną matkę bab... to znaczy Glendy? Ewuniu, zrozum. Znam was bardzo dobrze i nie chcę wam Glendy zabierać, bo inaczej coś się pokałapućka w strumieniu czasu i po prostu zniknę... przybyłam z przyszłości na krótką wizytę, bo po części jestem wynalazcą i naukowcem i eksperymentuję z podróżami w czasie. U swoich potomków już kilka razy byłam, teraz pora nadeszła na was... czyli przeszłość.
Ewa: - Zaraz zaraz, bo coś tu mnie nie gra w tej maszynie... jak to z przyszłości? Jak to podróże w czasie? Słyszałam coś o tym, że to możliwe, gdy byłam nastolatką mój ojciec nawet raz niby udał się w przyszłość, bo też był naukowcem, ale mówił, że chyba błędnie trafił, bo ponoć ci, którzy przedstawili mu się jako potomkowie byli biali, jeden, jakiś... Marcel chyba był wampirem i miał córkę Hel...O żesz ty w pyszczek - czyli tatuś się nie pomylił i dobrze trafił? W końcu Glenda to moje adoptowane dziecko i jest biała, to i jej dzieci muszą być białe...
Helga: - No właśnie, Marcel to był mój tatuś, teraz już nie żyje, a ja sama mam wnuki, chociaż młodo wyglądam, ale to inna para kapci. Babcia Glenda miała... to znaczy będzie miała troje dzieci, z czego mój tata był... będzie, w tych czasach to przyszłość, najmłodszy.
Ewunia: - W sumie powinnam ci nie uwierzyć, drogie dziecko, ale dobrze ci z tych błyszczących oczu patrzy. Poza tym sama eksperymentuję z eliksirem młodości, więc czemu by nie miały istnieć podróże w czasie... Ale czemu my stoimy przed domem? Chodźmy do środka, wypijemy herbatkę, jakieś ciasto się znajdzie, ta bezczelna pokojówka, która udaje, że grabi liście, a uszy to już ma od tego podsłuchiwania jak słoń, nie będzie już nas podsłuchiwać, a niedługo Glenda wróci ze szkoły, z pewnością chętnie cię pozna.
Helga: - Jesteś bardzo miła, prababciu, chętnie z toba pójdę, ale za herbatkę i ciasto podziękuję, bo ja... hm... jakby ci to powiedzieć... jestem na specjalnej diecie...
Panie rozsiadły się w salonie. Ewa nie mogła powstrzymac ciekawości - któż by mógł, każdy by chciał poznać przyszłość swojej rodziny...
Zdjęcie, na którym Helga bardzo mnie się podoba
Lucky Mama: - A powiedz, dziecko, jak wam się wiedzie w tej przyszłości, co?
Helga: - A, w porządku, dziękuję, Ewuniu... mieszkamy w Isla Paradiso, mamy dom na wyspie, druga część rodziny z kolei ma dom nad brzegiem morza...
W tle znudzona Łapa ziewa sobie szeroko... no bo jak ta nowa, pachnąca jej kochaną Glendą pani może ją ignorować i gadać z panią Ewą? Ludzie to dziwne istoty, myśli Łapa, tylko gadają, gadają i gadają, a można przecież pobiegać za piłką, pogonić kota jakiemuś kotu albo wiewiórce, poprzeciągać zębami linę...
Ewa: - Zaraz, zaraz, Helgo... jak to: "druga część rodziny?"...
Helga: - A, bo jest nas całkiem sporo... W skrócie losy rodu przedstawiają się tak: Glenda miała troje dzieci - Antośkę, Rebę i Marcela. Ciotka Antośka, najstarsza, miała jedną córkę, Tobianę. Ciotka Reba dwa razy wychodziła za mąż i z każdego małżeństwa miała po jednym synu: z pierwszego nazywał się Tammo, z drugiego - Nesmuth. Ja jestem córką Marcela, najmłodszego, który też dwa razy się żenił. Mam młodszą siostrę, Lottę... na razie jeszcze się nie pogubiłaś?
Ewa: - Póki co, nie, to bardzo ciekawe... mów dalej, drogie dziecko...
Helga: - Okej... to teraz zaczyna być ciekawie. Ciotka Antośka była klonem Glendy, to sama rozumiesz, miała nietypowy charakter, znasz swoją córkę, to wiesz, że tu w grę wchodzi odrobinka szaleństwa. No i ciocia zaczęła eksperymenty z głodówką i umarła w końcu z tego. Jej mąż, wujcio Hayden, po jej śmierci też poszedł się sklonować i tak oto pojawiła się siostra Tobiany, Luna... z Luną ożenił się mój kuzyn Tammo, starszy syn ciotki Reby, i mieli syna Taralda...
Helga: - Ogólnie to jest tak: Tarald już, niestety, nie żyje, wypadek z meteorytem. W domu na wyspie mieszkam ja z mężem, Hugonem, moja wnuczka Julie i wnuk Martin, moja siostra Lotta z mężem Severusem i z synem z pierwszego małżeństwa, Jethro oraz syn Taralda, Tristan. To jedna część rodziny. W drugim domu mieszkają moje dzieci, Murray i Cera, wdowa po Nesmucie Nourri z córką Smer... ekhm, Sarabi, wdowa po Taraldzie, Bailey z córką Ofelią, i osierocona córeczka siostry Taralda, Ruth...
Ewunia, jak to ona, bystra jest, toteż coś ją zastanowiło...
Ewa: - A co tak dużo tych wdów, drogie dziecko? Co to za jakiś pomór w rodzinie?
Helga: - A... bo ostatnio w ten drugi dom walnął meteoryt i zginął Tarald oraz jego siostra, Alrauna... a Nesmuth pojechał z żoną w podróż poślubną do Egiptu i wrócił stamtąd przeklęty przez mumię. Jak zwykle nie uważał, on był strasznym ryzykantem... dopiero po jego śmierci dowiedzieliśmy się, że był szefem lokalnej szajki przestępczej i tylko dlatego nasza rodzina uniknęła włamań, kradzieży, napadów i podpaleń. Wracając do tematu: Agnes, moja synowa i zarazem serdeczna przyjaciółka też oberwała meteorytem...
Ewunia: - No dobrze, ale jeszcze jedno mnie zastanawia: mówiłaś, że masz dwoje wnuków i jesteś córką Marcela... a bardzo młodo wyglądasz... a skoro jesteś wnuczką mojej Glendy i znasz historię rodu to pewnie wiesz, że ja zażywam eliksir młodości... ty też?
Helga: - Nie... ja... no, kurczę, nie wiem, jak tam u ciebie z wiarą w istoty nadprzyrodzone, prababciu, ale...
Ewunia: - Oj, daj spokój, Helga! Jak znasz historię rodu, to wiesz, że urodziłam się w Moonlight Falls, za sąsiadów miałam rodzinkę wróżek, w szkole siedziałam w ławce najpierw z wilkołakiem, a potem z najprawdziwszą pijawką emocjonalną o imieniu Nadja, a czasami za oknami czarownice na miotłach latały... to co ty jesteś za stwora, bo skrzydeł u ciebie nie widzę, sierści też... chociaż za jedzenie podziekowałaś...
Helga: - Nie... nie dotarłam w historii rodu aż tak daleko... tylko do waszego z Henrykiem pobytu na Uniwerku, gdzie się poznaliście... No dobrze, prababciu... jestem wampirem... babcia Glenda w pierwszych latach małżeństwa została wynalazcą i bawiła się eliksirami. Wypróbowała na sobie eliksir wampirów, potem przemieniła dziadka i potem urodził się mój ojciec, też wampir... a potem oboje z dziadkiem zażyli odtrutkę...
Helga: - Jeśli teraz poprosisz mnie, żebym wyszła, to sobie pójdę, bo wiadomo, wszyscy się wampira boją... ale my z Landgraabów to nie jak Dracula. Nie gryziemy bez pozwolenia, nie gryziemy w szyję, nie wypijamy do ostatniej kropelki i nie przemieniamy bez pytania. I potrafimy wyżyć na soczku z owoców plazmowych... Mam sobie iść, Ewuniu?
Ewa: - Siedź! I nie opowiadaj tu prababci takich głupot. Powiedziałam ci już, że widzę, iż dobrze ci z oczu patrzy. Poza tym gdybyś była jak Dracula, to nie chodziłbyś w pełnym słońcu i mogłabyś się rzucić na mnie jeszcze przed powitaniem... albo na Henryka czy Łapę. Posiedź tutaj, pobaw się z Łapą, poczekaj na Glendę, zaraz wróci ze szkoły... a właśnie, jak długo możesz tu zostać?
Helga: - Do północy, Ewuniu... Potem muszę wywołać portal i wracać do siebie, tak powiedział Emit Relevart, facet, co jest strażnikiem czasu... Dziękuję. A na Glendę chętnie poczekam. A tak w ogóle przez ten twój eliksir młodości to się kiedyś spotkamy jeszcze raz. W Słonecznych Wybrzeżach. To moja przeszłość, a twoja przyszłość...
Dzielny strażak Henryk wraca do domu. Tym razem to nie był kot, co nie potrafił zejść z drzewa, a staruszka, jego właścicielka, która wlazła, żeby kotka zdjąć, i sama utknęła w listowiu.
Glenda wyszła ze szkoły po zajęciach dodatkowych. Nie ma pojęcia, jaka niespodzianka czeka na nią w domu...
Nie bardzo coś zadowolona nasza Glenda z dzisiejszego dnia w szkole... Przymierzyła z tej okazji swoją "firmową" minę...
Glenda: - Błu, błu, błu... jutro test z simgielskiego, czyli słówka muszę powtórzyć, do tego fura zadań z matmy i jeszcze ten zielnik na biologię dokończyć... no ja się zarąbię po prostu...
Glenda sobie zasuwa do domku na rowerku, a Henryk ją goni w swoim wozie strażackim...
Glenda: - Mamoo! Wróciłaam!
Glenda: - Mamoo, jestem głodna jak wil... jak Łapa!!!
Łapa oczywiście musiała przywitać swoją ukochaną pańcię... Jęzor poszedł w ruch...
Glenda: - Cześć, Łapa! No już, już, nie obśliniaj pańci!
Porcja pieszczot na powitanie
Łapa, w myślach: - Glenda, Glenda! Chodź szybko do domu, tam jest taka fajna babka, co pachnie jak ty i umie świetnie drapać po brzuszku!
Glenda, drapiąc Łapę po brzuszku: - No co ty, Łapa, ADHD masz?
Nie nacieszy się Henio prawnuczką z przyszłości... ledwo przekroczył próg, znowu musiał jechać, bo alarm zawył...
Glenda, wchodząc do domu: - Mamo, minęłam się z tatą, wszedł i zaraz musiał jechać z powrotem... o, masz gościa? Dzień dobry, jestem Glen...
Helga: - Bab... to znaczy Glenda! Cześć, jestem Helga Landgraab! Czekałam na ciebie.
Glenda: - Czekała pani? A po jaki gwizdek? Mamo, czy ta pani to jakiś nowy podstęp Nadji?
Lucky Mama: - Spokojnie, córeczko. Nie ma mowy o żadnej Nadji. Za próg domu bym jej już nie wpuściła, Łapa zresztą też nie. Helga jest... jest... jest twoją...
Glenda: - Zaraz, zaraz, zaraz... Helga, tak? Zdaje się, że jesteś do kogoś podobna... do kogoś, kogo znam...
Helga: - No pewnie, że znasz! Jestem podobna do ciebie... bo przybyłam z przyszłości i jestem twoją wnuczką... uff, wreszcie to powiedziałam.
Glenda: - Że jak? O, jakie ładne hologramy... Moja wnusia z przyszłości? Landgraab? Z TYCH Landgraabów?
Helga: - No tak, czułam, że może być ciężko. Bab... tfu, Glenda, twoja matka uwierzyła, a ty?
Glenda: - Dziwisz się? Widzę jakąs obcą babkę, która mnie informuje, że jest moją wnuczką... to ma niby być normalne i do uwierzenia? Ja nawet jeszcze dzieci nie mam, do szkoły dopiero chodzę, a ty mnie tu o wnukach!
Helga: - Poczekaj! Zaraz ci wszystko wyjaśnię..
Glenda, z uśmiechem politowania (podobna w ogóle, mnie się wydaje, na tej fotce do Fiony ze Shreka, wersja ludzka): - No, słucham, tylko szybko, proszę, bo mam jutro test z simgielskiego, muszę słówka powtórzyć...
Helga: - O, może w to uwierzysz... mam tu kilka zdjęć... to twoje zdjęcie w sukni ślubnej... a to twoje córki, Antośka i Reba...
Glenda: - Hahaha, ładne zdjęcia... to jest przyszłość?
Glenda, do siebie: - Ej, Glenda, co byś zrobiła, gdyby przyszła do ciebie babka i powiedziała: "Cześć, Glenda, jestem twoją wnuczką, przybyłam z przyszłości."? No wiesz, Glenda, ja chyba bym nic nie powiedziała, tylko...
(Wybaczcie, proszę, kiepską jakość powyższego zdjęcia, pochodzi z thesims3.com, bo okazało się, że go w grze nie zrobiłam, i musiałam kombinować. Mniejsza rozdzielczość, piksele itd.).
Glenda: - Matko bosa, moja głowa... to po tych zajęciach dodatkowych, na pewno, przemęczyłam się...
Glenda: - Muszę się po prostu położyć, odpocząć, ja jestem przecież szalona, to tylko jakieś moje halucynacje...
Zemdleć nie zemdlała... ale położyła się na kanapie, bo poczuła się cosik słabo...
Ewa: - Za bardzo się tym wszystkim przejęła... myślisz, Helgo, że nic jej nie będzie? Może zadzwonię do lekarza...
Helga: - Da sobie radę, młoda jest, prześpi się z problemem, to i zaraz jej siły wrócą... nie denerwuj się, Ewuniu, znam swoją babcię, nic jej nie będzie...
Glenda zdrzemnęła się godzinkę i jakoś potem łatwiej jej było uwierzyć we wszystko, co opowiadała Helga.
Glenda: - Dwie córki i syn, mówisz? A jedna to mój klon?
Helga: - Tak. Ciotka Antośka była kropka kropkę jak ty... tylko trochę głupio skończyła...
Te kilka godzin, które zostały do północy i odejścia Helgi, Glenda i jej przyszłościowa wnuczka spędziły bardzo wesoło.
I zdjęcie...
Łapa tymczasem poszła spać... zadowolona, że ma w domu teraz dwie panie, które pachną tak samo...
...i trochę rozczarowana, że nie bawią się z nią, tylko gadają i gadają we trzy z panią Ewą...
Henio wrócił z pracy i po posiłku okraszonym skróconą wersją opowieści Helgi o przyszłych losach rodu znowu zaczął katować bieżnię. On ma siły za dwóch...
Helga z Glendą w klasy też zagrały... Glenda chciała sprawdzić, jak tam jej wnuczka stoi ze sprawnością fizyczną i znajomością zabaw dziecięcych.
A Ewunia, jak zwykle, wzięła się za robienie kolacji dla całej gromadki.
Helga: - Brawo, Glenda! Dajesz!
Glenda: - Helga, dziecko kochane, posłuchaj babci i bądź cicho, bo babcia skusi...
Nadszedł czas powrotu Helgi do swojego czasu. Pojawił się nawet portal...
Helga: - Trzymaj się, Glenda! Kiedy następnym razem mnie zobaczysz, w swojej przyszłości, będę noworodkiem w Lunar Lakes...
Glenda: - Ty też się trzymaj... wnusiu.
Ewa: - Dobrej podróży, Helguniu. I pozdrów od nas swoją rodzinkę.
Helga: - Dziękuję, prababciu. Pozdrowię... Trzymaj się mocno... obie z Glendą się trzymajcie...
Helga: - Żegnaj, pradziadku Heniu. Uważaj na siebie przy tych pożarach...
Henryk: - Ty też na siebie uważaj, dziecko... miłej i bezpiecznej podróży!
Helga: - Dobra, kochana Łapa! Pilnuj ich, psinko ty kochana! Pilnuj Glendy, żeby jej nic złego nie spotkało. I żegnaj, najmilszy sierściuchu.
Łapa, w myślach: - Żegnaj? To co ty, druga moja pańciu, zostawiasz nas? Przecież możesz zostać, oddam ci swoje posłanie, nie będę cię rano budzić lizaniem po twarzy i nie będę cię ciągnąć na smyczy podczas spacerów, obiecuję. Tylko zostań, zostań!
Helga uruchomiła portal: - Dochodzi północ, moi kochani. Lepiej nie ryzykować zawirowań w czasie, tak mnie powiedział Emit Relevart... Żegnaj, Glenda, pa, Ewuniu, cześć, Henryk, cześć, Łapa!
Helga; - No... to... raz... dwa... trzy...
Kiedy drzwi się zamykały, Helga pomyślała tylko: - I przepraszam, prababciu Ewo, że nie mogłam was ostrzec. Nie mogłam wam powiedzieć, że pradziadek Henryk niedługo umrze...
A potem portal zniknął...
Glenda poszła spać. W kostiumie kąpielowym, jak to szalone dziecko... rozmyślała jeszcze przed zaśnięciem o wizycie Helgi...
I tylko jedna rzecz utrzymywała ją w przekonaniu, że to wszystko się zdarzyło naprawdę i nie zwariowała: zdjęcie, które Helga zrobiła im razem swoim smartfonem z przyszłości. Glenda powiesiła je sobie nad łóżkiem. Babcia nastolatka i jej wnuczka, wampir z przyszłości...
Trochę długa mnie ta relacja wyszła Ale mam nadzieję, że wytrwacie do końca
JOANNA CHMIELEWSKA - 2.04.1932 - 7.10.2013
MARGIT SANDEMO - 23.04.1924 - 1.09.2018
MACIEJ PAROWSKI - 27.12.1946 - 02.06.2019
MAJA LIDIA KOSSAKOWSKA - 27.02.1972 - 23.05.2022
- Kasim Hazim
- Renciści
- Posty: 2133
- Rejestracja: 14 gru 2013, 23:53
Re: Rodzina Punkcik - Landgraab od samego początku ^^
Fajny pomysł z wizytą Helgi!
Ogólnie bardzo dużo zdjęć i dziwię się, że Ewa się połapała w losach rodziny. xD
Ogólnie bardzo dużo zdjęć i dziwię się, że Ewa się połapała w losach rodziny. xD
Re: Rodzina Punkcik - Landgraab od samego początku ^^
Faktycznie, relacja trochę długa, ale wytrwałem, wytrwałem.
Naprawdę fajny pomysł z pojawieniem się Helgi. Widać, że masz dużo pomysłów, by urozmaicać życie swoich Simów. Aż nie mogę się doczekać co jeszcze ich czeka.
Pamiątkowa fotka Glendy i Helgi jest świetna, hah! Te miny.
Naprawdę fajny pomysł z pojawieniem się Helgi. Widać, że masz dużo pomysłów, by urozmaicać życie swoich Simów. Aż nie mogę się doczekać co jeszcze ich czeka.
Pamiątkowa fotka Glendy i Helgi jest świetna, hah! Te miny.
Re: Rodzina Punkcik - Landgraab od samego początku ^^
Fenomenalna relacja, naprawdę świetna! Lubię długie relacje, dla mnie w sam raz
Ja też się dziwię że Ewa się w tym połapała, ja sama jeszcze tego nie ogarniam XD
Ja też się dziwię że Ewa się w tym połapała, ja sama jeszcze tego nie ogarniam XD
O nie...Kapitan Indra pisze: Kiedy drzwi się zamykały, Helga pomyślała tylko: - I przepraszam, prababciu Ewo, że nie mogłam was ostrzec. Nie mogłam wam powiedzieć, że pradziadek Henryk niedługo umrze...
- Kapitan Indra
- Główni Administratorzy
- Scenarzysta
- Konserwator
- Posty: 3280
- Rejestracja: 30 paź 2013, 19:17
Re: Rodzina Punkcik - Landgraab od samego początku ^^
No, niestety, Lenna Ci, co ogarniali temat na starym forum, to wiedzą, że Henryk umarł tragicznie, bo wspominałam o tym przy okazji późniejszych losów rodziny, a dokładnie przy wspomnianym przez Helgę spotkaniu starej, emerytowanej Lucky Mamy z potomkami Glendy... Tutaj będzie to wreszcie opisane jak należy.
JOANNA CHMIELEWSKA - 2.04.1932 - 7.10.2013
MARGIT SANDEMO - 23.04.1924 - 1.09.2018
MACIEJ PAROWSKI - 27.12.1946 - 02.06.2019
MAJA LIDIA KOSSAKOWSKA - 27.02.1972 - 23.05.2022
Re: Rodzina Punkcik - Landgraab od samego początku
Bardzo długa relacja, ale ani przez moment mnie nie nudziła. Świetny pomysł, śmieszne tylko, że tak swobodnie rozmawiali o nadprzyrodzonych rzeczach, ale w Simsach to możliwe
A, no i na marginesie powiem, że bardzo podoba mi się Twoje drzewo. Jest rozbudowane i można z niego wyczytać mnóstwo interesujących informacji, no i przy okazji się zgubić
Pozostaje tylko czekać na rozwój wydarzeń...
A co do Henryka, to czułam, że umrze tragicznie
A, no i na marginesie powiem, że bardzo podoba mi się Twoje drzewo. Jest rozbudowane i można z niego wyczytać mnóstwo interesujących informacji, no i przy okazji się zgubić
Pozostaje tylko czekać na rozwój wydarzeń...
A co do Henryka, to czułam, że umrze tragicznie
Re: Rodzina Punkcik - Landgraab od samego początku
Haha, skomentuję ostatnie relacje: co do tego, jak Glenda potraktowała Nadję - świetnie, widać, że dziewczyna ma charakterek. Nie chciałabym jej podpaść
Drzewko ci, Indra, wyszło ładne, czytelne. Widzę, że trochę się zmieniło w rodzince, ale cóż, to na razie dla Glendy... właśnie, odległa przyszłość - i tu nawiążę do drugiej relacji, z wizyty Helgi - fajny pomysł z potomkinią z przyszłości, a Helgę znam i pamiętam i bardzo ją lubię.
Pytanie: streściłaś tam prawdziwe losy rodu z przyszłości, czy troszkę popuściłaś wodze fantazji (pracuję, wyprowadziłam się z domu i na razie nie śledzę forum tak często, jak kiedyś, więc na bieżąco nie jestem)?
A tak w ogóle to podziwiam Lucky Mamę za to, że nie pogubiła się w opowieści Helgi o przyszłości rodu. I podziwiam jej hart ducha - musiała przeżyć szok, kiedy się dowiedziała, że ta pani, którą Łapa powitała tak serdecznie jak starą znajomą, jest przybyszką z przyszłości, wnuczką Glendy i w dodatku wampirem. Nie lada odwaga to była.
Reakcja Glendy - bezcenna, dziewczyna zdaje sobie sprawę ze swojego szaleństwa i usprawiedliwia nim z początku całe wydarzenie.
Biedny Henio - nie pogada z prawnuczką... praca i praca...
No i te wtrącenia o Łapie - biedne psisko, zostało tak zignorowane - ci ludzie ciągle marnują czas na gadanie, zamiast poganiać za piłką, poszczuć kota albo poprzeciągać linę...
No cóz, pozostaje mi czekać na ciąg dalszy
Drzewko ci, Indra, wyszło ładne, czytelne. Widzę, że trochę się zmieniło w rodzince, ale cóż, to na razie dla Glendy... właśnie, odległa przyszłość - i tu nawiążę do drugiej relacji, z wizyty Helgi - fajny pomysł z potomkinią z przyszłości, a Helgę znam i pamiętam i bardzo ją lubię.
Pytanie: streściłaś tam prawdziwe losy rodu z przyszłości, czy troszkę popuściłaś wodze fantazji (pracuję, wyprowadziłam się z domu i na razie nie śledzę forum tak często, jak kiedyś, więc na bieżąco nie jestem)?
A tak w ogóle to podziwiam Lucky Mamę za to, że nie pogubiła się w opowieści Helgi o przyszłości rodu. I podziwiam jej hart ducha - musiała przeżyć szok, kiedy się dowiedziała, że ta pani, którą Łapa powitała tak serdecznie jak starą znajomą, jest przybyszką z przyszłości, wnuczką Glendy i w dodatku wampirem. Nie lada odwaga to była.
Reakcja Glendy - bezcenna, dziewczyna zdaje sobie sprawę ze swojego szaleństwa i usprawiedliwia nim z początku całe wydarzenie.
Biedny Henio - nie pogada z prawnuczką... praca i praca...
No i te wtrącenia o Łapie - biedne psisko, zostało tak zignorowane - ci ludzie ciągle marnują czas na gadanie, zamiast poganiać za piłką, poszczuć kota albo poprzeciągać linę...
No tak, pamiętam, że Henio chyba zginął w potężnym pożarze. Logiczne, że Helga nie mogła rodzince powiedzieć o tym smutnym wydarzeniu, bo wtedy staraliby się go uniknąć na wszelkie możliwe sposoby i mogliby zmienić przyszłość i losy rodu i to, co im powiedziała Helga, łącznie z samą Helgą, mogłoby stać się mocno nieaktualneKiedy drzwi się zamykały, Helga pomyślała tylko: - I przepraszam, prababciu Ewo, że nie mogłam was ostrzec. Nie mogłam wam powiedzieć, że pradziadek Henryk niedługo umrze...
No cóz, pozostaje mi czekać na ciąg dalszy
Re: Rodzina Punkcik - Landgraab od samego początku
Super relacja czekam na ciąg dalszy.
Re: Rodzina Punkcik - Landgraab od samego początku
Kiedy jakieś nowe zdjęcia? Ciekaw jestem co dalej.
- Kapitan Indra
- Główni Administratorzy
- Scenarzysta
- Konserwator
- Posty: 3280
- Rejestracja: 30 paź 2013, 19:17
Re: Rodzina Punkcik-Landgraab od samego początku
Guuki - mówisz, masz
Przepraszam, że znowu się zeszło z relacją, ale praca, życie, chora po drodze byłam, brakowało czasu na grę. Dopiero dzisiaj uporządkowałam zdjęcia.
*****
Wieczór tego samego dnia po powrocie Helgi do swojego czasu. Zapalił się garnek, który Lucky Mama zostawiła na gazie, kiedy poszła wraz z mężem, córką i Łapą żegnać przybyszkę. Henio pierwszy zauważył ogień przez okno i co? Pożar we własnym domu musi gasić.
Henryk: - No żesz! No już, gaś się! Nawet w domu muszę... Ewuniu, mogłaś zdjąć ten garnek.
Wesołe jest życie strażaka...
Ranek następnego dnia.
Wezwanie do domu, w którym ulatnia się gaz... Henio przy okazji musi uwolnić Sima przywalonego elementami dachu.
Henryk, zapamiętale waląc młotkiem: - No tak. A co ja, gazownik jestem? Nieszczelną kuchenkę państwo macie tyle... Ale Henio naprawi...bo nie chce więcej takich wypadków. Tylko ciekawe, gdzie są moi ludzie... żebym ja sam, jako szef straży, musiał...
W następnym pokoju Henryk znalazł... swojego podwładnego, również unieruchomionego elementami opadłego obelkowania stropu.
Henryk: - No to już wiem, gdzie się podziała drużyna... Brawo, Raphaelu! Czego was uczyłem na tych szkoleniach? Uważać trzeba było...
Po uwolnieniu Raphaela i wysłaniu go razem z właścicielem domu do szpitala, bo przecież mógł sobie krzywdę zrobić, gdy ten strop zleciał, Henryk pojechał do następnego zlecenia, a tam...
...znowu walczył z zajadłymi płomieniami.
Henryk: - Na Wszechwidzacego...
Uratował też kolejną osobę oraz...
... oraz kolejnego strażaka ze swojej drużyny.
Henryk: - No, pięknie, następny pojechał do pożaru i dał się przywalić. Tylko ciekawe, jak tego dokonał na podwórzu. Nie no, Wiluś, ja chyba cię wyślę na emeryturę...
Kolejny dom, kolejna uratowana niedoszła ofiara zaczadzenia. Henio zaczął się zastanawiać, kiedy w miasteczku zabraknie karetek do przewożenia uratowanych przez niego w dniu dzisiejszym Simów.
Niestety, kiedy w kolejnym pomieszczeniu znalazł trzeciego swojego podwładnego w identycznej sytuacji, jak dwóch poprzednich, spokojny i opanowany zazwyczaj pan Punkcik stracił cierpliwość.
Henryk: - To już się robi nie do wytrzymania, cała załoga to banda jełopów! Zamiast ratować ludzi, sami potrzebują pomocy! Straż Pożarna Specjalnej Troski Miasta Barnacle Bay! Niski Janie, nie myślałem, że i ty też...
Henryk: - Niski Janie, co się z wami wszystkimi dzieje, do ciężkiej cholery? Przyjeżdżam do trzech miejsc, pożary, wycieki gazu i co jeszcze? W każdym z tych miejsc jeden z moich ludzi przywalony elementami stropu! To wy jesteście od ratowania ludziom życia czy to was trzeba ratować? Czemu nie uważacie, jeden z drugim, co?
Niski Jan; - Kuźwa, szefie! Robiłem, co mogłem, a za innych chłopaków nie odpowiadam!
Henryk: - Dobra, dobra, pogadamy jutro, a teraz jedź do szpitala, niech cię dokładnie opatrzą.
Odesławszy Niskiego Jana, Henryk powściekał się jeszcze trochę...
Henryk: - No to bomba, oby tak dalej, niedługo w takim razie w tym mieście jedynym strażakiem zostanę ja! Przy takiej sprawności załogi...
Jako że nie było więcej zgłoszeń, zmęczony strażak wraca do domu...
Przepraszam, że znowu się zeszło z relacją, ale praca, życie, chora po drodze byłam, brakowało czasu na grę. Dopiero dzisiaj uporządkowałam zdjęcia.
*****
Wieczór tego samego dnia po powrocie Helgi do swojego czasu. Zapalił się garnek, który Lucky Mama zostawiła na gazie, kiedy poszła wraz z mężem, córką i Łapą żegnać przybyszkę. Henio pierwszy zauważył ogień przez okno i co? Pożar we własnym domu musi gasić.
Henryk: - No żesz! No już, gaś się! Nawet w domu muszę... Ewuniu, mogłaś zdjąć ten garnek.
Ranek następnego dnia.
Wezwanie do domu, w którym ulatnia się gaz... Henio przy okazji musi uwolnić Sima przywalonego elementami dachu.
Henryk, zapamiętale waląc młotkiem: - No tak. A co ja, gazownik jestem? Nieszczelną kuchenkę państwo macie tyle... Ale Henio naprawi...bo nie chce więcej takich wypadków. Tylko ciekawe, gdzie są moi ludzie... żebym ja sam, jako szef straży, musiał...
W następnym pokoju Henryk znalazł... swojego podwładnego, również unieruchomionego elementami opadłego obelkowania stropu.
Henryk: - No to już wiem, gdzie się podziała drużyna... Brawo, Raphaelu! Czego was uczyłem na tych szkoleniach? Uważać trzeba było...
Po uwolnieniu Raphaela i wysłaniu go razem z właścicielem domu do szpitala, bo przecież mógł sobie krzywdę zrobić, gdy ten strop zleciał, Henryk pojechał do następnego zlecenia, a tam...
...znowu walczył z zajadłymi płomieniami.
Henryk: - Na Wszechwidzacego...
Uratował też kolejną osobę oraz...
... oraz kolejnego strażaka ze swojej drużyny.
Henryk: - No, pięknie, następny pojechał do pożaru i dał się przywalić. Tylko ciekawe, jak tego dokonał na podwórzu. Nie no, Wiluś, ja chyba cię wyślę na emeryturę...
Kolejny dom, kolejna uratowana niedoszła ofiara zaczadzenia. Henio zaczął się zastanawiać, kiedy w miasteczku zabraknie karetek do przewożenia uratowanych przez niego w dniu dzisiejszym Simów.
Niestety, kiedy w kolejnym pomieszczeniu znalazł trzeciego swojego podwładnego w identycznej sytuacji, jak dwóch poprzednich, spokojny i opanowany zazwyczaj pan Punkcik stracił cierpliwość.
Henryk: - To już się robi nie do wytrzymania, cała załoga to banda jełopów! Zamiast ratować ludzi, sami potrzebują pomocy! Straż Pożarna Specjalnej Troski Miasta Barnacle Bay! Niski Janie, nie myślałem, że i ty też...
Henryk: - Niski Janie, co się z wami wszystkimi dzieje, do ciężkiej cholery? Przyjeżdżam do trzech miejsc, pożary, wycieki gazu i co jeszcze? W każdym z tych miejsc jeden z moich ludzi przywalony elementami stropu! To wy jesteście od ratowania ludziom życia czy to was trzeba ratować? Czemu nie uważacie, jeden z drugim, co?
Niski Jan; - Kuźwa, szefie! Robiłem, co mogłem, a za innych chłopaków nie odpowiadam!
Henryk: - Dobra, dobra, pogadamy jutro, a teraz jedź do szpitala, niech cię dokładnie opatrzą.
Odesławszy Niskiego Jana, Henryk powściekał się jeszcze trochę...
Henryk: - No to bomba, oby tak dalej, niedługo w takim razie w tym mieście jedynym strażakiem zostanę ja! Przy takiej sprawności załogi...
Jako że nie było więcej zgłoszeń, zmęczony strażak wraca do domu...
JOANNA CHMIELEWSKA - 2.04.1932 - 7.10.2013
MARGIT SANDEMO - 23.04.1924 - 1.09.2018
MACIEJ PAROWSKI - 27.12.1946 - 02.06.2019
MAJA LIDIA KOSSAKOWSKA - 27.02.1972 - 23.05.2022
- Kasim Hazim
- Renciści
- Posty: 2133
- Rejestracja: 14 gru 2013, 23:53
Re: Rodzina Punkcik-Landgraab od samego początku
Odważny strażak z Henryka
Fajna relacja z jego pracy.
Fajna relacja z jego pracy.
Re: Rodzina Punkcik-Landgraab od samego początku
Hahahaha, dzielny Henryk musi nie tylko ratować ludzi, ale i swoją załogę XDD Jak ci strażacy pracują, to nie do pomyślenia, zamiast ratować sami muszą być ratowani Henryk ma naprawdę dużo roboty!
Re: Rodzina Punkcik-Landgraab od samego początku
Nie no, mistrzostwo Naprawdę z tych strażaków banda gamoniów, żeby tak się dawać przygnieść. I to aż trzech Słusznie Henio się gniewa, oj słusznie
Tylko żeby z tych nerwów zawału nie dostał i żebyś przez to nie musiała zmieniać zamierzeń - zamiast śmierci w pożarze śmierć na serce...
Tylko żeby z tych nerwów zawału nie dostał i żebyś przez to nie musiała zmieniać zamierzeń - zamiast śmierci w pożarze śmierć na serce...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 13 gości